Reklama-EduAu

Artykuły Archiwalne

Dom choinkowy

Autor: Krzysztof Deja 10 stycznia 2004

Zen chciał w tym roku na Boże Narodzenie, zrobić coś specjalnego. Uczcić to dwudzieste święto poza ojczyzną w sposób szczególny. Długo zastanawiał się co zrobić, w końcu po długich medytacjach zadecydował …

oświetlić dom i front yard, tak modnymi obecnie ozdobami świetlnymi na Christmas. Czyli innymi słowy,… zrobić z domu choinkę.

Zaczął od zbierania broszur i folderów z różnymi, wymyślnymi dekoracjami iluminacyjnymi. Po paru dniach, zebrał sporą stertę materiałów, począwszy od K-mart i Big W, a kończąc na specjalistycznych sklepach z elektroniką użytkową. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, ile tego jest w naszych sklepach.

Teraz zaczął się drugi etap. Zenek wybierał i analizował kompozycję świetlną, na razie na papierze, szkicując swój projekt układów świetlnych na dachu, w oknach i na wspomnianym ogrodzie. Zrobił chyba z dziesięć wersji. Maggi żadnym zachwycona nie była. A kiedy sprawdziła kosztorys, „ręce jej opadły” i zaklinała się, że ręki do tego nie przyłoży. Zen był uparty. Spędził parę dni na zakupach i zwiózł to wszystko do domu. Powoli zaczął instalować. Co prawda, w profesji byłego prezydenta biegły nie był, ale wszystkie zestawy iluminacyjne wyposażone były, w łatwą do zrozumienia instrukcję. Zajęło mu to parę dni. W końcu zadzwonił do mnie któregoś dnia wieczorem, abym przyszedł.

Już z daleka zauważyłem dom Maggi i Zena, cały w girlandach płynącego światła. Różnokolorowe lampki, migotały w tempie od adagio do presto. Wyglądało to imponująco. Chata Zena nabrała bajkowego charakteru, aż się z przyjemnością usiadło na froncie z puszkę chłodnego piwa i podziwiało projekt Zena. Po pierwszej puszce takiego podziwiania, doszliśmy do wniosku, że tu jednak czegoś brakuje. Światła na dachu migoczą jak zwariowane, rytm wybijają lampki pod werandą; kolorowe karuzele lampek na klombiku, …a głucho wokoło. Tak, tu trzeba m u z y k i.

Natychmiast przearanżowaliśmy układ nagłaśniający w livingu Zena. Obydwa spore głośniki wylądowały w oknach. Później przystąpiliśmy do selekcji nagrań. Na początek poszła ABBA, Boney M, parę skocznych Jingle bellów… i temu podobnych.

Już przy drugim piwie zauważyliśmy, że posesja Zena staje się miejscem zainteresowania młodych ludzi z okolicy. Dobrze że Zen miał nowy karton piwa w lodówce. Zrobiło się wesoło. Nawet Maggi do nasz wyszła. Ulica ożyła jak plac Palazzo Poli przy fontannie di Trevi. O dziesiątej wyłączyliśmy entertiment. Ludzie się rozeszli, ja poszedłem do siebie.

Za parę dni znów ich odwiedziłem. Już z daleka słychać było znajome rytmy We wish you a Merry … światła migotały i znów sporo młodzieży. Nie mogłem dopchać się do frontowych drzwi. Na trawie przed domem, spore grupy młodych ludzi – dobrze się bawiły. Drzwi otworzyła po uprzednim upewnieniu się kto zacz, Maggi… Zen siedział z niepewną miną przy stereo i przygotowywał kolejną muzyczną kasetę.

– Zobacz co ten wariat wymyślił – powiedziała na przywitanie Maggi. – Jesteśmy więźniami we własnym domu.

– A co się stało? – zapytałem.

– Nic się nie stało, tylko zostaliśmy cieciami dla tych – wskazała ręką na okno – Przychodzą tu co wieczór, całymi tabunami, a my musimy po nich sprzątać. Pełno petów, puszek, butelek, krzyki i śmiechy.

– Wyobraź sobie, że codziennie rano muszę zamiatać wokoło – skarżył się Zen.

– To nie możesz zaprzestać? – zapytałem.

– Co ty, próbowałem. Wczoraj dobijali się że już czas na światła bo ciemno się robi. I nie było wyjścia.

– Przedwczoraj to przed 11-tą walili, aby im światła i muzykę puścić bo chcą trochę posiedzieć w miłym nastroju. Paranoja – narzekała Maggi. – Trawa schnie i rośliny nie podlewane, a ten ciągle to włącza – powiedziała z pogardą w tonie, o Zenku.

– A kupiłbyś sobie Multidisc CD Player, to nie musiałbyś tak przy tym ciągle siedzieć – pouczałem go i, w tym momencie, szkoda mi się ich zrobiło, bo o ile sobie dobrze przypominam, to ten pomysł z muzyką, to chyba …ode mnie. Po chwili zacząłem ich pocieszać – Musicie przetrzymać, jeszcze tylko dwa tygodnie do świąt. – Miałem wspomnieć o rachunku za elektryczność, ale po co im psuć świąteczny nastrój.

MERRY CHRISTMAS dla wszystkich.

Wasz Chris

Komentarze

Autor

Krzysztof Deja

Krzysztof DejaKrzysztof Deja mieszka w Adelaide od ponad 30 lat. Jego Dzienniki Poranne i felietony pisane są właśnie z tej "australijskiej perspektywy". W portalu zaczęliśmy je publikować w sierpniu 2003. Z zawodu inżynier, projektujący pojazdy pancerne i inne środki transportu. Z zamiłowania zajmuje się literaturą. Pisuje dla polonijnej prasy. Wiele jego wierszy zostało nagrodzonych. Jest również autorem opowiadań oraz powieści pt. "W kolejce do raju", traktującej o przygodach w trakcie emigracji z Polski.   Więcej jego utworów można znaleźć pod adresem www.australink.pl/krzysztof   http://www.youtube.com/watch?v=vYArdV1Bnoc http://www.youtube.com/watch?v=x-uQbTeD3aA Więcej artykułów tego autora