Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

Eliza (13)

Przegląd Australijski, marzec 2008

Drukujemy opowiadanie Oli Szyr z Canberry zatytułowane „Eliza”. To imię dziewczyny, która wspomina Oli swoje perypetie w pierwszych dniach, tygodniach i latach pobytu w Australii. Ponad dwadzieścia lat temu do Australii przybyła wielka rzesza Polaków, tzw. solidarnościowa emigracja. Oto odcinek trzynasty.


Zazdrość

Zazdrość, podejrzenia... to okropna choroba, której nie życzę nikomu. Chodzi mi o tę Kasię. Jest taka młoda i ładna.

Wczoraj wpadam po pracy na moment do Adama i co widzę? Stół zastawiony, wino, kanapki, łakocie... A na kanapie siedzi Kasia i uśmiecha się promiennie.

- Eliza, nie krępuj się, wchodź, napij się z nami wina - zaprasza Adam.

- Dziękuję, ja tylko na chwilę, muszę iść na zakupy. Fajnie Kasiu, że znalazłaś kolegę, który oprowadzi cię po mieście, mnie też on wiele pokazał, gdy przyjechałam do Canberry.

Posiedziałam z nimi z pięć minut i wyleciałam jak z procy. Tak szybko się zaznajomili? A te nasze spotkania, trwające już prawie rok, to diabli wzięli? Co robić? Tak rozmyślając wróciłam do domu i w płacz.

Rozsądek jednak przeważył. - Nie martw się Eliza - mówię do siebie, przecież to tylko kolega, a te rozmowy, te parę parę pocałunków… Przecież nikt, nikomu nic nie obiecywał. Ale niedobre serce kłuło mnie swoimi kolcami.

Pomogły mi książki: o ludziach i ich kłopotach, o wojnach, w których nie ma wygranych, o dramatach miłosnych. Nabrałam dystansu do własnych spraw. No i praca. Musiałam rozwiązać pewien komputerowy problem i to zajęło moje myśli. Prawdopodobnie pojadę do Sydney na dalsze szkolenia, chyba na parę miesięcy. I już zaczęłam rozmyślać o zwiedzaniu, o wycieczkach promem na Manley - nadmorskiej dzielnicy, o niewątpliwych nowych doświadczeniach zawodowych. W weekend chyba wpadnę do Maryli, koleżanki z kursu języka angielskiego. Mówiła kiedyś, że zna parę osób w Sydney, Polaków. Może uda mi się wynająć jakiś tani pokój?

Następnego dnia dzwoni Adam. Zapraszają mnie z Kasią na kawę.

Idę. Jest miło, rozmawiamy o naszych losach w Australii. Ja opowiadam im o moich wycieczkach wokół Canberry, górach na które warto wejść, kangurach z małymi “jowi” w torbach…Udaje mi się zdobyć od Kasi jej numer telefonu.

Dzwonię w niedzielę i zapraszam ją do siebie. - Przyjdź – powiadam - choć na godzinkę, zobaczysz jak mieszkam. Przywożą ją rodzice i postanawiamy razem zrobić tort.

Kasia opowiada, jak to rozmyślała o tym, żeby pozostać w Australii, ma tu krewnych, ale… W domu, w Polsce, czeka na nią narzeczony, więc chyba wróci. - Lubię Adama, mówi - nawet go zaprosiłam do Warszawy, pokażę mu miasto. Wiesz? On jest spod Krakowa, chce wracać do ojczyzny, bardzo tęskni.

Może to dziwne, ale zaprzyjaźniamy się. Może to za duże słowo, ale nić sympatii jest. Wracam więc do pracy trochę spokojniejsza.

Idąc na kawę w czasie przerwy w pracy (tzw. lunch), widzę wolny stolik, na zewnątrz kawiarni. Biorę „flat white”, czyli kawę z mlekiem, i rozglądam sie wokół. Tak jak ja, wiele osób z okolicznych biur zaczyna swoją wędrówkę wokół sklepowego centrum. Poubierani dość elegancko, mężczyźni w spodniach do kolan, na nogach białe, bawełniane podkolanówki, elegancie buty. Jest ciepło wiec krótsze spodnie są popularne. Niektórzy zamawiają ciepły posiłek, inni kanapki.

W pewnym momencie dosiada się do mnie pan z sąsiedniego departamentu. Znam go z widzenia, więc uśmiecham się przyjaźnie i zaczynamy rozmowę.

Okazało się, że przyjechał na kontrakt do pracy z Perth, stolicy Zachodniej Australii.

Tak jak ja. Rozmawiamy więc o Australii, o jej unikalnej florze i faunie.

Pan Daniel interesuje się ptakami, wymienia mi specyficzne dla Australii rodzaje ptactwa: Galah, Crested Pigeons, Crimson Rosela, Eastern Rosela, Black and White Cockatoos, Gang-gang Cockatoos. Sporo czytał na ich temat. Przyjemnie I ciekawie się rozmawiało, ale... Koniec lunchu, musimy wracać do pracy. - Może następnym razem przyjdzie pani na kawę, zapraszam - proponuje Daniel. - Oczywiście, często zaglądam do tej kawiarni. Uśmiecham się, biegnę do biura, nie mogę się spóźnić, bo tutaj jest dość surowa dyscyplina pracy.

Kierownik.

W biurze przydzielono mi nowe zadania I nowego kierownika. Dość przystojny.

Arab z pochodzenia. Opowiada trochę o swojej rodzinie, o swym dużym domu, który niedawno kupili.

Minęło parę tygodni i pewnego dnia Said, czyli ten kierownik właśnie, prosi aby go odwieźć do domu, ponieważ jego samochód jest w reperacji.

- Eliza, chyba nie masz nic przeciwko temu, aby mi pomóc? Chętnie zgodziłam się, a Said zaprosił mnie na kawę.

- Proszę posiedź trochę ze mną – mówi. - Żona wyjechała na dwa miesiące, nudzi mi się samemu.

Jego dom jest rzeczywiście przestronny, bogato urządzony. Said chwali się, że ma dwa kominki, jeden do ogrzewania domu w zimie, a drugi na drewno, na pokaz, dla gości.

Szybko przygotował kawę i ciasto. - To żona upiekła, mówi, już niewiele zostało, spróbuj jakie smaczne!

- Pan sam gotuje sobie posiłki? - pytam, aby podtrzymać rozmowę. Widzę, że chce abym go zabawiała, a ja właściwie miałam go tylko podwieźć. Czuję się skrępowana w cudzym domu.

- O nie, zobacz, cała lodówka pełna, żona zamroziła jedzenie, bo ja nie lubię gotować, jestem więc zaopatrzony na najbliższe dwa miesiące. Dręczy mnie jednak nuda. Przychodzę do domu, nikt nie czeka… Ale ty Eliza jesteś przecież samotna, czy mogłabyś mnie odwiedzać?

- Jak to, po co? - wpadam w popłoch.

- No wiesz, mężczyzna potrzebuje kobiety. W tym momencie spojrzał na mnie spod oka, widocznie aby sprawdzić moją reakcję.

- Przepraszam Said, muszę już iść, śpieszę się.

- Przemyśl to! - rzuca na odchodne. Podobasz mi się…

- Do widzenia, Said!

Wybiegam prawie z jego domu prosto do samochodu. Byle szybciej! - Ależ ci mężczyźni... myślę sobie, przecież to mój kierownik, jak on mógł!?

Pracujemy dalej, udaję że nic się nie stało, ale za parę dni on znów rzuca mi tę propozycję, tym razem bez ogródek. - Mam ochotę iść z tobą do łóżka!

Odmawiam. Po pewnym czasie jednak zauważam, że mój zwierzchnik przestaje się do mnie odzywać. Zjawia się natomiast główny boss i mówi coś o przeniesieniu mnie na inne piętro. Będę robić coś innego, tutaj nie sprawdziłam się, a właściwie potrzebują więcej ludzi w nowej sekcji.

Muszę się zgodzić, nie mam wyjścia. Jednak po pewnym czasie okazuje się, że dostałam złą opinię. Atmosfera wokół mnie gęstnieje. Biorę więc parę dni urlopu. W międzyczasie dowiaduję się, że mój dawny kierownik Said, wyjechał do swojego kraju.

Ale w pracy ciągle niezbyt przyjemnie, więc chciałabym przenieść się do innego departamentu. Ale nie mogę, bo tu dobrze płacą, a ja mam długi, bo spłacam samochód.


Wspomnienia Elizy spisała Ola Szyr

Zdjęcie: Ola Szyr


Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011