Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

Wspomnienia pani Eulalii

wrzesień 2010

Mieczysław Lentes odwiedził mnie przyjeżdżając do Skarżyska z Australii, w której osiadł na stałe. Chcę mu podziękować za dobro, przyjaźń i wszelką serdeczność, którą okazał mi w latach biedy i niedoli...

Pani Eulalia Olsiewicz, mieszkanka Skarżyska Kamiennej, przez wiele lat była nauczycielką języka rosyjskiego. Jej pasją są książki historyczne i filozoficzne, dotyczące zagadnień życia człowieka. Jej bardzo dobry kontakt z młodzieżą, zainspirował ją do napisania książki zatytułowanej „Dzieciństwo na zsyłce”, która dotyczy jej przeżyć w syberyjskiej tajdze.

– Moja historia, wcale nie różni się od przeżyć innych ludzi, którym los zgotował tułaczkę po „nieludzkiej ziemi” – mówi pani Eulalia. – Ale pisząc ją, chciałam zapukać do serc ludzkich, by były one bardziej otwarte na niedolę drugiego człowieka – dodaje autorka.

Dotrzeć do młodych ludzi

Pani Olsiewicz chciała swoją książką dotrzeć do najmłodszego pokolenia Polaków, szczególnie tych mieszkających za granicą, aby pokazać im prawdę, o której się kiedyś nie mówiło. Książka ta, zawiera dużo cennych zdjęć i rysunków, które przedstawiają życie przeciętnego Polaka na zsyłce.

– W okresie II wojny światowej, jak też i tuż po jej zakończeniu, na Syberię mógł trafić prawie każdy człowiek, nie koniecznie będąc przeciwnikiem ówczesnego systemu – dodaje autorka książki. – Ja wraz z rodziną zostałyśmy wywiezione do Archangielska, tylko dlatego, że ojciec mój był ułanem polskiej armii, który w roku 1920 brał udział w bitwie warszawskiej u boku marszałka Piłsudskiego. W mojej książce, zawarłam refleksje nad ludzkim życiem, które wtedy zależne było od władz, nie mających względu na wiek osób, które za winy niepopełnione ponosiły wówczas karę – wtrąca pani Eulalia.

Ponieważ pani Olsiewicz z zawodu była nauczycielką, jej dobry kontakt z młodymi ludźmi zainspirował ją do dokładnego spisania swoich przeżyć, które wydała za własne pieniądze. Jeżdżąc po szkołach średnich i podstawowych, opowiadała młodzieży o tym, co przeżyła jako dziecko, zmuszane do niewolniczej pracy, daleko od rodzinnego domu.

– Bez względu na pogodę i ilość stopni mrozu, zmuszani byliśmy do ciężkiej pracy ponad ludzkie siły – mówi. – Będąc wtedy dzieckiem, tak naprawdę nie wiedziałam, dlaczego tak ciężko pracujemy i kiedy to wszystko może się skończyć. Dziś w czasach pokoju, mało kto sobie zdaje sprawę z tego, co tak naprawdę myśli mały człowiek, który gdzieś tam daleko pozbawiony był własnej godności i był on tylko parą rąk do pracy – ze łzami wspomina autorka.

Spotkania z młodzieżą

Dzieląc się ze szkolną młodzieżą tym, czego doświadczyła pani Eulalia na Syberii, zachęcała ją do zakupu swojej książki, która dla niejednej osoby stała się cennym źródłem informacji na ten temat.

– Warto jest też wiedzieć, że w tym codziennym marazmie zdarzały się i wielkie przyjaźnie, które potrafiły utrzymać się przez wiele lat, trwały one nawet wtedy, gdy powróciłam już do ojczyzny – dodaje.

– Moje wojenna tułaczka po syberyjskiej tajdze, nauczyła mnie jak cenne jest życie każdego człowieka, jak również nauczyła mnie tego, że przyjaźnie rodzą się wszędzie – mówi Helena Kordecka – emerytowana nauczycielka. – Pamiętam dzień, jak moja koleżanka Rosjanka Ola, dała mi swoje zdjęcie, na odwrocie, którego napisała mi, abym o niej nigdy nie zapomniała, nawet, gdy upłynie wiele lat. Nasze przeżycia na Syberii, spisał mój brat Jan Łoś, a są one wydane jako antologia relacji polskich zesłańców. Ciężka praca, surowy klimat nauczyły nas szacunku do innych ludzi i szczególnej miłości do własnego kraju – kończy pani Helena.

– Warto jest młodemu pokoleniu mówić o tym, co stanowi naszą historię – relacjonuje pani Eulalia. – Moja książka to nie tylko szczera relacja z mojego dzieciństwa, ale ma ona pewną misję do spełnienia. Otóż po jej rozpropagowaniu, zgłosili się do mnie moi dawni przyjaciele, którzy dzielili ze mną syberyjską tułaczkę. Jednym z tych osób jest Mieczysław Lentes, który odwiedził mnie przyjeżdżając do Skarżyska z Australii, w której osiadł na stałe. Chcę mu podziękować za dobro, przyjaźń i wszelką serdeczność, którą okazał mi w latach biedy i niedoli. Dziś, kiedy minęło już tyle lat, od czasu mojego zesłania, jestem w pewien sposób wdzięczna losowi za to, co mi zgotował. Bo dzięki moim przeżyciom kocham świat i ludzi, i potrafię współczuć tym, którzy cierpią – kończy pani Eulalia.


Ewa Michałowska Walkiewicz


Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011