Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

Przed 35 laty na Ottoway

Przegląd Australijski, sierpień 2008

Dzieje tego Domu są nierozerwalnie związane z losami adelajdzkiej Polonii.


Leon Bernacki

Maria i Bernard Brzezińscy

Od lewej: J. Trawiński, St. Pieniążczak, St. Grześkowiak, J. Borkowski, M. Rój

- Dom im. Mikołaja Kopernika przy 112 Grand Junction Road w Athol Park jest jedynym klubem w Australii poświęconym przez przyszłego papieża, to jedyna taka pamiątka na tym kontynencie... - powiedział między innymi prezes „Kopernika” inż. Ryszard Chaustowski na uroczystości z okazji 35-lecia tego wydarzenia.

Wacław Szymaniak, autor książki „Dom Kopernika. Milczący Ottoway” wydanej staraniem Związku Polaków Ottoway, Dom Mikołaja Kopernika, w 25-lecie istnienia 21 lutego 1998 r. tak napisał:

(...)
Ach gdyby w tym tłumie -
Rozczulenia, czułości, łez zdroi
Ktoś zgadł, ktoś przewidział,
Że to przyszły papież stoi...
(...)

* * *

Dzieje tego Domu, którego pierwszym prezesem był Leon Bernacki, są nierozerwalnie związane z losami adelajdzkiej Polonii, która przybywała na antypody w pierwszych powojennych latach i osiedlała się (między innymi) w ówczesnej ubogiej dzielnicy Ottoway, niedaleko Port Adelaide. Znojnie organizowali na obczyźnie swoje nowe życie. Zakładali rodziny, budowali i urządzali domy, wychowywali dzieci. A że byli wtedy piękni i młodzi, to po ciężkiej fizycznej pracy (innej wtedy dla nich nie było) lubili spotykać się, by pogadać, powspominać, a także pograć na rozmaitych instrumentach (nawet na grzebieniu), potańczyć, pośpiewać...

Marzyli, a jakże! O polskiej szkole dla swoich dzieci, o własnym polskim Związku, o polskim zespole pieśni i tańca, o własnym lokum, żeby się po cudzych kątach na potańcówkach albo dziecięcych lekcjach tańca i śpiewu, czy języka polskiego nie poniewierać i nie przepłacać za wynajem.

Aż w końcu, w połowie lat 60-tych ubiegłego wieku, gdy w życiu rodzinnym okrzepli, domy pobudowali, dzieci odchowali, skrzyknęli się, wysupłali z kieszeni ile mogli i wspólnie kupili plac ze starym i niewielkim blaszanym domkiem, na którym szybko polską flagę zawiesili. Byli u siebie! W siedzibie Związku Polaków. Tu, za prezesury Aleksandra Chmielewskiego, odbywały się polskie wesela, chrzciny i wszystkie inne spotkania i uroczystości... Wkrótce obok tego domu stanęła szkoła rozbrzmiewająca polską mową, śpiewem i tańcem.

A oni dalej marzyli! Zapragnęli budynku nowoczesnego i obszernego, który pomieściłby wszystkich chętnych do wspólnych spotkań i zabawy.

Dziś po tym blaszanym domeczku nie ma nawet śladu. Na tym miejscu wyrósł dom z biurami, barem, kuchnią i wielką salą balową. Pozostała biblioteka z polskim księgozbiorem i szkoła, w której także dzisiaj dzieci uczą się języka polskiego.

A wszystko to dzięki rzeszy Polaków – społeczników, którzy ten dom wspólnym wysiłkiem przed laty budowali „ku chwale rodaków, dla naszych dzieci i wnuków”.

Musimy przemyśleć, musimy coś począć,
Nie należy odwlekać, należy rozpocząć,
Choćby dzisiaj, inaczej chęć, entuzjazm uleci,
Najemy się wstydu wobec własnych dzieci...

W ruch poszły łopaty i kilofy. Pracowali – bywało – od wczesnego rana do późnego wieczora. Każdy z nich coś potrafił: niwelować teren, zbroić fundamenty, murować ściany, wstawiać okna i drzwi, kłaść kable elektryczne, układać dachówki... Między nimi krzątały się żony i narzeczone, które dodawały otuchy, karmiły zupą z wielkiego kotła, przynosiły napoje... Była wtedy między Polakami na Ottoway wyjątkowa zgoda! Dość powiedzieć, że gdy funduszy na budowę zabrakło i należało zaciągnąć kredyt bankowy, wielu z nich własnym skromnym majątkiem gwarantowało jego spłacanie!

Budowa nabrała tempa, gdy po Adelaide gruchnęła wieść, że do Australii zawita polski ksiądz z Krakowa, kardynał Karol Wojtyła.

27 lutego 1973 roku kardynał Wojtyła przyleciał do Adelaide z Melbourne, gdzie uczestniczył w 41. Kongresie Eucharystycznym. Dostojnego Gościa witali na lotnisku Polacy zrzeszeni w rozmaitych organizacjach polskich: zespół pieśni i tańca „Tatry”, dzieci z Macierzy Szkolnej, chóry kościelne, wszyscy zgromadzeni wiwatowali, śpiewali pieśni patriotyczne i religijne...

Wśród witających były także rodziny budowniczych z Ottoway, z Domu Polskiego im. Mikołaja Kopernika. Imię to nadano Domowi dla uczczenia 500 rocznicy urodzin wielkiego polskiego astronoma, który przyszedł na świat 19 lutego 1473 roku.

Nie potrafię dziś opisać spotkania księdza kardynała z budowniczymi polskiego Domu Kopernika. Oddaję więc głos Wacławowi Szymaniakowi:

(...)
Podano chleb i sól, prezes poczęstował,
Kardynał pobłogosławił, a potem skosztował.
Rozpoczęły się krótkie przemówienia wśród ścisku i wielkiego zwarcia,
Arcybiskup przeciął wstęgę, dokonał otwarcia,
Jeszcze raz przemówił... do sukcesów i pracy zachęcił,
Machał kropidłem na wszystkie strony... tak
Dom otworzył i tak go poświęcił.
(...)
Szli ciągle do przodu, jak rzuciłeś okiem
Cała sala trysnęła bajecznym widokiem.
Parkiet swoim lustrzanym błyskiem tak uderzył w oczy,
Że ktokolwiek nań spojrzał olśnił go, zamroczył.
Ściany przystrojone kwiatami dodawały uroku i wielkiej powagi.
Zwisały zawieszone papieskie, australijskie jak i polskie flagi.
(...)
Wnet panie z kuchni w stronę Eminencji i gości ruszyły,
Prześcigając się w sztuce kulinarnej. Potrawy dymiły,
Sztywny nastrój złagodniał, spożywano i radzono szczerze.
Słychać było jak brzękały noże, widelce, talerze...
W pół godziny arcybiskup syty, wesół i rozpromieniony,
Dziękując gospodarzom, rzucił okiem w obie strony
I rzekł: a teraz komu wola, proszę – z serca głośno wołam:
Kto może – proszę za mną, pójdźmy do kościoła.
Pomódlmy się, podziękujmy Bogu, dary poskładamy,
A wieczorem tu powrócimy, znowu się spotkamy.
Huknęły długie brawa, goście wszyscy wstali,
i wśród tych braw kardynał, biskupi, księża odjechali...

* * *

Sierpień 2008 roku

Maria Brzezińska

Zeon Sobecki

Wala Grant

Maria i Józef Klok

Zarząd Domu Polskiego im. Mikołaja Kopernika postanowił uczcić 35 rocznicę tamtego wydarzenia i wręczyć dyplomy „Za wieloletnią pracę na rzecz Związku Polaków Domu Mikołaja Kopernika z okazji 35-tej rocznicy oficjalnego otwarcia i poświęcenie Domu Kopernika przez księdza kardynała Karola Wojtyłę (późniejszego papieża Jana Pawła II)”.

Dyplomy te wręczali konsul honorowy Dariusz Ross oraz prezes Związku Polaków Domu Kopernika – Ryszard Chaustowski. Otrzymali je także ci wszyscy, którzy ten Dom trzymają dzisiaj przy życiu – wolontariusze, którzy udostępniają obiekt na współczesne bale, zabawy, rodzinne uroczystości. Gotują, sprzątają, sprzedają. Bez nich ten Dom już by nie istniał.

Wśród nagrodzonych dyplomem jest Zenon Sobecki, znany i ceniony społecznik w Adelaide, który był wówczas dyrygentem Chóru Kościelnego w Royal Park – Ottoway. Pan Zenon tak zapamiętał swoje spotkanie z kardynałem Wojtyłą: - Podczas uroczystego przyjęcia w Domu Kopernika śpiewaliśmy nie tylko nabożne i patriotyczne pieśni. Przy stole zdarzały się przyśpiewki. Ja chciałem być grzeczny, więc zamiast przyśpiewywać „... a kto z nami nie wypije, niech go piorun trzaśnie”, zmieniłem słowa na: „...niech pod stołem zaśnie”. - Nie oszukiwać! - krzyknął kardynał. Był bardzo miły, wesoły, taki swojski, uśmiechnięty, przy Nim czułem się tak, jakbym znał Go „od zawsze”. Wiele lat później pojechaliśmy z Walą do Rzymu. Byliśmy u Niego na audiencji... Tych chwil nigdy z żoną nie zapomnimy.

- Cała sala była pełna – wspomina Wala Grant, która w tamtych latach uczyła dzieci śpiewu. - Dziewczynki i chłopcy w strojach ludowych, sztandary, wszędzie rozlegały się polskie pieśni. Mój syn, który był bardzo blisko kardynała, nie zapomni pogłaskania w głowę. To fascynujący człowiek, cichy, życzliwy i mądry. Takim Go zapamiętałam.

Pani Walu, wydaje mi się, że wśród tych społeczników są przede wszystkim panowie. Czy wy kobiety, w tym czasie, zajmowałyście się tylko domem i dziećmi?

- Ależ skąd! - pani Wala jest oburzona. - Pani Brzezińska każdą cegłę tu zna! Razem z nią naszych robotników na budowie karmiłyśmy. Cała rodzina Brzezińskich na tej budowie pracowała, a jej mąż Bernard tak się w tej robocie rozpędził, że potem jeszcze chciał budować polski dom starców. Ale, niestety, nie zdążył. Zachorował... Ja sama byłam w tym Domu sprzątaczką, sekretarką, a teraz jestem menadżerką. 35 lat temu – my kobiety – przygotowywałyśmy także przyjęcie dla Dostojnego Gościa.

Wśród przybyłych na uroczystości próbuję odnaleźć dawnych budowniczych.

- Pani kochana! - słyszę od Marii i Józefa Kloków - prawie nikogo z tamtych tu nie ma! Powymierali, a ci, którzy mogliby przyjść, są chorzy. Tylko w ciągu ostatnich kilku dni odeszli na wieczną wartę Tadeusz Zakroczyński, pan Subotkiewicz, Józef Kopeć...

- 30 lat temu szalałem po tej sali, a dziś... żali się Stanisław Szymkiewicz, który się mimo wszystko nie poddaje i tańczy tak, jak zagra zespół Nova, który uświetnił tę uroczystość.

Panie Ryszardzie – pytam prezesa Chaustowskiego – czy pamięta pan tamten czas?

- Oczywiście, miałem wtedy 22 lata. Tańczyłem w zespole Tatry, tam poznałem moją żonę Bernadetę. Tu, w polskiej szkole, uczyliśmy się z Bernadetą języka polskiego. Pamiętam zbiórki pieniędzy na budowę naszego Domu. Całą rodziną kibicowaliśmy temu przedsięwzięciu i dopingowaliśmy ojca, który ten Dom także budował, a przede mną był jego prezesem.

- Pod nadzorem Krzysia Kudyby i Tadka Kąckiego młotkiem i majzlem wybijałem dziury w murze, by założyć w nich gniazdka elektryczne – wspomina Stan Ciechanowicz, znakomity, słynny na całą Australię polski biznesmen. - A gdy zabrakło pieniędzy na spłacenie długu, to razem z Edziem Sandersem wyciągnęliśmy z kieszeni po 10 tysięcy dolarów na spłatę długu. A przyszłego papieża to ja osobiście wiozłem moim samochodem do Domu Kopernika...

Stan Ciechanowicz był tego dnia w znakomitym nastroju, bo nie tylko otrzymał dyplom „Kopernika” za swoje ówczesne dokonania. Właśnie się dowiedział, że w konkursie na najlepsze w Australii kiełbasy zdobył cztery złote i jeden srebrny medal. Stan Ciechanowicz, właściciel firmy Standom (przetwórnia mięsa wołowego i wieprzowego oraz osiem sklepów zatrudniających setkę pracowników), jest australijskim championem i jego rekord – złoto i srebro za najlepsze australijskie wyroby przez osiem lat z rzędu – trudno będzie komukolwiek pobić.

* * *

Pierwsi od prawej: Jay Weatherill – asystent w gabinecie premiera Południowej Australii i Michael Atkinson - minister sprawiedliwości i ds. wielokulturowych Południowej Australii

Wśród dostojnych gości, którzy zgromadzili się w Domu Kopernika w sierpniową sobotę 2008 roku, są ministrowie i ich małżonki: Jay Weatherill – asystent w gabinecie premiera Południowej Australii Mike'a Rann'a; Michael Atkinson minister sprawiedliwości i ds. wielokulturowych Południowej Australii; obecny jest Gary Johanson – burmistrz Port Adelaide-Enfield – na którego terenie znajduje się Dom Kopernika.

„Panie i panowie! Dobry wieczór! Drodzy przyjaciele” - rozpoczął w języku polskim swoje przemówienie minister Atkinson, który kilka miesięcy temu wrócił z Polski, gdzie w kwietniu tego roku był przyjmowany przez marszałka Senatu RP Bogdana Borusewicza. Marszałek podziękował południowoaustralijskiemu ministrowi za stworzenie polskiej emigracji warunków do życia, nauki i pracy. Pan minister odwiedził Kraków, Oświęcim, Warszawę. Swoje przemówienie także zakończył w języku polskim słowami: „100 lat dla Kopernika. Dziękuję”.

Prezes Federacji Organizacji Polskich w Południowej Australii – Krzysztof Balcerzak – złożył na ręce prezesa Chaustowskiego, serdeczne i szczere gratulacje. Tym wszystkim, którzy ten Dom budowali i dziś go pielęgnują.

„Spróbujmy choć niektórych wspomnieć po nazwisku:
Gąsiorowski, Kula, Andrecki, Rój, Grodzki, Figurski,
Czerniawski, Kudyba, Lewczak, Orłowski, Walkuski,
Kowal, Ukleja, Reszczyński, Chojna oraz trzech Rawińskich,
Marciniak, Stępień, Grzeskowiak, Mańka, dziesięciu Brzezińskich,
Borkowski, Kożuszko, Kapusta, Skvarc, Banasiak, Jaroszewski,
Czterech Ucinków, Gąsiorek, Dereń, Paluszek, Chmielewski,
Błaszkiewicz, Trawiński, Rzepnicki, Włodarczyk, Zacierowski,
Woźniak, Szymanik, Stryczak, Siedlaczek, Rzędowski,
Grzeszczak, Barański, Pieniążczak, Karolewski, Trepa,
Chaustowski, Mrozek, Fatalski, Wytwer, Klok, Piejko, Ociepa,
Krawczyk, Szymaniak, Klimczak, Kołośko, Magiera, Ladziński,
Popek, Kaczmarek, Wilhelmi, Bugnar, Humeniuk, Sipa, Muszyński...”


Wacław Szymaniak, „Milczący Ottoway” (fragmenty wierszy)

Lidia Mikołajewska


Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011