Głośne pożary lasów w Australii
Autor: Stan Guzinski 17 maja 2002
Jaki wplyw na zycie mieszkancow Australii maja ostatnio glosne pozary lasow? Przy czym nie chodzi o mieszkancow, ktorym spalil sie dobytek, tylko o pozostalych. Czy na Twoje zycie w Adelaide mialo to jakis wplyw?
Pozary lasow to zjawisko bardziej spoleczne, niz przyrodnicze. Wiekszosc pozarow zostala wywolana przez frustratow, w wieku od lat bodajze dziewieciu, do czterdziestu paru. W tym roku, pogoda w rejonie Sydney im sprzyjala – dlugotrwala susza, temperatura powyzej 40 st.C i silne wiatry. Gdyby taka pogoda zapanowala na przyklad na Tasmanii, to byc moze ona wlasnie stanelaby w ogniu.
Wszelkiego rodzaju polglowki i nieudacznicy zaczely nasladowac tego, ktory pierwszy na ten pomysl wpadl, … i podpalac. Uczeni medrcy tlumaczyli to jako przejaw buntu nieprzystosowanych jednostek, przeciwko ulozonemu spoleczenstwu, manifestacji potrzeby bycia zauwazonym, zemsty za trudne dziecinstwo itd. Normalni obywatele widza w tym raczej zbrodnie, polegajaca na swiadomym podlozeniu ognia i domagaja sie surowych kar. (W nawiasie dodam, ze australijskie spoleczenstwo od dawna domaga sie surowszych kar dla kryminalistow, ale sfery zwiazane z polityka i wymiarem sprawiedliwosci jakby na razie nie braly tego pod uwage.)
W ludziach ofiar nie bylo, ale w majatku i zwierzynie starty byly ogromne.
Ekipy ochotniczej strazy pozarnej z calego kraju, w tym rowniez z SA (Australii Poludniowej), podazyly na pomoc i w rejonie pozarow spedzily po kilka tygodni. Przedstawiano to jako wielka akcje solidarnosciowa, a powracajacy z ogniowego frontu przedefilowali w glorii glowna ulica Adelaide. Niektorym z nich rzady stanowe i gminy przyznawaly odznaczenia. (Byc moze takie pokazowki tez sa potrzebne, bo jak wykazuja badania socjologiczne, chlubiacy sie swoim tradycyjnym altruizmem i bezinteresownoscia Australijczycy, sa coraz bardziej zamknieci na potrzeby innych i ograniczaja sie do spraw swojego podworka i swojej ulicy.)
Slyszalem kiedys relacje osoby, ktora w podobnej akcji solidarnosciowej ochotniczo brala udzial – bodajze wowczas chodzilo o wichury i ulewy w stanie Viktoria. Najbardziej osobie tej utkwily w pamieci wykwintne jadlo i komfortowe pokoje hotelowe (Hilton, czy cos w tym stylu), w ktorych ratownicy zostali zakwaterowani. Wnioskuje z tego, ze dramatycznych sytuacji przezyla ona niewiele.
W Adelaide lato 2001/2002 bylo wyjatkowo piekne – prawie bez upalow. Obawiano sie, ze gdyby i tu one nadeszly, to i tu znalezliby sie nasladowcy frustratow z NSW. Ludzie mieszkajacy na terenie pokrytych lasami Wzgorz Adelajdzkich, przygotowujac sie na ewentualne pozary, zapewne wyczyscili rynny z lisci i galezi, oraz powycinali mogace stanowic zagrozenie okoliczne drzewa i krzewy.
Ja mieszkam w pewnym oddaleniu od wzgorz, wiec wlasciwie te sprawy mnie nie dotyczyly (ale rynny i tak wyczyscilem).
Wracajac do pytania, mysle ze do tych, ktorym jeszcze sie nic nie spalilo, dotarla smutna swiadomosc tego, ze to nie zjawiska naturalne, lecz wspolobywatele stanowia najwieksze zagrozenie. Mnie sie to kojarzy z terroryzmem.
A przyroda? Przyroda powinna sobie poradzic. Australijskie rosliny przez setki tysiacleci przystosowaly sie do pozarow, a niektore z nich podobno dopiero w takich warunkach maja szanse na rozprzestrzenienie sie.