Reklama-EduAu

Artykuły Archiwalne

Pędząc na konwersacje

Autor: Krzysztof Deja 23 maja 2012

 

Po sześciu tygodniach wojaży po australijskiej ziemi i wodzie, powróciliśmy z Zenkiem do domu.

Przejechaliśmy w tym czasie ponad 10 tysięcy kilometrów. Odwiedziliśmy kilkadziesiąt miast i miasteczek. Kilka wysp, zatoczek, lasów i wzgórz, nie omijając pustyni. Byliśmy nawet na śniegu w Charlotte Pass i polowaliśmy na krokodyle na rzece Daintree, oczywiście tylko obiektywami aparatów fotograficznych.

Wszystko to będzie pewnie wspominane w przyszłych felietonach, bo wrażeń mamy co niemiara. A kiedy dowiedzieliśmy się, że w sobotę, 19 maja odbędzie się kolejna premiera Teatru Starego w naszej Adelajdzie, to postanowiliśmy zdążyć na to wydarzenie. Jeszcze tego dnia rano byliśmy w stanie NSW (Broken Hill), a już o osiemnastej siedziliśmy na widowni teatralnej Parks Community Centre, Angle Park (tradycyjnego miejsca przedstawień Teatru Starego w Adelajdzie).

Pędząc po drodze, wystraszeni obecnością wielkich orłów, które na środku drogi żerowały na padlinie (głównie kangury i lisy) i w ostatniej chwili salwowały się ucieczką sprzed maski naszego auta, rozważaliśmy, czy się nie zanudzimy na dwuosobowym spektaklu. Czy dwoje aktorów podoła interesująco przekazać tak długi tekst? W końcu to dwuaktowa sztuka.

O samej „Sztuce konwersacji” Kazimierza Brandysa, bo tak nazywa się to przedstawienie, nie wiedzieliśmy wcześniej nic. Czytałem, czy widziałem kilka dzieł tego autora (m.in. Wariacje pocztowe, Matka królów, Jak być kochaną) ale tego utworu nie znałem. Autor napisał to opowiadanie na 10 lat przed śmiercią, na emigracji gdzie żył od dawna. Umarł w Paryżu w 2000 roku, w wieku 84 lat.

Muszę wyznać, że początek był dla nas dość trudny. My ciągle w wakacyjnym nastroju, na pełnym luzie, a tu zmuszają nas do intensywnego śledzenia skomplikowanych życiorysów ludzi z moralnymi dylematami. Wymagało to od nas nieco wysiłku aby się „przekalibrować”.

Na scenie Ona i On. W klimacie współczesnego (późne lata 80.) lecz nieco staromodnego saloniku, rozgrywa się akcja, której praktycznie nie ma. Są wspomnienia. Wspomnienia bardzo chaotyczne, poprzeplatane chronologicznie. Rzecz dzieje się we Francji, ale rozmawiają ze soba przedstawiciele pokolenia Kolumbów. Konwersacja tych dwojga, to bezładne na początku próby nawiązania po trzydziestu latach rozłąki nici porozumienia. Niegdyś się kochali. Teraz, w dziennej (i nocnej) Polaków rozmowie na obczyźnie, odkrywają przed sobą uczucia, wspomnienia i przeżycia. Obydwojga życie nie oszczędzało. Ona były adwokat, po wojnie broniła AK-owców w sfingowanych procesach. Oczywiście wiedziała że są niewinni, ale nakłaniała ich do przyznania się do winy w wierze, że w ten sposób zdołają ujść karze. W praktyce często to się nie sprawdzało. Teraz dręczą ją wyrzuty sumienia, prześladuje poczucie winy. Wyjechała z kraju po roku 1956. Osiadła we Francji.

On żyje w Polsce i przyjeżdża pierwszy raz w odwiedziny. W czasie wojny konspirował, po wojnie przesiedział za to sześć lat. To ona broniła go w tym procesie. Potem rehabilitacja i urzędnicza praca do emerytury. Ale to nie wszystko, ich życie osobiste jest jeszcze bardziej skomplikowane. Obydwoje dźwigają pokaźny życiowy bagaż zwany po prostu – ludzkim nieszczęściem. A do tego wszystkiego wymieszany z wydarzeniami historycznymi od powstania warszawskiego, przez stalinizm aż do zmian zachodzących w ostatnich latach.

Ta konwersacja raz ich zbliża, raz oddala. I tu czas wspomnieć o bohaterach tego wieczoru: Jolancie Ratuszyńskiej i Marku Kobyłeckim odtwarzających te niełatwe role. Przez półtorej godziny trzymają nas w napięciu, chwilami też rozbawiają, przekazując bardzo sugestywnie sposób myślenia postaci które grają. Wcielają się w role do tego stopnia, że po pewnym czasie zapominamy, że to grają „nasi”, a odbieramy ich jak realnych bohaterów. Nie powiem nic odkrywczego nazywając ich pracę nad tą sztuką – rolami życia.

Jest jeszcze jedna ważna rola! Ktoś to przecież musiał przygotować, pracować z aktorami, skierować ich emocje na pewne tory, uwypuklić ważność pewnych sentencji, akcentów. Wydobyć klimat z przedstawienia… Tym Kimś jest Ewa Leśniewska. I jej należą się słowa uznania za reżyserię. Przy tym wszystkim dobrze dobrana scenografia, światło i dźwięk dopełniają świetności tego przedstawienia. To wszystko zauważył też p. Daniel Gromann, Konsul Generalny RP, obecny na premierze.

Podkreślam jeszcze raz – sztuka łatwą nie jest i nie każdy znajdzie satysfakcję intelektualną w oglądaniu tego przedstawienia. Bo to ani łatwe, ani lekkie, a często nieprzyjemne. Tak jak życie.

 

Krzysztof Deja
ps. Z przyjemnością informuję, że podczas moich wojaży, moje opowiadanie pt. Emigrancka wola, zostało wyrożnione na konkursie literackim na temat emigracji. Więcej o tym na stronie http://www.favoryta.com/

teatr1a.jpg

aktorzy
teatr2a.jpg

Ona i On
teatr3a.jpg

aktorzy z rezyserem (w srodku)

 

teatr4a.jpg

aktorzy, rezyser i konsul RP p.Gromann (z prawej)

Komentarze

Autor

Krzysztof Deja

Krzysztof DejaKrzysztof Deja mieszka w Adelaide od ponad 30 lat. Jego Dzienniki Poranne i felietony pisane są właśnie z tej "australijskiej perspektywy". W portalu zaczęliśmy je publikować w sierpniu 2003. Z zawodu inżynier, projektujący pojazdy pancerne i inne środki transportu. Z zamiłowania zajmuje się literaturą. Pisuje dla polonijnej prasy. Wiele jego wierszy zostało nagrodzonych. Jest również autorem opowiadań oraz powieści pt. "W kolejce do raju", traktującej o przygodach w trakcie emigracji z Polski.   Więcej jego utworów można znaleźć pod adresem www.australink.pl/krzysztof   http://www.youtube.com/watch?v=vYArdV1Bnoc http://www.youtube.com/watch?v=x-uQbTeD3aA Więcej artykułów tego autora