— Nie przepadam za jajami na boczku i tostami — wyznaje Robert
Makłowicz
— „Bóg was hojnie obdarzył... Was, mieszkańców Australii.
Cudowną krainą pełną słońca i cudów natury. A do tego jeszcze
produkujecie najwyższej jakości artykuły żywnościowe, cenione na rynkach
całego świata. Ryby i owoce morza, oliwki, wino, przyprawy, mięso i inne
specjały cenione przez smakoszy”.
Taka jest opinia Roberta Makłowicza, najsłynniejszego polskiego
kucharza i obieżyświata, który te właśnie kulinarne cuda postanowił
pokazać polskim telewidzom. Jest im doskonale znany. Od siedmiu lat
prowadzi w drugim programie Telewizji Polskiej program zatytułowany
„Podróże kulinarne Roberta Makłowicza”. W pierwszych odcinkach tego
programu, siedem lat temu, odwiedzał różne części Polski i gotował na
ekranie rozmaite regionalne potrawy opowiadając przy okazji historyczne
ciekawostki dotyczące tego regionu i sekrety lokalnej kuchni.
W ostatnich latach program ten rozrósł się ogromnie i Robert
Makłowicz jeździ z ekipą telewizyjną po całym świecie, by w naturalnych
dekoracjach, w plenerze gotować różne lokalne potrawy. Stał się więc
popularyzatorem smacznej kuchni i ciekawych krajów. Nie tylko na
telewizyjnym ekranie. Pisze na ten temat książki.
Ostatnio był w Australii. Także w Południowej Australii, gdzie
nakręcił trzy spośród sześciu odcinków programu pokazującego cuda
australijskiej kuchni i wspaniałej australijskiej przyrody.
Z wykształcenia Robert Makłowicz jest historykiem, który zajmuje się
kulinariami. Z zawodu jest krytykiem kulinarnym.
— Kuchnia jest wynikiem historii danego miejsca — powiedział w
wywiadzie dla radia PBA-FM udzielonym Stanowi Guzińskiemu,
szefowi portalu internetowego www.australink.pl. — Mówiąc o kuchni
nakreślam tło historyczno-kulturowe, bo dopiero wtedy jedzenie w danym
miejscu staje się logiczne i zrozumiałe. Jedzenie australijskie? To
tygiel etniczny, kulinarny kocioł, ale to jest właśnie piękne —
powiedział pan Robert.
Kuchnia australijska to – jego zdaniem – przede wszystkim kuchnia aborygeńska,
czyli „prawdziwych australijczyków”. Spróbował więc przypraw miejscowych
używanych od wieków przez Aborygenów oraz ulubioną przez nich rybę baramundi.
Palce lizać!
Jak przystało na historyka Robert Makłowicz odróżnia różne etapy
historyczne Australii i związane z tym zmiany w jedzeniu. Przyznał, że
nie przepada za kuchnią anglosaską, czyli jajami na boczku, tostami itp.
— Nie jestem jej entuzjastą — mówił. — Na szczęście dla kuchni
przyjechali do Australii ludzie z całego świata i nastąpił przechył w
stronę potraw znanych z kuchni śródziemnomorskiej. Niemcy i Polacy
wyrugowali angielską „watę” przywożąc receptury na swoje pieczywo.
Najbardziej niezwykłe dla pana Roberta są wpływy azjatyckie. Dzięki temu
tyglowi kuchnia australijska – jego zdaniem – to najlepsze smaki z
całego świata. Do tego potrawy nie oszukiwane, autentyczne, o co w
Europie bardzo trudno.
* * *
Najważniejszą rolę w przygotowaniu ekipy Roberta Makłowicza do
wyjazdu do Australii odegrało Biuro Rady Handlowego przy Ambasadzie
Australii w Warszawie (Austrade Warsaw), czyli Gosia Hill. Tu na miejscu
ekipą z Polski zajmują się krajowe biura Austrade promujące tutejsze
produkty i kulturę. W ten przyjazd zaangażowana była agenda
australijskiego rządu – Tourism Australia oraz stanowe biura promocji
turystyki.
Ekipa Roberta Makłowicza odwiedziła Australię Południową (Adelaide),
Nową Południową Walię (Sydney), Australię Zachodnią (Perth) oraz
Terytorium Stołeczne (Canberra).
W tej podróży towarzyszył im pan Jacek Ścieżka (na zdjęciu
obok) – przyjaciel Roberta ze szkolnej ławy w Krakowie, mieszkaniec
Adelaide, doskonale znany w naszym polonijnym środowisku.
Lidia Mikołajewska
Polecamy również
fotoreportaż Stana Guzińskiego
|