Rok 2005 przyszło mi spędzać w Australii i szczerze mówiąc, nie
narzekam z tego powodu.
To wspaniała przygoda zobaczyć na własne oczy czerwony kontynent i
zasmakować życia w „Down Under”, jak często mówi się o Australii, czyli
„tam na dole” – po drugiej stronie globusa.
Jestem w Południowej Australii, a dokładnie w Adelajdzie,
od pierwszego stycznia. Miałam więc okazję zaobserwować zmianę pór roku.
Kiedy pierwszy raz postawiłam stopę na australijskiej ziemi, było upalne
lato, a drugiego stycznia byłam na plaży. Jednak teraz, kiedy w Polsce
jest coraz cieplej, tutaj jest zimno i częściej pada.
Stolicą Południowej Australii jest licząca sobie ponad 1,1 miliona
mieszkańców Adelajda. Można ją opisać łatwo i szybko: miasto położone
nad morzem i otoczone wzgórzami (czasem o wysokości kilkuset metrów n.
p. m.). Pomiędzy nimi rozciąga się miasto, podzielone ulicami i drogami
na kwadraty i prostokąty, w którym panuje pruski porządek. Centrum
Adelajdy (City) to dzielnica wieżowców: banków, siedzib wielkich firm i
ogólnie mówiąc – biznesu. Jednak obok drapaczy chmur w krajobraz centrum
wpisane są wspaniale utrzymane budynki z pierwszej połowy XIX wieku,
czyli czasu pierwszych europejskich osadników w Południowej Australii.
City jest oczywiście pełne ekskluzywnych sklepów, dobrych restauracji i
zawsze panuje tam tłok. Najpopularniejszą ulicą jest Rundle Mall, a
ulubionym miejscem spotkań „świnki”, czyli odlane z brązu rzeźby
czterech
świnek, usytuowane mniej więcej w połowie długości deptaka! Wokół tej
centralnej dzielnicy Adelajdy rozciągają się niezliczone dzielnice
domków jednorodzinnych.
Australia to kraj, w którym żyją ludzie z całego świata.
Dzięki odpowiedniej polityce imigracyjnej można tu spotkać reprezentantów
chyba wszystkich krajów i wszystkich religii. W dzielnicy, w której
mieszkam jest kilkanaście kościołów – każdy innego wyznania. Panuje
jednakże pełna tolerancja, a wszelkie próby wzniecania niepokojów
etnicznych, na przykład podczas rozgrywek sportowych są skutecznie
ukrócane. Dzieci już od przedszkola uczą się szanować wszystkich ludzi
niezależnie od wyznania czy koloru skóry oraz wpaja im się poczucie dumy
z wielokulturowości Australii. Uczucie patriotyzmu do kraju przejawia
się również w pieszczotliwym nazywaniu siebie przez Australijczyków:
mówią oni o sobie Aussie (czyt. Ozi), a swój kraj nazywają „Krainą
Aussie”.
Oczywiście sporo jest też ludności rdzennej – Aborygenów, jednak
pomimo ogromnego wsparcia rządu, nie radzą oni sobie zbyt dobrze w
realiach współczesnego świata i najczęściej egzystują gdzieś na
obrzeżach społeczeństwa.
Oprócz angielskiego na ulicy można usłyszeć mnóstwo innych języków.
Te, które są najbardziej popularne to włoski, grecki, chiński, polski,
serbski, chorwacki i wietnamski.
Australia to kraj ludzi przyjaznych, uśmiechniętych,
życzliwie nastawionych do innych. Kierowca w autobusie mówi wsiadającym
pasażerom „dzień dobry”, a po skasowaniu przez nich biletu „dziękuję”.
Australijczycy są bardziej wyluzowani, nie przejmują się drobiazgami,
cieszą się życiem. Najpopularniejszym powiedzonkiem jest „no worries”,
czyli nie ma problemu. Takie podejście okazuje się dobrym sposobem
radzenia sobie ze stresem. Ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu
przez Australijczyków jest organizowanie przyjęć na świeżym powietrzu,
podczas których wszyscy zajadają się ogromnymi ilościami pieczonych na
grillu pyszności. Mowa oczywiście o sztandarowym australijskim barbecue.
Takie przyjęcia są w okresie letnim, który trwa pół roku, albo i dłużej,
organizowane każdego tygodnia.
Australijczycy uwielbiają spędzać czas na wolnym powietrzu, w sezonie
jesienno-zimowo-wiosennym pasjonują się tzw. „footy”, czyli australijską
odmianą futbolu, którą można opisać jako coś pomiędzy rugby, a
amerykańskim futbolem.
Południowa Australia to stan, słynący z festiwali między innymi
filmu, muzyki etnicznej itd. Odbywają się tu również wyścigi konne, a
także samochodowe, ponieważ w Adelajdzie są dwie fabryki samochodów:
Holden oraz Mitsubishi. Dzień wyścigów konnych to dzień urzędowo wolny
od pracy w całej Południowej Australii. Natomiast coroczne wyścigi
samochodowe trwają tu 4 dni (od czwartku do niedzieli) i wtedy mnóstwo
ludzi bierze urlop, więc zakłady pracy, ale także i sklepy czy
biblioteki świecą pustkami!
Wbrew obiegowej opinii na temat Australii, po ulicach miasta nie
skaczą kangury, ale za to dość często można spotkać w przydomowych
ogródkach misie koala, zwłaszcza tam, gdzie są baseny, ponieważ misie
lubią się kąpać! Kangury, wombaty, strusie i inne zwierzęta występujące
w Australii można zobaczyć również w specjalnych parkach, co więcej,
można je tam karmić.
Chociaż jest tutaj naprawdę wspaniale, czasem dokucza tęsknota za
rodzinnym krajem. Jednakże i na to można znaleźć radę, ponieważ w
sklepach można kupić sporo polskich towarów: chrzan, kapustę kiszoną,
ogórki konserwowe i inne. W Adelajdzie jest także polski rzeźnik i w
jego sklepie można kupić, oczywiście oprócz doskonałych wyrobów
masarskich, również pyszne pączki, makowce, polski majonez, żurek i
ogórki kiszone. A ponieważ nie samym jedzeniem człowiek żyje, toteż w
tutejszych bibliotekach można wypożyczyć polskie książki, płyty z muzyką
oraz filmy. Przy czym nie są to żadne starocie, ale najnowsze pozycje
prosto z księgarskich półek! Polskie czasopisma i książki można też
kupić w jednym z „polskich” biur podróży.
Ogólnie mówiąc życie w Australii jest bardzo przyjemne, to co przede
wszystkim urzeka to obok przewspaniałej przygody i uśmiechniętych ludzi
po prostu spokój i luz oraz brak pośpiechu i nerwowości. Australia jest
wspaniałym wielokulturowym krajem, który z każdej kultury wybiera to, co
jest w niej najlepszego i dzięki temu mieszkańcom żyje się tutaj dobrze,
a turystom oko bieleje z zazdrości...
Barbara Bachowska-Marcoll
Fot:
Radek Czyż
P.S. Ten artykuł został opublikowany w Gazecie
Siemianowickiej nr 3 (62) czerwiec 2005 oraz jest zamieszczony na
stronie internetowej:
www.tpss.siemianowice.org.pl w zakładce „Nasi autorzy”. Jest to
strona Towarzystwa Przyjaciół Siemianowic Śląskich, którego jestem
wiceprzewodniczącą, a Siemianowice Śląskie to miasto, z którego
pochodzę. Gorąco polecam tą stronę wszystkim, którzy chcieliby się
dowiedzieć czegoś więcej na temat tego ciekawego miasta!
|