Czy mogę? Czy mam prawo?
Autor: Teresa Podemska - Abt 25 kwietnia 2007
Rozmowa z Ruby Langford Ginibi, pisarką aborygeńską
Zanim zasiadłam do tłumaczenia fragmentu książki Ruby Langford Ginibi pt. „Don’t take your love to town” („Nie zabieraj swojej miłości do miasta”), którą zawarłam w „Świecie Tubylców Australijskich – Antologii literatury aborygeńskiej”, zapytałam Autorkę o pozwolenie. Nasza rozmowa przebiegała mniej więcej tak:
Halo Ruby, nazywam się Teresa Podemska – Abt, zajmuję się w tej chwili tłumaczeniem z literatury aborygeńskiej, czy zechciałabyś, abym przetłumaczyła fragment Twojej książki?
– Co daje ci prawo zajmowania się sprawami Aborygenów skoro sama nie jesteś Aborygenką?
Przeczytałam większość napisanych przez tubylców książek i publikacji, chcę opowiedzieć polskiemu czytelnikowi o tubylcach australijskich i pokazać mu jak piękna jest ich kultura i tragiczny ich los.
– Nie mogę poznać po Twoim nazwisku skąd jesteś? To znaczy, skąd są Twoi rodzice?
Z Polski.
– Jesteś Żydówką?
Nie. Pół krwi żydowskiej jest mój mąż, a ja jestem córką repatriantów. Moi dziadkowie mieszkali we Francji. Mój tato tam się urodził i wychował. Kiedy wrócił z rodzicami do Polski miał 11 lat. Wtedy w Europie wybuchła druga wojna światowa.
– Acha! I ty sama też jesteś emigrantką tutaj? Kiedy przyjechałaś?
Siedemnaście lat temu.
– Więc widzę, że trochę możesz nas Aborygenów rozumieć. Widzisz to jest nasz kraj i to tutaj, w naszym własnym kraju źle nas traktują. Przepraszam Cię, ale ty jesteś biała i nie wiem czy Ty to potrafisz poczuć? Czy wiesz co to jest cierpienie, tragedia?
Nie wiem, czy potrafię. Mój Tato był w dwóch obozach koncentracyjnych. Mama jest od małego dziecka sierotą, a ja miałam osiem operacji. Więc o cierpieniu wiem z autopsji i opowiadań rodziców. Kiedyś robiłam sztuczne oddychanie swojemu dziecku. Chyba umiem się z bólem utożsamić. Niezbyt dużo wiem natomiast o dyskryminacji, ale w socjalistycznej Polsce cenzurowano nam listy z zagranicy; mój tato siedział z końcem lat pięćdziesiątych w więzieniu za to, że kupił dla nas od chłopa parę kilo mięsa; ojcowie moich dwóch koleżanek siedzieli w więzieniu za poglądy. W Australii też niejednokrotnie spotkałam się z dyskryminacją.
– Możesz tłumaczyć moją książkę, to znaczy, moja kochana, które fragmenty chcesz. Myślę, że Ty masz do tego serce.
Dziękuję Ruby. Życz mi szczęścia.
– Masz je. Nie muszę Ci go życzyć.
Rozmawiała Teresa Podemska-Abt
Ruby Langford Ginibi
Znane tytuły: „Don’t take your love to town” (1988)
gatunek: autobiografia
tematy: bieda, alkoholizm, degeneracja, przestępczość, niskie wykształcenie i budzenie się świadomości Aborygenów, życie tubylców w świecie praw, kultury i języka białych, niski status kobiety i samotnej matki w rodzinie i społeczeństwie
treść: Historia życia autorki w niewiarygodnie trudnych i niesprzyjających warunkach środowiskowych. Opowieść o godności nędzy i rozpaczliwej walce o byt i przetrwanie.
komentarz: W autobiografii Langford nie ma wartościowania, nie ma marzeń i planów. Są proste, bezpośrednie relacje wydarzeń, jest życie pisane językiem kolokwializmów, humoru, dramatu krzywdy. W egzystencji warstw społecznych, o których pisze autorka, moralność jest tylko funkcją padołu życia, gdzie gdzieś na dnie żywota operuje jeszcze uczciwość i honor ale działanie motywuje walka o kęs, łach i materac do spania i dlatego właśnie kradzież i kłamstwo mogą w tym świecie znaleźć uzasadnienie, a żebry i prośba o pomoc nie konstytuują poczucia wstydu. W egzystencji, jaką przedstawia książka, wszystko podporządkowane jest tylko instynktowi, a jeśli coś jeszcze ma w takim życiu sens to tylko miłość do dzieci
Szukanie miłości i dążenie do stworzenia tradycyjnej rodziny składającej się z mamy, taty i dzieci, bo także o tym jest książka Ruby Langford, jest ciągle dzisiaj w wielu środowiskach bardzo istotne. Żywa jest też magia sukni czy ceremonii ślubnej oraz symbol mężczyzny – opiekuna. Książka Langford i statystyki rozwodowe skutecznie eliminują te mity.