« Bezdroza Australii | Strona główna | To juz rok - styl zycia »

13 marca 2005

To juz rok

Wlasnie minal 13 Marzec, dzien w ktorym rok temu przylecialam do Australii ze swiadomoscia ze to teraz bedzie moj dom. Jak zmienilo sie moje zycie? Czy zmienilo sie na lepsze czy gorsze?

No coz, dla mnie sama zmiana nie dotyczyla tylko kraju ale takze dostosowania sie do zycia tej drugiej osoby. Wracajac myslami do mojego zycia w Polsce musze stwierdzic ze poziom jego obnizyl sie. Nie, nie jest tak ze zyje mi sie gorzej, zyje mi sie po prostu inaczej i pozmienialy sie drastycznie moje priorytety. Nie jestem juz sama i nie decyduje o tym jak spedzic czas, musze dzielic sie moim czasem z druga osoba. Pisze Wam o roznych rzeczach, ale gdzies zniknelo to co sie dzieje w moim zyciu. Postaram sie wiec uzupelnic te braki, bo chcecie wiedziec jak wyglada takie normalne zycie.

DOM
Uwielbiam ten wszechobecny quennsland’zki relaks. Nie stresuje sie juz porzadkami w domu i bliskoscia sasiadow. Oczywiscie nie mylcie braku porzadkow z brakiem czystosci. Ja po prostu nie latam jak oszalala po domu i nie porzadkuje rzeczy. Zyje spokojnie i dla siebie... no moze dla naszej trojki.
Po kilku tygodniach od momentu wprowadzenia sie do tego domu, przede wszystkim bolaly mnie nogi. W moim mieszkanku nie musialam tak duzo chodzic. Zapisalam sie niedawno do programu ‘10,000 steps challenge’ i postanowilam zmierzyc moja aktywnosc. Okazalo sie ze tylko rankiem, podczas 45 minut robie az 800 krokow?!!!
W miare czasu dostosowuje sie do tutejszych zwyczaji. Nie mam ani jednego kwiatka w domu. ‘Owoce’ moich prac w ogrodku zwiedly i to na tyle jesli chodzi o ten rozdzial mojego zycia.

Nauczylam sie tez zyc w swiecie pojemnikow i chowania wszystkiego co sie da do lodowki. Pajakow nie widuje wcale w domu, za to swoje wysilki skupiam na mordowaniu mrowek. Kiedy ostatnio zaczelam napotykac je w samochodzie, moje mysli kraza wokol kolejnych strategii na pozbyciu sie ich. Podczas moje walki z malymi czarnymi stworami, moj maz poluje na zaby. I to nie na te male zieloniutkie drzewne zabki ale na ropuche brazylijska ktora jest dosc niebezpieczna dla otoczenia, a w szczegolnosci dla zwierzat, szczegolnie dla mlodego kociaka na etapie polowania na wszystko co sie da. Tak wiec kiedy nadchodzi zachod slonca ja skupiam sie na zamknieciu kota wewntarz a moj maz zaopatrzony w latarke i srodek antysceptyczny idzie na polowanie.

Po latach spedzonych na wygladaniu przez okno i sprawdzaniu czy moje auto juz stracilo kolpaki ciezko mi sie przyzwyczaic do otwartych drzwi w domu. Okolica w ktorej mieszkam nie nalezy do zadnej z granic tych bogatych anie tych ubozszych. To po prostu miejsce dla normalnych ludzi. Mhm... nie wiem czy uzylam tutaj dobrego slowa.

Sasiedzi. Tych najblizszych znam, choc niestety wlascicielka mojego rudego przyjaciela Maxa wyprowadzila sie i nowi podnajmujacy zaklocili moj blogi spokoj. Do momentu przed ich wprowadzeniem sie targaly mna lekkie rasistowskie uczucia wzgledem przybyszow z Azji, ale teraz juz mam ochote ich wybic golymi rekami. Nie, nie chce przez to popierac hasla „Australia dla bialych”, chce tylko zamanifestwoc przeciwko bliskosci mieszkania tak roznych kultur jak ja i Azjaci. Nie wiem generalnie co jest przyczyna ich tak glosnego sposobu zachowania i tak wielkiego egoizmu ale ja poki co nie zamierzam przystosowac sie do ich bliskosci. Po czterech tygodniach zycia pomiedzy godzinnymi sesjami wycia dwoch pudli a piskliwym karaoke ich wlascicielki, wraz z otwartym smietnikiem pod moimi oknami powiedzialam dosc. Od momentu wyslania email’a do osoby zarzadzajacej posesja dom obok ucichl. I pisze tutaj o tym dlatego zeby zasygnalizowac Wam jak szybko tutaj reaguje sie na wszelkiego rodzaju skragi. Nie moge tutaj nie wspomniec co przydarzylo sie mojemu koledze z pracy. Otoz on, dumny wlasciciel 13-letniego kota otrzymal pewnego razu liscik z Brisbane City Council, ze jesli nie bedzie trzymal swego milusinskiego w obrebie ogrodzenia to sluzby BCC pofatyguja sie do niego i uspia zwierzaka. W dzielnicy gdzie mieszkaja moi tesciowie, koty blakajace sie po cudzych posesjach wylapuje sie i po 3 dniach, jesli nikt sie po niego nie zglosi, usypia sie.
Na przeciwko mnie mieszka rodzina, malzenstwo z czworgiem dzieci. On kierowca ciezarowki, ona wieczna studentka spedzajaca swe zycie glownie na krzykach na dzieci, sluchaniu Darrena Hays’a oraz manicurze na werandzie z nogami na plocie.
Jedno jest pewne w tym kraju. Nigdy nie wiesz i nie masz wplywu kto zamieszka w domu obok Ciebie. Ludzie zmieniaja tutaj domy czesciej chyba niz prace...

Nie wszyscy tez Aussie interesuja sie tylko wlasnym zyciem. Dwa domy dalej zyje osobnik, ktorego unikam jak moge. Ten mlody czlowiek uwielbia plotki. Po 5 minutach spotkania wiemy wszystko co sie wydarzylo w naszej okolicy w okresie ostatniego polrocza. Jego zycie tez jakby nie ma zadnych tajemnic. W trakcie ciazy jego zony na biezaco docieraja nas swieze informacje na temat samopoczucia przyszlej mamy, imienia i plci dziecka.

Z jednej strony nie moge doczekac sie remontu mojej ‘jaskini kawalera’ a z drugiej strony jestem tym przerazona. Po pierwsze nalezy tutaj napisac o tym, iz wszelkie prace rzemieslnicze sa tutaj bardzo drogie i specjalistow nalezy zamawiac nawet na kilka miesiecy przed. Po drugie, nie mozna zatrudnic jednej osoby, tutejszy rynek chroni prawo ktore mowi ze hydraulik nie moze klasc terakoty. I z jednej strony jestem za, bo jak mowi haslo reklamowe „jak co jest do wszystkiego to jest do niczego” ale z innej , to w calym przedsiewzieciu slowo LOGISTYKA nabiera wtedy dopiero wartosci. Trzecim punktem jest dobor materialow. Niestety problemem tez jest zaopatrzenie sklepow. Jesli chodzi o estetyke wykonczenia i styl to Queensland jest najgorszym miejscem pod sloncem, chociaz caly swiat choruje poniekad na ta sama chorobe ktora sie nazywa ‘wszedzie to samo’.

W kolejnym odcinku styl zycia...

« Bezdroza Australii | Strona główna | To juz rok - styl zycia »