Rozmowa z Jarosławem Klopatowskim, autorem pracy magisterskiej
publikowanej w Panoramie w sieci
Jaka jesteś Polonio? Bogata czy biedna? Starzejesz się, czy też średnia
wieku polskiej społeczności jest bardzo korzystna i rozwojowa z punktu
widzenia Australii? Mieszkasz w tak zwanych dobrych dzielnicach, czy
raczej w tych przeciętnych albo wręcz biednych? Jaki jest twój,
imigranta Polaka, status społeczny w społeczeństwie australijskim? W
jaki sposób kultywujesz w Australii polską kulturę? Czy jesteś dobrze
wykształcony i tu na obczyźnie wykorzystujesz swoje intelektualne i
praktyczne umiejętności? Jakie zawody reprezentują twoje dzieci, jaki
jest ich poziom wykształcenia? Jakim językiem posługujecie się w domu?
Czy znasz język angielski?...
Na tak postawione pytania każdy z nas, urodzony w
Polsce Australijczyk, odpowie tak jak czuje, subiektywnie. Ale dla
socjologa nasze indywidualne odczucia to tylko w miarę wiarygodne źródło
wiedzy. By z osobistych wypowiedzi stworzyć obraz grupy, wykorzysta do
tego celu także liczby, porównania, zestawienia, opinie innych naukowców
na ten temat...
W katedrze socjologii Wydziału Filozoficznego
Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie w 1999 roku powstała praca
magisterska zatytułowana „Polonia w Australii – analiza
socjologiczno-historyczna”. Jej autorem jest Jarosław Klopatowski Pan
Jarosław napisał ją pod kierunkiem dr hab. Krystyny Slany.
Jak to się stało, że zainteresował się Pan
australijską Polonią i napisał na jej temat pracę naukową?
Jarosław Klopatowski
– W Perth mieszka część mojej rodziny i to ta
najważniejsza dla mnie, czyli mama i ukochana siostra. Odwiedziłem je
trzykrotnie. Najdłużej mieszkałem w Australii przez rok, najkrócej trzy
miesiące. Będąc na miejscu miałem kontakty z Polonią. Okazały się na
tyle ciekawe, że postanowiłem zgłębić temat od strony naukowej. Podjąłem
więc problematykę emigracji z Polski do Australii począwszy od
pierwszych polskich osadników do chwili obecnej. Zamierzałem przedstawić
obraz Polonii australijskiej oraz jej ewolucję w ścisłym powiązaniu ze
zmianami historycznymi i społecznymi państwa polskiego (także pod
zaborami), jak i ścisłych związków Polonii z rozwojem Australii.
Do napisania takiej pracy niezbędne są inne
narzędzia poznawcze, niż kontakty z ludźmi. To między innymi odpowiednia
literatura na ten temat, oficjalne dokumenty na podstawie których
uzasadniał Pan postawione tezy...
– Jakiekolwiek zbieranie materiałów czy też
przebrnięcie przez udokumentowane zagadnienie tematu przyszło mi z dość
dużą i naturalną łatwością. Część z nich otrzymałem między innymi z
Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Głównego Urzędu Statystycznego, z
Biura ds. Badania Imigracji w Canberze. Miałem tez dostęp do roczników
statystycznych, zbierałem informacje w Ambasadzie Australii, itd. Ale,
muszę przyznać, niewiele jest materiałów, które można wykorzystać przy
socjologicznym opracowaniu Polonii australijskiej. Nie ma po prostu
aktualnych badań na samej grupie społecznej Polaków w tym kraju.
Bibliografia, którą dysponowałem, była niestety częstokroć dość
"leciwa".
Miło mi, że korzystał Pan między innymi z prac
naukowych i opracowań naszych adelajdzkich profesorów, Adama Jamrozika
oraz Jerzego Smolicza.
– Bardzo przydały się
prace obu panów profesorów. Wykorzystałem między innymi wspólną pracę R.
Harrisa i J. Smolicza „Australijczycy polskiego pochodzenia. Studium
adaptacji i asymilacji młodego pokolenia”. Także opracowania w
„Przeglądzie Polonijnym”: Prof. Adam Jamrozik - „Mniejszości etniczne w
Australii: przeszłość, teraźniejszość i przyszłość”. Prof. Jerzy
Smolicz: „Wspólne wartości i zróżnicowanie kulturowe: wychowanie dla
wielokulturowości”, także: „Wielokulturowość a struktura wspólnych
wartości”; „Język – przeszkoda czy pomost?”; „Zostać Australijczykiem?
Polski dom, australijska szkoła” .
Dobrze wyszło, skoro po obronie magisterium
otrzymał Pan propozycję napisania pracy doktorskiej na ten temat?
– Tak, padł pomysł kontynuowania tematu jako pracy
doktorskiej, ale z uwagi na konieczność prawdopodobnie kilkuletniego
pobytu w Australii nie udało mi się go wdrożyć. Możliwe, że od tamtej
pory coś się zmieniło i, że są osoby, które podjęły to wyzwanie.
Chyba nikt nie podjął tego wyzwania, ale mogę się
mylić. Od napisania tej pracy minęło już kilka lat. Czy nadal interesuje
się Pan Australią?
– Tak się złożyło, że aktualnie odszedłem od tematu
Australii i na codzień pracuję w prywatnej firmie medycznej
wykorzystując swoje wykształcenie medyczne i humanistyczne jednocześnie.
Planuję ponowny przyjazd na Antypody, ale to w dużej mierze będzie
zależało od mojego obecnego pracodawcy. Chciałbym jednak spotkać się z
rodziną i przyjaciółmi, zobaczyć swoje ulubione miejsca...
Jakie?
– Australia jest cudowna
sama w sobie! Nie potrafię wymienić rzeczy, które przypadły mi do gustu.
Ale do dnia dzisiejszego zanudzam bliskich i znajomych opowieściami w
stylu: „a w Australii to...” Pewnie mają mnie już dosyć! Podczas moich
dotychczasowych wizyt udało mi się sporo zwiedzić, głównie Australię
Zachodnią. „Pertówek” stał się moim niemal drugim domem. I właściwie
nadal jest głęboko we mnie. Podczas mojego zeszłorocznego pobytu z
przyjemnością obserwowałem jak się zmienia z biegiem lat i rozrasta w
błyskawicznym tempie. Oczywiście sporo podróżowałem od Darwin po Albany.
Udało mi się również odwiedzić wschodnie wybrzeże. Ale zdecydowanie wolę
jednak Australię bardziej odludnioną. Sydney jest dla mnie za bardzo
europejskie.
A czy nie marzy się Panu życie w Australii?
- Sądzę, że nie
wszyscy nadają się na zmianę stałego miejsca zamieszkania, być może ja
właśnie do nich należę. A poważnie mówiąc, wydaje mi się, że ogromną
rolę odgrywają tu determinanty życia codziennego: sytuacja materialna,
mieszkaniowa, rodzinna, itp. Kiedy po raz pierwszy odwiedziłem Australię,
poczułem się wręcz torpedowany pytaniami o to czy mi się podoba, czy
zostanę na zawsze itd. Przyznaję, że zajęło mi sporo czasu, żeby jednak
oprzeć się takiej możliwości. Nie przyszło mi to łatwo z uwagi choćby na
fakt, że mam tam tak liczną rodzinę. Musiałem jednak zadać sobie pytanie
czym jest dla mnie Australia? Czego od niej oczekiwałbym i co jest mi w
stanie zaoferować...
Ha, bardzo egoistyczne podejście: co Australia może
mi dać!
–Nie będę wysilał się na
teorie i opowiadał, iż brałem pod uwagę, co JA mogę wnieść do Australii.
To jest zawsze czysta, egoistyczna kalkulacja!
I co z tej egoistycznej kalkulacji wyniknęło?
–Korzyści jawiło się sporo,
ale... no właśnie na samym końcu, znów egoistycznie, uzmysłowiłem sobie,
że się oszukuję wynajdując te korzyści. Że tak naprawdę traktuję
Australię jako pewien przerywnik w życiorysie, jakąś odskocznię,
przygodę. Pomijam tu kwestie rodzinne, bo to zupełnie inny temat. Moja
rodzina zrobiła naprawdę wiele, żebym był szczęśliwy, a decyzja należała
do mnie. Myślę, że w zachowaniu wielu emigrantów jest podświadome
poszukiwanie potwierdzenia swojej własnej decyzji o emigracji, choćby
przez zachęcanie innych do tego samego, czyli do emigracji. W moim
przypadku, jak widać, to nie zadziałało.
Dziękuję za rozmowę.
Oto krótkie fragmenty
Polonia australijska w sposób widoczny i dość trwały
uległa podziałowi na dwie podgrupy: tzw. „starą” i „nową” Polonię.
Pierwsza wzięła swój początek w latach powojennych, druga zaś w latach
80-tych (...)
Polacy są grupą, która wyraźnie starzeje się. Brak
trwałego napływu nowych emigrantów z Polski oraz naturalny proces
starzenia się połączony z procesem asymilacji nowych pokoleń – to
najbardziej istotne powody takiego stanu rzeczy (...) Starzenie się
naszej grupy etnicznej w Australii niesie za sobą dość poważne
konsekwencje. Zmienia się postrzeganie naszej grupy. Staje się ona mniej
produktywna, wymagająca dotacji i opieki państwa australijskiego.
Słabnie życie kulturalne i kultywowanie tradycji. Nic więc dziwnego, że
coraz częściej Australijczycy obserwujący naszych rodaków na Antypodach
patrzą przez pryzmat tego co Polacy dokonali w ich kraju, natomiast nie
wybiegają raczej myślą do przodu.
Polonia jest grupą raczej średnio sytuowaną.
Emigrujący do Australii Polacy nie mogli się poszczycić majętnością, a z
biegiem lat też raczej trudno mówić o jakimkolwiek masowym bogactwie. Na
pewno bardzo wielu z nich w efekcie uciążliwej pracy i nie mniejszego
uporu osiągnęło pewną swobodę finansową. Warto jednak zwrócić uwagę, że
np. zamieszkiwane przez nich dzielnice nie należą do ekskluzywnych (...)
Z zagadnieniem tym ściśle związany jest poziom
wykształcenia i kwalifikacji wśród polskiej grupy etnicznej. Polacy
raczej rzadko wykonują zawody, które przynoszą prestiż i pozycję w
społeczeństwie. Wynika to z prostego faktu, że kwalifikacje, które
wynieśli ze swojego kraju urodzenia często nie przystawały do warunków
australijskich. W celu szybkiego uzyskania pełnej samodzielności
rozpoczynali więc pracę dużo poniżej swoich możliwości. Niejednokrotnie
barierą okazywał się z kolei język angielski (osób ze znajomością języka
angielskiego było raczej mało). Powyższe fakty spowodowały, że dziś na
stanowiskach prestiżowych (zarówno w sensie społecznym, jak i zawodowym)
spotykamy naszych rodaków dość rzadko...
Pełny tekst pracy magisterskiej publikujemy w Panoramie w sieci.
Lidia Mikołajewska
|