Ted Matkowski: – jestem na wszystkich ważnych spotkaniach i
imprezach, jakie dzieją się wśród australijskiej Polonii, bo taki jest
mój dziennikarski obowiązek. Postanowiłem również zachować dla potomnych
sylwetki wszystkich ludzi, których – jestem o tym głęboko przekonany –
musimy ocalić od zapomnienia
Ted Matkowski
Ted Matkowski z Melbourne – to
najpopularniejsza i najbardziej znana postać w środowisku australijskiej
Polonii. Każdy Polonus doskonale wie, że gdy zechce obejrzeć najnowszy
polski film, albo poznać popularnego aktora, reżysera, piosenkarza,
literata z Polski, to będzie to możliwe dzięki Matkowskiemu właśnie. To
nikt inny, tylko Ted, sprowadzi artystę do Australii i zorganizuje mu
trasę koncertową od Sydney do Perth.
Wszyscy, którzy oglądają polskie programy
telewizyjne i słuchają polskiego radia w Australii, także z Tedem
Matkowskim mają do czynienia. Od kwietnia 2005 roku założona przez niego
firma PUMA MEDIA
jest oficjalnym dystrybutorem satelitarnego programu TV Polonia, TVN
International w Australii i Programu I Polskiego Radia.
Ted Matkowski – promotor i dystrybutor
polskiej kultury i sztuki w Australii – jest także producentem
telewizyjnym i filmowym, który pracuje nie tylko dla TV Polonia, TVN i
Polsatu (programy tych stacji telewizyjnych odbieramy na antypodach),
ale także dla stacji telewizyjnych w Australii i w Europie (Austria,
Niemcy). Jest on wydawcą, dziennikarzem, reporterem, który w swojej
karierze zawodowej rozmawiał z najwybitniejszymi tego świata.
Fotografikiem, którego zdjęcia zdobią okładki magazynów i gazet na
wszystkich kontynentach.
Spotkaliśmy się w Polish Hill River
podczas festynu zorganizowanego z okazji 150 rocznicy osadnictwa
polskiego w Południowej Australii. Ekipa telewizyjna TV Polonia
filmowała to ważne dla australijskiej Polonii wydarzenie.
Czy jest Pan częstym gościem w
Południowej Australii?
– W związku z moim
zawodem bywam w tym stanie bardzo często. Ponieważ mam licencję TV
Polonia, TVN i Polsatu na Australię, filmuję ważne wydarzenia, które
potem oglądamy w programach tych stacji telewizyjnych. Na przykład w
ubiegłym roku, dla TV Polonia, zrealizowałem w Adelaide reportaż z
Mistrzostw Świata w Speedrowerze zatytułowany „Rowerowe sukcesy na
Antypodach”.
By zrealizować w
Polish Hill River półgodzinny reportaż z dzisiejszego spotkania (w
niedzielę, 8 października), przyjechaliśmy do Adelaide już w czwartek,
by przygotować ponad czterominutową zapowiedź festynu, która ukazała się
o godzinie 11.30 w nocy czasu adelajdzkiego w programie „Daleko a
blisko”. Na najbliższą środę zmontujemy trzyminutową informację z Polish
Hill River dla „Wieści polonijnych”. Natomiast 24 października ukaże się
półgodzinny reportaż. To wydarzenie, poprzez TV Polonia, będzie oglądał
cały świat.
A jakie są pana osobiste wrażenia z
Polish Hill River?
– Bardzo różne. Z jednej strony
jestem bardzo zadowolony, że tyle serca i tyle fascynacji Polakami
wyraził w swoim przemówieniu premier waszego stanu Mike Rann i jego
przyrzeczenie, że podwoi każdego dolara, którego polska społeczność
zbierze na rozbudowę i utrzymanie muzeum. Z drugiej strony zdziwiony
jestem, jak mało młodych ludzi jest tutaj z nami. Obawiam się, bo nie tylko dzisiejszy festyn to
potwierdza, że coraz trudniej jest ich wciągnąć do działania na rzecz Polonii.
Obserwujemy pewne zjawisko, które moim zdaniem odgrywa ważną rolę
– nie mamy głodu polskości! Z jednej strony to bardzo dobrze, że tak się
dzieje. Są komputery, jest internet, 3 kanały telewizyjne na żywo, a do
tego jeszcze I program Polskiego Radia. Ludzie mogą słuchać i oglądać,
czytać gazety – sprowadzać je z Polski albo czytać w internecie
najnowsze wiadomości. Dawno, dawno, czyli dwadzieścia parę lat
temu, gdy do Australii przybyłem, odczuwaliśmy najprawdziwszy głód
polskości! Chodziliśmy wtedy na koncerty, popieraliśmy wszelkie imprezy
polskie, żeby się gdzieś spotkać, wymienić wiadomości. Dzisiaj, nawet na
najlepszego artystę sprowadzonego do Australii, na pięć czy sześć
koncertów w różnych miastach przyjdzie w sumie tysiąc, tysiąc sto ludzi.
Jest mała grupa, która bardzo, bardzo chce, żeby artyści przyjeżdżali,
ale dla garstki wybranych trudno to robić. Finanse!
Ta garstka wybranych to często
najstarsze pokolenie...
... nie, nie, nie. Chciałbym zaprzeczyć
temu powszechnemu mitowi, że starsza Polonia to jest „ta bardzo dobra,
ta która popiera”... A nagminnie potępia się tę młodszą. Po prostu
starsza Polonia ma większy problem z dotarciem do informacji z Polski,
więc jest bardziej spragniona tego typu kontaktów z krajem.
Gdy już o tym mówimy, to chciałbym przy
okazji zwrócić uwagę na takie zjawisko: ludzie często do mnie dzwonią w
sprawie telewizji i mówią w jakimś momencie: – aaaa, to ja sobie
wypożyczę kasetę z tym nagraniem! Kasetę, oczywiście piracką, kradzioną
z naszego programu. Dlatego nasi abonenci muszą niestety płacić więcej
za abonament miesięczny, bo zbyt wielu korzysta z nielegalnych nagrań.
„Porządność” jeśli mogę tego słowa użyć, nie idzie w parze z wiekiem.
Lubimy kombinować, trudniej nam uczciwie zapłacić za coś, z czego
korzystamy. Pewnie to pierwsze lepiej smakuje. Gdyby każdy nasz abonent
TV namówił swego znajomego czy znajomą na wykupienie abonamentu, czyli
na uczciwość, bylibyśmy w stanie obniżyć koszt do 50 dolarów miesięcznie
za trzy kanały telewizyjne i jeden kanał radiowy, a wkrótce będą
prawdopodobnie trzy. Teraz niestety jest tak, że płacą tylko
niektórzy...
Rozumiem Pana ból – dystrybutora tych
programów, niestety ma Pan rację. Chciałabym jednak zapytać
dziennikarza: czy jest Pan typowym reporterem telewizyjnym, który
obsługuje wyłącznie bieżące wydarzenia?
– Owszem, jestem na wszystkich ważnych spotkaniach i imprezach, jakie
dzieją się wśród australijskiej Polonii, bo taki jest mój dziennikarski
obowiązek. Postanowiłem również zachować dla potomnych sylwetki
wszystkich ludzi, których – jestem o tym głęboko przekonany – musimy
ocalić od zapomnienia. Robili oni i robią wspaniałe rzeczy w naszym
środowisku. Dlatego przy każdej możliwej okazji, nawet bez konkretnego
zamówienia TV, dokumentujemy ich działalność, przeprowadzamy i nagrywamy
z nimi wywiady. Czy ktoś w Polsce wie, że w Melbourne mieszka Gwidon
Borucki, pierwszy mąż Renaty Bogdańskiej, późniejszej żony generała
Andersa, znany aktor i piosenkarz, który był pierwszym wykonawcą pieśni
patriotycznej „Czerwone maki na Monte Casino”? Staruszek ma w tej chwili
93 lata i świetnie się miewa. Zrealizowaliśmy reportaż dla TV Polonia
zatytułowany „Czerwone maki Gwidona Boruckiego”, w którym nasz bohater
opowiadał między innymi o tym, w jaki sposób przez noc tworzyli tę
pieśń. Feliks Konarski (pseudonim artystyczny Ref-Ren) pisał słowa, a
Alfred Schütz komponował muzykę...
Przygotowujemy półgodzinny, a może
40-minutowy program dla polskiej telewizji, o najsłynniejszym w
Australii kompozytorze muzyki orkiestrowej i filmowej. To Cezary
Skubiszewski. Film, do którego napisał muzykę, będzie prawdopodobnie
zgłoszony do Oscara w najbliższym czasie. Skubiszewski jest laureatem
dwóch „australijskich Oscarów” (nagroda Australijskiego Instytutu
Filmowego), za filmy „La Spagnola” i „Faceci w butach”. Ponadto –
Nagrody Kompozytorów Australijskich (Australian Composers Award) oraz
Nagrody Krytyków Nowojorskich (New York Critics Award).
Lech Paszkowski – polski pisarz,
publicysta, autor prac historycznych, podróżnik, który starał się
odwiedzić wszystkie miejsca, w których przebywał Paweł Edmund
Strzelecki. Autor ponad 60 artykułów, szkiców i recenzji książek
publikowanych także w Londynie. W australijskiej prasie opublikował
szereg artykułów biograficznych o Polakach osiadłych na stałe lub
przebywających czasowo w tym kraju.
W TV Polonia ukazały się już, między
innymi, wywiad z Janem Benny-Wojciechowskim, kolekcjonerem i
górnikiem opali. Reportaż z XX Olimpiady Niesłyszących w Melbourne
zatytułowany „Złoto zdobyte w ciszy”. Film dokumentalny o sydneyskim
festiwalu Mardi Gras, itp.
Już z tego króciutkiego przeglądu widać,
że australijska Polonia jest bardzo interesująca?
– Nie jestem pewny, czy powinniśmy operować tym słowem: Polonia.
Nie rozumiem.
– Mnie interesują ludzie mówiący na
codzień lub potrafiący mówić po polsku, którym nie jest obojętna polska
kultura i sztuka. Oni niekoniecznie zaliczają się do Polonii. Bardzo
rzadko się o tym mówi, ale jest wiele osób, na przykład wyznania
mojżeszowego, czyli Żydów polskich, którzy zainteresowani są
polską kulturą i sztuką, są abonentami naszej polskiej telewizji, ale
oni raczej nie zaliczają się do Polonii. A to dla mnie – dziennikarza –
szalenie ciekawe środowisko.
Jak dużą ekipą Pan kieruje?
Jurek Starzyński
– Zatrudniam pracowników na tzw. prace
zlecone. Na przykład dzisiejszy kamerzysta – pan Jurek Starzyński
– przeszedł na wcześniejszą emeryturę z SBS w Sydney. Przez dwadzieścia
parę lat był tam czołowym kamerzystą. Zawsze dobieram sobie
współpracowników w zależności od zlecenia. Jeśli obsługuję imprezę
sportową, wiem, że jest potrzebny kamerzysta o innym temperamencie, niż
do rozmowy z intelektualistą. Dodam jeszcze, że dysponujemy nie tylko
profesjonalnym i doświadczonym zespołem, ale i najnowocześniejszym
sprzętem do nagrywania.
Jakie są pańskie plany zawodowe do
końca tego roku?
– Może nie powinienem jeszcze o tym mówić,
ale największym projektem jest przygotowanie filmu o Pawle Edmundzie
Strzeleckim, wspaniałym odkrywcy Australii. Postanowiłem zrobić
kreskówkę dla dzieci i młodzieży w tym kraju. W Polsce pracuje nad
scenariuszem pani Wiesława Sujkowska, co gwarantuje powodzenie. Dostałem
od niej pierwsze osiemdziesiąt stron do przeczytania. To fantastyczny
materiał!
A czy nie myślicie o tym, by zrobić
film fabularny o Strzeleckim?
–Trzeba być realistą i wiedzieć
czego się chce. Nam zależy na tym, żeby Australijczykom i ludziom na
całym świecie przybliżyć tę znakomitą postać. My Polacy jesteśmy małą
grupą w Australii i trudno oczekiwać, żebyśmy byli w stanie sfinansować
taką wielką sprawę jak film o Strzeleckim. Ale dziwi mnie, że żadna
firma, żadna instytucja australijska nie wpadła na ten pomysł, a jeśli
nawet wpadła, to nic nie zrobiła do dzisiaj i nie ma nawet krótkiego
dokumentu o naszym wielkim rodaku.
Może i do tego dojrzeją. Ostatnio
Australijczycy zaczęli bardziej przejmować się swoją historią.
–Ja myślę, że jest to również
kwestia, na ile Polonia australijska jest w stanie lobbować w określonej
sprawie. Choćby dziś: przyjechał premier i w chwili słabości, jeśli mogę
to tak określić, obiecał pieniądze. Nie wątpię, że słowa dotrzyma.
Chodzi mi o to, byśmy podchodzili do pewnych spraw mniej emocjonalnie, a
bardziej w sposób ludzki docierali do ludzi, którzy decydują o wielu
sprawach, do polityków, a wtedy będzie nam – Polonii – dużo łatwiej
pewne rzeczy osiągnąć.
Wróćmy jeszcze do pańskiej pracy. Czy
dla polskiej telewizji filmujecie również piękne australijskie widoki i
pejzaże?
– Krajobrazowych
programów staramy się nie robić, ponieważ byłoby to marnowanie czasu na
antenie. Przyrodę doskonale pokazują inne kanały telewizyjne, np.
National Geographic. My robimy po prostu to, czego inne stacje nie
robią. Powiem nawet więcej, że jeśli my czegoś nie pokażemy, to nikt
inny też tego nie zrobi. Choćby dzisiejszy festyn. Jeśli TV Polonia tego
nie pokaże, to kto? Tak więc przyrodnicze filmy pozostawiamy do
realizacji innym wyspecjalizowanym kanałom telewizyjnym, bo zrobią to
lepiej od nas.
Telewizja Polonia odbierana jest na
całym świecie...
– ... i
stąd mały problem. Trudno bowiem zainteresować tym samym
programem Polaków z Kazachstanu i Polaków mieszkających na Green Point w
Stanach Zjednoczonych. Ciężką więc rolę ma TV Polonia do spełnienia.
Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.
Rozmawiała Lidia Mikołajewska
|