Red. Andrzej S. Basiński: — „Kurier Zachodni”? To jest kawał mojego życia.
OK, lubimy to robić, ale często idzie nam pod górkę z bardzo różnych
powodów... Niemal po dwudziestu latach wydawania „Kuriera Zachodniego”
redakcja oraz Zarząd Polsko-Australijskiego Towarzystwa Kulturalnego w
Australii Zachodniej z jego prezesem Januszem S. Smendą, zastanawiają
się nad sposobem dalszego istnienia tego czasopisma
„Kurier Zachodni”. To polskie czasopismo kulturalno-społeczne w Australii
wydawane w Perth od 1987 roku. Dziesięć lat później czasopismo przejęło Polsko-Australijskie Towarzystwo
Kulturalne w Australii Zachodniej. Jego redaktorem naczelnym jest
Andrzej S. Basiński, dziennikarz i radiowiec z Warszawy,
który mieszka w Australii od ponad dwudziestu pięciu lat.
Jak
przystało na zawodowca, Andrzej Basiński pozwala australijskiej Polonii
na łamach „Kuriera Zachodniego” swobodnie wymieniać poglądy i opinie na
rozmaite tematy. To niewątpliwie sprzyja naszemu – czytelników -
wzajemnemu zrozumieniu i swobodnemu przepływowi informacji.
Na
jego łamach znajdujemy wiadomości na temat (między innymi) ważnych
wydarzeń kulturalnych w Australii – recenzje sztuk teatralnych i
filmowych; poznajemy najnowsze książki wydawane przez naszych rodaków na
Antypodach, ich opowiadania i wiersze; zwiedzamy galerie, w których
wystawiają swoje dzieła. Towarzyszymy podróżnikom w ich eskapadach po
Australii. Czytamy wywiady ze znaczącymi polskimi politykami. Wiemy nie
tylko o tym, co się w Polsce aktualnie dzieje, ale poznajemy też
wspaniałych, światłych Polaków z przeszłości, z których dziś jesteśmy
dumni. Wszyscy pracownicy i współpracownicy tego czasopisma – to
wolontariusze, a więc osoby piszące swoje teksty społecznie. Nie brakuje
wśród nich zawodowych dziennikarzy.
Red. Andrzej S. Basiński
— Mottem „Kuriera Zachodniego” od początku było „Pismo tych, którzy
chcą wiedzieć” oraz to, aby stać ponad
podziałami i docierać szczególnie do tych rodaków, którzy stoją na
uboczu głównego nurtu życia polonijnego. A to przecież większość. To
bardzo trudne zadanie, także z powodów technicznych. Jak do nich
dotrzeć? Jak ich odnaleźć? — pyta red.
Andrzej S. Basiński. I natychmiast dodaje: — Kurier jest pismem
ekskluzywnym w tym sensie (i tylko tym), że nie stawia na masówkę – a to
ze względu na swój charakter. Przed laty postanowiliśmy wydawać pismo
kulturalne, więc porady życzliwych osób, aby dla ratowania pisma
zamieszczać na przykład horoskop, przepisy kulinarne, pisać o wróżbach... nie
przemawia do nas. Są miejsca do tego typu publikacji, ale „KZ” nie jest
jednym z nich...
Dlaczego z takim naciskiem podkreśla Pan, że horoskopów i wróżb nie
będzie i mówi o „ratowaniu pisma”?
— Bo
niemal po dwudziestu latach wydawania „Kuriera Zachodniego” redakcja
oraz Zarząd Polsko-Australijskiego Towarzystwa Kulturalnego w Australii
Zachodniej z jego prezesem Januszem S. Smendą, zastanawiają się nad
sposobem dalszego istnienia tego czasopisma. Wiadomo, że możliwe ono
będzie dopiero po spłaceniu zaciąganego przez lata kredytu bankowego
na kupno i naprawy sprzętu do jego produkcji. Od paru lat dług ten utrzymuje się na
poziomie 15 tysięcy dolarów australijskich i mimo naszych starań, nie
maleje. Dziś wszelkie jego spłaty pochłaniane są głównie przez bankowe odsetki.
Od
jak dawna gniecie was ten dług?
Przygotowany numer czeka na wydanie
— Powiem tak: Kurier urodził się w... długach, w tym sensie, że pierwsze
wydania finansowaliśmy sami z prywatnych funduszów. „KZ” od
początku nie przynosił dochodu, ale też nie dla zysku wydawaliśmy to
pismo. Chcieliśmy, aby miesięcznik był upowszechniany bezpłatnie,
aby żył tylko z reklam. Szybko okazało się to marzeniem. Miesięcznik był
wprawdzie niedochodowy, ale na ogół wpływy ze sprzedaży bilansowały się
z kosztami druku. Byliśmy zadowoleni, że robimy coś, co się czytelnikom podoba, a i sami
czerpaliśmy z tej pracy wiele satysfakcji. Koszty druku pokrywały się z
wpływami ze sprzedaży i reklam.
Na
co konkretnie szedł ten nieszczęsny kredyt bankowy?
—
Wiadomo było, że jeśli chcemy wydawać pismo na przyzwoitym poziomie
technicznym, musimy się skomputeryzować. Nie widzieliśmy innego wyjścia.
To był rok 1988. Ówczesne urządzenia do drukowania gazety i jej
technicznej obróbki kosztowały majątek. Zaciągnęliśmy więc kredyt, który
później spłacaliśmy między innymi wykonując prace zlecone na rzecz Kuriera
(typesetting w różnych językach, itp.) Wszystko grało dopóty, dopóki ten
sprzęt nie zaczął się zwyczajnie sypać! Stary sprzęt komputerowy i stare
oprogramowanie zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Niezbędne więc były
kosztowne naprawy i kupno nowego sprzętu.
Do tego mój nie najlepszy stan zdrowia powodował, że Kurier zaczął
ukazywać się rzadziej, a czasem bardzo rzadko. A to oznaczało także
ograniczony obrót gotówki, czyli coraz większy jej brak. Dług się
powiększał a z nim rosły koszta jego obsługi. Nasze próby uzyskania australijskich grantów nie przynosiły
pozytywnych rezultatów, bo byliśmy po prostu za biedni, bez majątku i
aktywów... A kto lubi
biednych?
Nikt nie lubi. Znaleźliście się w zaułku bez wyjścia?
— Póki
istnieje dług, trzeba go spłacać. Jednak nie jest to sposób, by iść do
przodu. Nawet zamknięcie „KZ”
nie wchodziło w rachubę, bo trzeba by zwrócić przedpłacone prenumeraty,
a gotówki brak.
Nie
wytrzymaliście więc i w końcu zwróciliście się do swoich czytelników z
prośbą o pomoc...
grafika Henryka Szydłowskiego
— ... nie ukrywam, że dla nas bardzo
ważny był także sygnał, czy Kurier ma jeszcze jakąś rolę do
spełnienia.
I co się okazało?
—
Reakcja na apel wydawcy i redakcji z prośbą o wsparcie finansowe
przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Tu pragnę jak najserdeczniej
podziękować wszystkim, którzy odpowiadają na nasz apel. Rośnie lista darczyńców z
Australii, którą
publikujemy tymczasem w internecie.
Henryk Szydłowski,
malarz i grafik mieszkający od lat w
Perth, podarował redakcji dwanaście swoich grafik z prywatnej kolekcji
na aukcję, z której dochód artysta przeznaczył na pomoc finansową dla
nas. Aukcja, którą poprowadziła Maria Kuczborska (nota bene
współzałożycielka Kuriera!),
odbyła się w niedzielę, 13 sierpnia 2006 r. w nowej sali Domu Polskiego
w Maylands. Klub Polski w Bellevue przeznaczył
dochód z loterii fantowej podczas Balu Świętojańskiego na pomoc
finansową dla Kuriera. Obok korzyści finansowych akcja przyniosła
nam, i mnie osobiście, ważne odpowiedzi na ważne pytania. Czy Kurier
jest potrzebny? Czy zrobić jeszcze jeden wysiłek, aby zachować pismo?
Wiemy przecież jak trudno powołać je do życia. Dla mnie osobiście jest
to wielkie wyzwanie. Bo niemal równocześnie z Kurierem podjąłem się
nadawania polskiego radia w Perth, od 1988 roku. A to też wymaga sporego
nakładu pracy. A sił coraz mniej. Jednak w obliczu tego niesamowitego
poparcia trzeba się sprężyć i wycisnąć z tej człowieczej gąbki wszystko
to, co jeszcze tam gdzieś tkwi... Pani najlepiej wie, że nasza praca
wydawnicza to ogromny nakład sił i pracy, i czasu. „Kurier Zachodni”?,
to jest kawał mojego życia. OK, lubimy to robić, ale często idzie nam
pod górkę z bardzo różnych powodów...
Jaki los czeka to cenione wśród australijskiej Polonii czasopismo?
—
Wszystko zmierza ku lepszemu. Dzięki dotychczasowemu finansowemu
wsparciu zamówiliśmy już nowy program komputerowy, który umożliwi nam
otworzenie zablokowanych plików, w tym złożonego do druku najnowszego
numeru Kuriera. Czekamy na realizację zamówienia. Musimy wymienić też sprzęt komputerowy na nowy i
sprawny. Spróbujemy jeszcze raz postarać się o grant... Usprawniamy
kolportaż „Kuriera Zachodniego”. Lata doświadczeń nauczyły nas, że
kolportaż w sieci sklepów z gazetami jest kosztowny i mało efektywny.
Dlatego rozprowadzamy czasopismo w prenumeracie i w niektórych miejscach
odwiedzanych przez Polaków.
Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.
Lidia Mikołajewska
Zwracamy się do naszych
Internautów i Czytelników „Panoramy w sieci” z prośbą o wsparcie
„Kuriera Zachodniego”. Wśród Was nie brakuje ludzi z pomysłami. A Kurier
potrzebuje między innymi POMYSŁU w jaki sposób lepiej upowszechniać
czasopismo, zdobywać reklamodawców i sponsorów, itp. Zajrzyjcie na
stronę
„Kuriera Zachodniego”i podpowiedzcie jeszcze inne rozwiązania.
A ponadto na ten Apel można odpowiedzieć
wpłacając na konto bankowe swoją dotację lub przesyłając czek albo
przekaz pocztowy.
- Dotacja za pośrednictwem przelewu online
Należy wejść na stronę internetową swojego banku, wybrać opcję
„PayAnyBody” wpisać numer konta 306031 0388950.
Konto pod nazwą "Polish
Australian Cultural Society WA Inc." znajduje sie w BankWest (klienci
tego banku opuszczają pierwsze trzy cyfry numeru, tj. 306). W "Reference" wpisujemy swoje imię i nazwisko.
- Dotacja
za pomocą czeku / przekazu pocztowego
Czek lub przekaz pocztowy wystawiamy na
„Kurier Zachodni” – na odwrocie
wpisujemy swoje imię i nazwisko oraz słowo "Apel".
Stan Guziński Lidia Mikołajewska
|