« To juz rok | Strona główna | Mackay i Bowen »

18 marca 2005

To juz rok - styl zycia

Moj relaks nie dotyczy tylko domu. Moj relaks wdarl sie tez w sposob mojego ubierania. Otoz nie pamietam jak dawno temu mialam na sobie kostium...

Moje spodniczki do kolan tez skrocily sie o niezle 15 centymetrow chociaz w porownaniu z panujaca tutaj moda, wciaz sa za dlugie. Generalnie w momencie gdy moj maz chce powstrzymac mnie od kupowania to po prostu trzyma mnie z daleka przede wszystkim od Valley Girl, mojego ulubionego sklepu dla nastolatkow, w ktorym moge zakupic cos co ma inny kolor niz zolty, zielony czy rozowy i w dodatku jest mniejsze niz ubranie dla przecietnego australijskiego nastolatka...

No coz, nie mam zbytnich kompleksow z tego powodu ze jestem szczuplejsza niz 12-letnia przecietna Australijska nastolatka, ale wciaz dziwnie sie z tym czuje. Generalnie ciezko jest okreslic czy ktokolwiek tutaj zyjacy ma jakiekolwiek zachamowania w sposobie ubierania sie badz jakiekolwiek kompleksy dotyczace wagi ciala.
Wciaz tez trzymam sie uporczywie prasowania wiekszosci rzeczy ktore nosze, nawet po tym jak zamienilam 90% ubran na wygodne bawelniane ciuszki.

Ze strachem mysle o mojej niedalekiej podrozy do Europy, kiedy to bede musiala miedzy innymi znowu nauczyc sie chodzic w normalnych butach. Z ubolewaniem patrze na stojace nieuzywane czulenka, ktorych nie jestem w stanie tutaj zalozyc ze wzgledu na temperatury. Nie, nie jest az tak upalnie caly rok, ale nawet w czasie zimy temperatura +18 nie zacheca do chodzenia w krytych pantoflach, czy nawet tych z zakrytymi palcami.

Czy jedzenie nie zaczyna dominowac w moim zyciu za bardzo? Moje zycie coraz bardziej polega na spedzaniu czasu wolnego pomiedzy poranna herbatka, lunchem, popoludniowa herbatka a obiadem. Musze tutaj wspomniec, iz tak jak pracodawca nie placi tutaj za czas lunch’u, placi on za czas ‘Morning Tea’. Cale wiec grupy ludzi okolo 10.30 wyruszaja na swoja dodatkowa 15-to minutowa przerwe, podczas ktorej moga dodatkowo cos przegryzc. Zastanawia mnie, ogladajac ich jedzenie, czemu ten narod ma takie problemy z nadwaga, skoro wiekszosc z nich zajada tak duzo owocow czy salatek. Ja sama wciaz jeszcze cierpie z powodu duzego stopnia wilgotnosci powietrza na tyle, ze jem glownie owoce lub cos bardzo lekkiego.

Wciaz trzymamy sie oboje z Markiem naszej przedmalzenskiej umowy; ja prasuje on zmywa i sprzata. I oczywiscie nadal jego przecietny czas zmywania lub porzadkow to okolo 1 godziny wszystkiego po trochu. Ja jak zwykle reaguje tylko w przypadku bezposredniego zagrozenia zycia. Ostatnio zareagowalam na pozostawiony w duzym pokoju nasz duzy odkurzacz. Kochanie, rzeklam, czy mozesz go uprzatnac? Ale mialem zamiar odkurzyc?!
Tak Mark, ale to bylo w sobote rano, a mamy juz poniedzialek wieczorem...

Jak kazde mlode stazem malzenstwo mamy problemy natury komunikacyjnej. Ja zrzedze a on sie nie potafi nauczyc chocby udawania ze mnie slucha. Ale jest dobrze. Obojgu nam zalezy aby sie dogadac. On przestal plakac za kazdym razem kiedy wydaje pieniadze, a ja pozwalam mu ogladac cricket i czytac co rano gazete. Staramy sie tez duzo rozmawiac, potrafimy siedziec godzinami mowiac... do kota.

Kot wniosl wiele radosci w nasze zycie. W zasadzie nie mozemy sie ruszyc bez niego. Jesli myslicie ze choc w lazience mamy spokoj to mylicie sie. Nawet podczas prysznica siedzi w rogu i nadzoruje mycie. Pewnego razu kiedy obudzilam sie w nocy, kot w pozycji jak sfinks przygladal mi sie. I nie byloby to nic strasznego gdyby nie to ze siedzial na mojej klatce piersiowej...

Moi tesciowie finalnie sprowadzili sie do Brisbane jak wiecie przed swietami Bozego Narodzenia. Do tej pory nawet nie dokucza mi ich bliskosc. Pochlonieci wlasnymi sprawami: jezdzeniem po wystawach budownictwa, projektowaniem domu, lokowaniu pieniedzy w udzialach czy przystosowywaniu sie do zycia w Brisbane nawet nie ingeruja w nasze zycie. Czasem brakuje mi takiej bliskosci z rodzina, wspolnych obiadkow i ploteczek... no coz, po obiadach przygotowanych przez tesciowa wychodze glodna, a o plotkach to juz nie ma mowy.

Jesli chodzi o rodzine Marka to osiagnelam pewien sukces. Otoz niedalej jak dwa tygodnie temu pierwszy raz przeczytalam samodzielnie list od jego cioci i nawet nie prosilam meza o tlumaczenie! Starsza Pani napisala 3strony o swoim ogrodku, ulubionym sporcie oraz naprzykrzajacym sie sasiedzie. Nie, nie, listy cioci Dorothy nie sa tak latwe do czytania. Starsza Pani uzywa skrotow tylko przez siebie znanych i nawet Markowi sprawiaja one problemy.

I tak czas powoli posuwa sie do przodu... wraz z przychodzacymi do mnie kartkami swiatecznymi. Wysylajac kartke czy list do Aussie land, pamietajcie o napisie na kopercie AIRMAIL, bo jak go nie umiescicie to.. noc cos... wielblady...

W kolejnym odcinku - jak spedzam czas wolny.

« To juz rok | Strona główna | Mackay i Bowen »