Victoria
Autor: Krzysztof Deja 20 października 2010
W dniach 9 i 10 października Teatr Ottoway w Adelajdzie, świętował swoje XXX lecie istnienia wystawiając monumentalne przedstawienie pt.Victoria.
To w sierpniu 1980 roku ks. Marian Szablewski, ówczesny proboszcz polskiej parafii w dzielnicy Ottoway w Adelajdzie, zorganizował grupę zapaleńców sceny.
Początkiem teatru była praktycznie niedziela, 23 listopada 1980 r. gdy w parafii obchodzono uroczystości setnej rocznicy pracy duszpasterskiej Zgromadzenia Księży Zmartwychwstańców w Polsce. Teatr wystawił wówczas wielkie widowisko sceniczne, składające się z akademii ku czci założycieli zakonu Zmartwychwstańców oraz z części rozrywkowej, m.in. przedstawienie kabaretowe, pt.”Sklep warzywny” przygotowane wraz z dekoracją pod kierownictwem Zenona Sobeckiego. Oficjalna nazwa teatru „Zespół Teatralny w Ottoway” powstała nieco póżniej i była w pełnym użyciu podczas przedstawienia „Dzień gniewu” Romana Branstaettera w 1981 roku.
Teatr przedstawił 30 różnych przedstawień nie licząc akademii, wieczorów filmowych i udziału w Festiwalach POL-ARTU. I właśnie teraz przypada okrągły jubileusz teatru. Przedstawienie zaszczyciła swoją osobą Pani Konsul Dominika Mosek, wygłaszając po spektaklu podziękowanie wszystkim zaangażowanym w pracę tego teatru. Trzeba przyznać, że wszyscy włożyli w to sporo wysiłku i energii, było wielu debiutantów na scenie, a nawet „wypożyczony” z Teatru Starego w Adelajdzie, Marek Kobyłecki, brawurowo kreujący postać króla Jana III.
„Victoria” Cezarego Harasymowicza jest powieścią, osadzoną w realiach końca XVII-go wieku, związaną z wydarzeniami odsieczy Wiedeńskiej z 1683 roku. I na jej podstawie ks. Szablewski zrealizował to wielkie przedstawienie. Proszę Państwa, to było coś niezwykłego (szczególnie dla teatru amatorskiego), zgromadzić taką liczbę ludzi zaanagażowanych w to przedsięwzięcie. W trzyaktowej sztuce wystąpiło 55 postaci, w które wcieliło się około czterdziestu aktorów. A prawie drugie tyle, brało udział w przygotowaniu i obsłudze technicznej. Trzeba podkreślić, szczególnie choreografię która przeniosła nas w tamte historyczne czasy, kostiumy i rekwizyty, nie zapominając o doskonałej charakteryzacji. Byliśmy świadkami tureckich tańców pięknych hurysek, jak żywe przeniesionych z Imperium Ottomańskiego. Wprowadzono nas na komnaty rezydencji Jana III Sobieskiego i jego ukochanej Marysieńki, a także złożyliśmy wizytę w Watykanie, gdzie Papież Innocenty XI był prawdziwym animatorem akcji zbrojnej sprzymierzonych przeciwko potędze Wielkiej Porty. I to on wskazał na polskiego króla jako dowódcę tej bitwy. Równolegle do papieża działał Leopold I, usiłujący nakłonić Jana III Sobieskiego do wzajemnej pomocy w przypadku ataku Turków na jedno z państw.
Głównym bohaterem powieści, jest Franz Kultz, kupiec Wschodniej Kompanii Handlowej Jego Cesarskiej Mości. W sztuce, jego postać nie jest tak mocno akcentowana, chociaż pokazany jest wątek Franza i Niemki Blanki von Lorentz z wszystkimi perypetiami przytrafiającymi się obojgu. Dowiemy się też, że Franz Kultz to nie kto inny, jak Polak Franciszek Kulczycki, osobisty agent do zadań specjalnych króla Jana III-go Sobieskiego.
Mamy w sztuce i wspaniałą husarię i potyczki między janczarami a chrześcijańskimi oddziałami. Podczas oblężenie Wiednia, Franciszek Kulczycki w przebraniu tureckim wraz z Serbem Djordje Michajloviczem, przekradają się z twierdzy i docierają do księcia Karola Lotaryńskiego, od którego przynoszą oblężonemu miastu wieści o nadciągającej odsieczy. Wyczyn ten przypomina akcje Skrzetuskiego, któremu w Sienkiewiczowskiej powieści udaje się przekraść przez pierścień oblężniczy Zbaraża. Wieści przyniesione przez Kulczyckiego z powrotem do Wiednia, pomagają Radzie Miasta w podjęciu decyzji o dalszym oporze. Na koniec mamy „happy end” – zwycięstwo sił sprzymierzonych i miłość Franka i Blanki uwieńczona ślubnym błogosławieństwem samego króla Sobieskiego.
Odsiecz Wiedeńska jawi się jako punkt zwrotny w historii naszej nowożytnej cywilizacji. Pod Wiedniem zatrzymano bowiem bezpowrotnie marsz wojsk muzułmańskich na Zachód, co umożliwiło w wiekach późniejszych likwidację Imperium Ottomańskiego. Starcie dwóch cywilizacji i dwóch religii zażegnało na jakiś czas widmo muzułmańskiej Europy, a może i świata.
I to jest największym przesłaniem tej sztuki, szczególnie w świetle wydarzeń ostatnich lat, obfitujących zarówno w ataki terrorystyczne, jak i postępującą islamizację zachodu.
Krzysztof Deja
…pięknych hurysek, jak żywe przeniesionych z Imperium Ottomańskiego.
…złożyliśmy wizytę w Watykanie.
…Wprowadzono nas na komnaty rezydencji Jana III Sobieskiego.
…ks. Marian Szablewski zrealizował to wielkie przedstawienie – pierwszy z lewej
oklaski po przedstawieniu
przemawia Pani Konsul Dominika Mosek