Polska emigracja do Australii – początki i fala po II Wojnie Światowej
Autor: Monika Kowalczyk 21 stycznia 2014
Początki i napływ Polaków do Australii po II Wojnie Światowej
Zbudowana rękami skazańców i imigrantów Australia od wieków uchodziła za krainę niezmiernie odległą. Nawet dzisiaj ów liczący ponad dwadzieścia milionów mieszkańców kraj, jest najsłabiej zaludnionym obszarem świata. Ponad 80% populacji Australijczyków żyje w kilku miastach wschodniego wybrzeża.
Reszta kontynentu jest praktycznie niezamieszkana. I to właśnie te niemal bezludne obszary przypominają o epoce wielkich odkryć, przygód; stanowią ojczyznę kultury, która nadal pozostaje tajemnicza. Trzeba jednak pamiętać, że od roku 1788, kiedy założono w Sydney pierwszą osadę nowej kolonii brytyjskiej, upłynęło zaledwie nieco ponad 200 lat. W czasach, w których na dalekie Antypody płynęło się ponad 8 miesięcy, wieści stamtąd dochodziły nieczęsto i były wręcz nie do sprawdzenia. Trudno się, zatem dziwić, że tak długa podróż i niesamowite opowieści o tej dzikiej ziemi nie zachęcały zbyt wielu Europejczyków do osiedlenia się na nowo odkrytym lądzie. Mimo tej wielkiej tajemniczości Australia przyciąga i kusi do przyjazdu coraz większe rzesze ludzi z całego świata. Do Australii od wielu lat bardzo chętnie emigrują również Polacy.
* * *
Sam proces emigracji Polaków do Australii można podzielić na pięć podstawowych okresów:
Początki(1), napływ Polaków do Australii po II wojnie światowej(2), druga fala emigracyjna(3), młoda emigracja – emigracja lat osiemdziesiątych(4), emigracja po 89 roku i dziś(5).
Początki
Australia dla Polaków była już przedmiotem zainteresowania od czasów wypraw Jamesa Cooka i Jana Jerzego Forstera, czyli od II połowy XVIII wieku. W 1803 roku w Australii na stałe osiedlił się pierwszy Polak, Józef Potowski, który niestety nie przybył tam z własnej woli, ale został zesłany przez władze brytyjskie za kradzież. Już w pierwszej połowie XIX wieku ten tak ogromnie różny od Polski kraj-kontynent stał się polem działania polskich badaczy. Kilka lat życia (1839-1843) spędził tam m.im. Paweł Edmund Strzelecki.(…).
W czasach Wielkiej Emigracji po powstaniu listopadowym Australia okazała się zbyt odległym kontynentem dla Polaków i chętniej wyjeżdżali oni do bliżej położonych krajów Europy, czy Stanów Zjednoczonych. W tym czasie osiedliło się tu na stałe jedynie kilkanaście rodzin. W 1848 roku przybyła do Australii Południowej 146 – osobowa grupa emigrantów śląskich, która postawiła sobie za cel założenie w tej części świata osiedla katolickiego.(…) Do Ślązaków dołączyli się przyjeżdżający później emigranci katolicy. W latach pięćdziesiątych XVIII wieku na Antypody przybywali poszukiwacze złota. W końcu 1914 roku rozpoczął swoje badania w tej części świata Bronisław Malinowski, który przybył do Australii wraz z Ignacym Witkiewiczem, mającym wspomóc badacza, jako rysownik i fotograf, jednak wybuch I wojny światowej spowodował, że „Witkacy” wrócił do kraju. W okresie badań Malinowskiego głównymi skupiskami Polonii w Australii były: Sydney, Brisbane i Melbourne, w tych ośrodkach powstały pierwsze organizacje polonijne, mające na celu kultywowanie polskich tradycji.
W okresie między I a II wojną światową do Australii co jakiś czas przybywali Polacy, ale były to zazwyczaj jednostki lub mniejsze grupy.
W okresie międzywojennym odwiedzali Australię nasi artyści, głównie muzycy, takiej klasy jak Ignacy Paderewski, w 1927 roku (po raz drugi odnoszący sukcesy na tym kontynencie) czy Artur Rubinstein w 1937 roku, którego występy miały ogromne powodzenie.(…) Wobec zwiększającej się liczby emigrantów narodowości polskiej istniała potrzeba otwarcia w Australii polskiej placówki dyplomatycznej. Konsulat Polski utworzono w 1933 roku. Pierwszym konsulem generalnym na Australię i Nową Zelandię mianowano Władysława Noskowskiego.
Napływ Polaków do Australii po II Wojnie Światowej
Czas po II wojnie światowej można przyjąć za okres pierwszej fali emigracji Polaków na ziemie australijskie. W przeciągu zaledwie roku do Australii przybyło półtora tysiąca polskich kombatantów. Byli to najczęściej żołnierze walczący pod Monte Cassino, Anzio, Tobrukiem, zwolnieni z wojska w Anglii, którzy otrzymali pomoc rządu brytyjskiego na osiedlenie się w innych krajach. Sprowadzeni na koszt australijskiego rządu federalnego, zobowiązani byli – na podstawie kontraktu – do dwuletniej pracy we wskazanych przez władze miejscach, za takie same płace, jakie otrzymywali robotnicy australijscy.
Największą grupę emigrantów stanowili jednak w tym czasie tzw. dipisi (od ang. displaced persons, w skrócie DPs – określenie stosowane przez Aliantów wobec osób, które w wyniku wojny znalazły się poza swoim państwem i chcą albo wrócić do kraju, albo znaleźć nową ojczyznę, lecz nie mogą tego zrobić bez pomocy z zewnątrz. W okresie bezpośrednio po zakończeniu II wojny światowej dipisami byli wcześniej wywiezieni na roboty przymusowe na teren III Rzeszy, przede wszystkim z terenów Europy Wschodniej, oraz uwolnieni z obozów koncentracyjnych. Należeli do nich: jeńcy wojenni, Żydzi z obozów śmierci, osoby wcześniej deportowane, internowane, a także ci, którzy na początku wojny szukali azylu w krajach neutralnych, a później dołączyli do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
Podobnie jak kombatanci, dipisi byli wysyłani na dwuletni kontrakt do pracy we wskazanych przez władze australijskie miejscach i zawodach. Dobierano je tak, aby zaspokoić zapotrzebowanie na robotników (głównie niewykwalifikowanych) w dziedzinach zatrudnienia i w rejonach unikanych przez Australijczyków, a zarazem, aby nie dopuścić do natychmiastowej konkurencji o pracę i mieszkania między nowo przybyłymi i społeczeństwem przyjmującym. W liczbie 60 tys. stanowili oni największą narodowościowo grupę (ponad 35%) spośród wszystkich przyjętych wówczas imigrantów z Europy Środkowej i Wschodniej, zakwalifikowanych do kategorii ‘Displaced Persons’. Grupa polskich dipisów charakteryzowała się dużą nad-reprezentacją mężczyzn w wieku od 25 do 39 lat. W przeciwieństwie do emigrantów z innych państw osiedlających się po wojnie na Antypodach Polacy, którzy tam przybywali, nie należeli do dobrze wykształconych. Wynikało to z dwóch zasadniczych powodów: badacze Roger Harris i Jerzy Smolicz przyczynę tego upatrują w procesie podwójnej selekcji osób przybywających do Australii.
Pierwsza selekcja polegała na tym, iż osoby, które przeżyły wojnę na Zachodzie, nie stanowiły proporcjonalnej reprezentacji przedwojennego społeczeństwa polskiego. Akcje wywozów z Polski, przede wszystkim intelektualistów, nauczycieli i przedstawicieli wolnych zawodów, oraz śmierć wielu przedstawicieli inteligencji w czasie Powstania Warszawskiego spowodowały, że niektóre warstwy społeczeństwa polskiego były – wśród osób, które przetrwały wojnę – wyraźnie niedoreprezentowane. Druga selekcja dokonała się przy podejmowaniu decyzji o wyjeździe do Australii. Ponieważ powszechnie wiadomo było, że kraj ten potrzebuje przede wszystkim robotników, osoby z wyższymi kwalifikacjami, i przez to z większymi szansami emigracji także do innych krajów, wybierały inne kierunki migracji, zwłaszcza Anglię, Stany Zjednoczone i Kanadę.
Mężczyźni byli najczęściej zatrudniani przy budowie i utrzymaniu kolei, systemu wodnego, dróg, konstrukcji taboru kolejowego, w leśnictwie, rolnictwie oraz przetwórstwie spożywczym. Kobiety pracowały przede wszystkim, jako sprzątaczki w służbie zdrowia, w hotelach, w pensjonatach, w restauracjach, jako służące w domach prywatnych i jako robotnice w przemyśle spożywczym, tekstylnym i odzieżowym.
Emigranci byli traktowani równo przez rząd australijski. Nie miało znaczenia pochodzenie, klasy społeczne, kwalifikacje. Wielu Polaków pracowało poniżej swoich kwalifikacji i tak też niestety dość często zdarza się i w dzisiejszych czasach.
Po obowiązkowym odpracowaniu trwającego dwa lata kontraktu Polacy stopniowo oswajali się z nową rzeczywistością, zakładali rodziny, kupowali ziemię, domy, przenosili się do innych, większych miast. W tym okresie zaczęły powstawać w Australii kolejne organizacje polonijne. Niektóre z nich przetrwały do dziś. Polacy chcieli się przez nie integrować, podtrzymywać swoją kulturę, tradycje i ojczysty język. W tym czasie zaczęły też powstawać pierwsze teatry emigracyjne, m. in. Teatr Stary w Adelaide (1955).
Tego świata już nie ma. Zostało po nim kilka książek, których już nikt nie czyta, (bo nie ma kto, nawet ich wnuki nie potrafią już czytać po polsku).