Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

Łowca krokodyli

Przegląd Australijski, wrzesień 2006

Premier Australii, John Howard: – Australia straciła swojego wspaniałego syna, który przynosił ogromną radość milionom osób, zwłaszcza najmłodszym


W prasie pojawiła się właśnie skromna wzmianka o „rodzinnym spotkaniu”. Żadnych wielkich relacji, czy fotoreportaży na pierwszych stronach gazet i w głównych wydaniach dzienników radiowych i telewizyjnych z rozpaczy ojca, wdowich łez i płaczących dzieci. Rodzina pochowała zmarłego prywatnie, w ciszy i skupieniu. Taka była jej wola i Australijczycy potrafili ją uszanować.

Wprawdzie władze stanu Queensland zaproponowały, aby pochować Stephena Roberta Irwina oficjalnie i na koszt państwa, ale rodzina odrzuciła tę ofertę, bo „Steve był zwyczajnym facetem” – zauważył jego ojciec, Bob.

Dopiero teraz, po prywatnym pogrzebie, będzie czas na publiczne uhonorowanie zmarłego, na dziennikarskie relacje, wspomnienia przyjaciół, składanie wieńców i kwiatów pod pomnikiem, który stanie na terenie jego prywatnego ZOO w Beerwah. Uroczystości potrwają co najmniej dwa dni. To dni żałoby narodowej. W ten sposób Australia żegna „zwyczajnego faceta”, czyli najpopularniejszego w świecie Australijczyka, który oczarował miliony widzów swoimi programami telewizyjnymi o największych, najbardziej niebezpiecznych i najdziwniejszych zwierzętach i gadach żyjących na naszej planecie.

Steve Robert Irwin, znany australijski „łowca krokodyli”, dziennikarz telewizyjny, aktywny działacz na rzecz ochrony środowiska i budowy parków narodowych, zmarł na skutek ukłucia jadowitym kolcem płaszczki – ta wiadomość BBC News lotem błyskawicy obiegła cały świat.

– To wielka strata dla Australii. Miał wspaniały charakter, był zaangażowanym przyrodnikiem, dostarczał milionom ludzi emocji i rozrywki – powiedział w tym dniu, w rozmowie z BBC, premier Australii John Howard.

Steve zginął po tym, jak kolec płaszczki wbił mu się w serce podczas kolejnego kręcenia filmu na Wielkiej Rafie Koralowej w pobliżu Port Douglas w północno-wschodnim Queensland. Najbardziej przykre jest to, że kręcił ten film dla programu telewizyjnego, w którym występował ze swoją córką Bindi. Tym razem Bindi miała być główną bohaterką programu Discovery Kids zatytułowanego „Dziewczynka z dżungli”. I do tego właśnie odcinka Steve Irwin robił podwodne zdjęcia na rafach.

Steve jest trzecią ofiarą płaszczki w Australii. Uderzenie tej ryby nie jest na ogół śmiertelne, choć poważne, czasem długo goją się rany... Ale tym razem ogon jak strzała przebił jego serce. Mimo natychmiastowej pomocy nie udało się go uratować.

Steve zdołał podobno wyrwać tę „strzałę” ze swojego serca, polała się krew... Ale tego obrazka nigdy nie zobaczymy. Cała scena została wprawdzie zarejestrowana przez operatora telewizyjnego towarzyszącego Irwinowi w podwodnej eskapadzie, ale taśmę przejęła policja, by zbadać przyczyny tego śmiertelnego wypadku i będzie ona zniszczona, aby nie przedostała się do żadnej stacji telewizyjnej ani internetu.

Stephen Robert Irwin, popularny Steve, to najsławniejszy Australijczyk na świecie. Wymyślony przez niego okrzyk „by crikey!” wszedł na stałe do zasobu leksykalnego w Australii. Urodził się w Melbourne 22 lutego 1962 roku. Żył zaledwie 44 lata, ale doczekał wielkiej, światowej sławy. Największą popularność przyniósł mu niekonwencjonalny program zatytułowany „Łowca krokodyli” ("The Crocodile Hunter"), który kręcił razem z żoną Terri. Krew mroziła się widzom w żyłach na widok Steva trzymającego w rękach niebezpieczne zwierzęta – krokodyle, węże, czy jadowite pająki. Szczerze mówiąc nie wszystkim się to podobało, jego zachowanie niektórzy uważali za kontrowersyjne, wiele osób denerwowało to, że Steve szarżuje pozwalając oplątać się jadowitemu wężowi, wkładając swoją głowę do paszczy krokodyla, albo... gdy podchodzi do gada trzymając w jednej ręce kij, a w drugiej swojego kilkumiesięcznego wówczas synka Roberta...

Mimo wszystko, a może właśnie także z tych powodów, serial cieszył się dużą popularnością na świecie. W sumie Steve Irwin nakręcił blisko 50 filmów przyrodniczych. Dlatego jego przedwczesna śmierć zszokowała nie tylko Australijczyków, ale wszystkich widzów jego programów i przyrodników na świecie. Irwin, wspaniały działacz na rzecz ochrony środowiska i ratowania zwierząt przed zagładą, zajmował się między innymi odławianiem krokodyli na zamieszkałych terenach i przenoszeniem ich w odludne miejsca.

Irwin był właścicielem Australia ZOO w Beerwah, na Sanshine Cost, od 1991 roku, kiedy przejął od swoich rodziców ich prywatny Park Gadów w Queensland. Wkrótce zmienił nazwę tego parku na Australia ZOO w Beerwah, czyniąc go jednym z największych prywatnych ogrodów zoologicznych w tym kraju. Przy wejściu do ZOO tysiące Australijczyków składało kwiaty tuż po śmierci Irwina.

Terri Irwin, wdowa po zmarłym, Amerykanka z pochodzenia, praktycznie nie rozmawiała z przedstawicielami mediów. Tę decyzję dziennikarze też uszanowali.

Matka Terri, Julie Raines, która mieszka w Oregon w USA, w telefonicznym wywiadzie radiowym mówiła o tym, jakim szokiem i ciężkim przeżyciem była wiadomość o śmierci Steva w ich rodzinie, jak jej córka zmaga się po śmierci męża, jak troszczy się o swoje małoletnie dzieci, martwi tym, czy poradzi sobie z ich wychowaniem... Córka Bindi ma osiem lat, syn Robert – zaledwie dwa. Mówiła też o tęsknocie Roberta za ojcem i o tym, że wciąż dopytuje „gdzie tata?”. Bardzo dzielnie znosi to wszystko Bindi i jest ona prawdziwym wsparciem dla matki. Matka Terri jest przekonana, że jej córka, jak zwykle, zrobi wszystko jak należy.

Steve i Terri poznali się w 1991, kiedy amerykańska pani zoolog odwiedziła australijski Park Gadów, w którym Steve pracował wraz z rodzicami. Po kilku miesiącach było po zaręczynach, a pobrali się w czerwcu następnego roku. W czasie miodowego miesiąca kręcili swój pierwszy wspólny film dokumentalny. Był to pierwszy odcinek „Łowcy krokodyli”, który przyniósł im obojgu światowy rozgłos. Dobrały się dwie bratnie dusze, które połączyły wspólne zainteresowania i pasje.

Udało mi się właśnie nabyć książkę „The incredible life and adventures of Steve and Terri Irwin. The Crocodile Hunter” napisaną przez nich samych. Na zakończenie ósmego rozdziału, w którym opowiada, jak ratowali życie chłopcu ukąszonemu przez jadowitego węża, Terri pisze tak:

Steve and I are very lucky to live and work with what we love best.. Zoo life definitely has its ups and downs bat there is nothing else we'd rather be doing. It's our goal and our passion to open everyone's heart to love and care for wildlife for generations to come.

Książka dedykowana jest matce Steva, Lyn Irwin, „prawdziwej australijskiej pionierce”, która uczyniła go „wojownikiem o ochronę przyrody”, która płakała razem z nim nad każdym chorym zwierzakiem albo gadem, która przylała paskiem, gdy był nieznośny i rozbrykany...

Publikowane tu zdjęcia pochodzą z tej właśnie z tej książki, która zawiera fotografie prywatne i z Discovery Communications Inc.

List z Polski

Witam Szanowną Redakcję . Wczoraj obiegła świat przynajmniej dla mnie smutna wiadomość o w sumie „głupiej” śmierci tak mądrego i lubianego człowieka jakim był Steve, zoolog który niekonwencjonalnymi metodami ukazywał świat zwierząt. Jest mi bardzo smutno z tego powodu!!! Będzie mi go brakować, a ponieważ nie znam angielskiego, bo już jestem i siwiejącym panem i nie wiem do kogo się zwrócić z przekazaniem moich najszczerszych kondolencji pomyślałem sobie, że może za Waszym pośrednictwem będę mógł to uczynić? Pozdrawiam Was serdecznie życzę dalszych sukcesów w redagowaniu gazety, którą chętnie czytam i na nią czekam.

ps. przesyłam Wam fotkę mojego pieska Bema.

Z poszanowaniem Andrzej L.


Lidia Mikołajewska


Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011