Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

Polish Dozynki Festival

listopad 2010

Plon niesiemy plon, czyli Dożynki w Adelajdzie

Dożynki to ludowe Święto Plonów, połączone z obrzędami dziękczynnymi za ukończenie żniw. To zwyczaj słowiański, polski, który w XVI wieku zagościł także w ziemskich majątkach. Urządzano je dla żniwiarzy w nagrodę za zebrane plony.

Christopher Lea Gellie

Witold Mojżeszek i jego zespół

Lilia Żyźniewska

Otek Schwarz

Andrzej Napora i pastor Eugeniusz Majchrowski

Ale... jak to w Australii... Christopher Lea Gellie, Szkot urodzony w Chinach, twierdzi, że jest to właściwie święto europejskie! – Bo podobnie obchodzą je zarówno polscy jak i brytyjscy czy niemieccy rolnicy. To jedna i ta sama kultura rolna – mówi z przekonaniem.

Dziesięć lat temu podczas pobytu w Wielkiej Brytanii Christophera zauroczyły polskie tradycje rolnicze prezentowane przez brytyjską Polonię. Nauczony przez Polaków w Wielkiej Brytanii wyplata ze słomy wspaniałe koszyczki, figurki, układa dożynkowe bukiety... które cieszyły się w tym roku ogromnym zainteresowaniem zwiedzających i kupujących.

Bo właśnie w Adelajdzie w ostatnią niedzielę października odbył się Polish Dozynki Festival, czyli po prostu Dożynki. Po raz kolejny w ciągu trzydziestu jeden lat!

Rozpoczęło się tradycyjnie od mszy świętej na stadionie Polonii. Punktualnie o godzinie 11 rozległ się hejnał, a następnie członkowie Zespołu Pieśni i Tańca „Tatry” i wszyscy zgromadzeni zaśpiewali hymny narodowe Australii i Polski. A potem nastąpił ten najbardziej wzruszający moment, kiedy gospodarz przyjmuje z rąk „tatrzańskiej” młodzieży tradycyjny bochen chleba. Plon niesiemy plon... W tym roku bochen chleba trafił w ręce pani minister w rządzie Południowej Australii – Grace Portolesi.

Polskie „Dożynki” organizowane są od ponad trzydziestu lat przez znanych i cenionych w środowisku działaczy polonijnych w Adelajdzie. W tym roku skład Komitetu Dożynkowego był następujący: Lilia Żyźniewska – prezes, Danuta Duszyńska – wiceprezes, Marysia Hock – sekretarz, Ryszard Szkup – skarbnik. Oraz członkowie Komitetu: Jerzy i Krystyna Andreccy, Ewa Gruszka, Ryszard Chaustowski, Stefan i Krystyna Leśniccy, Gosia Skalban, Paweł Zając, Helena Pałuba i Bronek Duszyński.

Festiwal prowadzili Marysia Hock i Paweł Zając. Po wręczeniu bochna chleba przemawiała pani minister Grace Portolesi i lider opozycji. Daniel Gromann, Konsul Generalny RP w Sydney, dziękował gorąco organizatorom Dożynek. To słynne polonijne święto wykracza poza granice stanu Południowej Australii. Przybyli na nie goście ze wszystkich australijskich stanów i z... Polski! Swoimi występami uświetnił je zespół (a właściwie jego 34-osobowa część) „Cepelia Pilsko” z Żywca, który odbywa turnee po Australii. Członkowie tego zespołu pod kierownictwem Elżbiety i Witolda Mojżeszków występowali już w Canberze, Sydney, uświetnili adelajdzkie „Dozynki”, następnie pojechali do Melbourne. – Przybyliśmy na prywatne zaproszenie naszych australijskich przyjaciół i znajomych – mówi Witold Mojżeszek. – Urszula Lang, dyrektor artystyczny sydneyskiego Zespołu Pieśni i Tańca „Lajkonik” jest główną organizatorką naszych występów. I Jarek Wyród z Sydney, z którym tańczyliśmy razem w zespole Pilsko siedemnaście lat temu przed jego wyjazdem do Australii. Czy podoba nam się Australia? Ależ my jesteśmy nią zachwyceni! Cieszymy się jak dzieci. Słów mi brakuje, żeby opowiedzieć nasz zachwyt, gdy na Górze Kościuszki zobaczyliśmy śnieg. Do tej pory myślałem, że gdzie jak gdzie, ale w Australii śniegu na pewno nie ma. I te kangury do których można łatwo podejść. I strusie. I kwiaty i drzewa... Wszystko tu jest piękne, egzotyczne i ciekawe. Dlatego nie żałujemy, że przez półtora roku zbieraliśmy pieniądze na bilety lotnicze koncertując w kościołach i na świeckich imprezach. W tym wyjeździe pomógł nam również burmistrz Żywca – p. Antoni Szlagor i kilku sponsorów.

„Cepelia Pilsko” mile nas zaskoczyła wykonaniem pieśni „Za górą, za rzeką” napisanej kilkadziesiąt lat temu przez pana Tadeusza Mikuckiego z Adelajdy. A potem poszło jak z płatka: „Płynie Wisła płynie”, „Gaiczek zielony”, „Plon niesiemy plon” i wiele innych dożynkowych pieśni wyśpiewanych i wytańczonych przez młodzież z tego zespołu.

– Piękne! Beautiful! – słychać było westchnienia wokół.

Takie same westchnienia słyszało się podczas występów zespołu „Tatry”, z którymi mieszkańcy Adelajdy mocno się zżyli przez pięćdziesiąt dwa lata istnienia tego wielce zasłużonego dla naszej polonijnej kultury Zespołu Pieśni i Tańca. Program przygotowali – jak zwykle od lat – Joasia i Marek Trepa. Jednak nieodmiennie największy entuzjazm wzbudzają najmłodsi członkowie Tatr – kilkuletnie dzieci – wielka nadzieja, że Tatry dożyją setki i więcej. „Zbójnicki” w ich wykonaniu był rewelacyjny.

* * *

Otek Schwarz, właściciel firmy Schwarz Furniture w Melbourne, który gości na wszystkich polonijnych festiwalach w Sydney, Melbourne, czy w Adelajdzie ze swoimi kanapami, mówi, że Dożynki, to jest taka impreza, na której wszystkie południowoaustralijskie organizacje polonijne mówią jednym głosem. – Wy jesteście jak jedna rodzina – zachwyca się.

Ta „jedna rodzina” trwa ponad trzydzieści lat. Dlatego chyba warto pokusić się o pewne podsumowanie, o spisanie wrażeń i przemyśleń dotyczących tego polskiego festiwalu w Adelajdzie.

Na początku należy zauważyć, że na czele komitetów organizacyjnych Polish Dozynki Festival stali Jerzy Andrecki, Jacek Kapica, Jerzy Syrek, Grażyna Strzelecka, Jacek Ścieżka, Stanisław Gotowicz, Tadeusz Kącki. Od trzech lat z powodzeniem pełni tę funkcję Lilia Żyźniewska.

W tym czasie Festiwal zmienił nie tylko nazwę, zmieniał także miejsca. Z The Parks Community Centre, następnie z terenu Regency College i Rymill Park, gdzie trwał przez dwa dni, w soboty i w niedziele, imprezę przeniesiono na boisko Polonii.

– Dwa lata temu to było. Deszcz wtedy padał, ale pełno było ludzi i wielu zadowolonych, że polskie święto odbywa się na „swoim” terenie, że dajemy zarobić polskiej organizacji – zapewniają zgodnie panie Dorota Wiatrowska i Bożena Szulca.

Pani Krystynie Bartnik najbardziej jednak podobały się Dożynki w Rymill Park, bo więcej było tam stoisk i więcej Australijczyków uczestniczyło w tym polskim festiwalu.

– Ja najchętniej wspominam Dożynki z udziałem Lecha Wałęsy w Rymill Park właśnie – mówi p. Ewa Bartkowiak.

– Jurek Andrecki, Dom Kopernika... – to pierwsze moje skojarzenia – mówi p. Zygmunt Pawlak. – Świetnie, że Dożynki przetrwały do dziś, bo to najlepsza „metoda”, żebyśmy się wszyscy spotkali...

– Zaczęło się w roku 1979 – wyjaśnia Krystyna Andrecka, adelajdzka malarka i działaczka polonijna. – Siedzieliśmy w większym gronie, w Domu Kopernika, przy stole i rozmawialiśmy. To był czas, kiedy świeżo wybudowany przez adelajdzką Polonię Dom Kopernika tętnił życiem, muzyka grała i ludzie balowali na całego. Podszedł do nas nasz stały gość, dyrektor nowo powstałego The Parks Community Centre w Athol Park i poprosił o radę, w jaki sposób uświetnić otwarcie tego Centrum. Pragnął, by było sympatycznie i wesoło. Wtedy Jurek, mój mąż, zaproponował „polski dzień”. Ślicznie było! John Bannon – ówczesny lider opozycji, późniejszy premier Południowej Australii paradował w polskim stroju ludowym. Zorganizowaliśmy wystawy kryształów i ceramiki, ściany Centrum przyozdobiły obrazy namalowane przez polskich malarzy w Adelajdzie. Śpiewały i tańczyły „Tatry”. Cieszyliśmy się jak dzieci, że oto powstało w Adelajdzie coś polskiego, coś nowego, coś radosnego.

„Dni Polskie” zmieniły swoją nazwę w roku 1990 na „Dożynki”. Jerzy Andrecki – nauczyciel – napisał to polskie słowo na kartonie i prosił o przeczytanie go przez swoich australijskich uczniów i kolegów nauczycieli. Okazało się to nie takie trudne, więc nazwa „Dożynki” pozostała. I trwa do dziś. – Nieżyjący już Andrzej Dobosz opowiadał nam o dożynkach w Polsce – dodaje Krysia Andrecka. – Objaśniał jak się robi dożynkowe wieńce, jakich używa się do tego kłosów zbóż i kwiatów, skąd w ogóle taka tradycja... W wyplataniu dożynkowych wieńców pomagał nam między innymi Bogdan Krzywoń. Do dziś czule wspominam te pierwsze „Dni Polskie”, ale także późniejsze „Dożynki” z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, gdy licznie występowali polscy artyści i zespoły. Mieliśmy wtedy okazję podziwiania na żywo Eleni, Krzysztofa Krawczyka, Jacka Wójcickiego, zespołu Bayer Full i wielu innych. To był taki czas, kiedy skąpe mieliśmy wieści na temat polskiej kultury, jak wyglądają polscy artyści, jak śpiewają... Cieszyliśmy się, że możemy ich poznać osobiście i z nimi porozmawiać.

Te pierwsze i późniejsze festiwale doskonale pamiętają także pastor Eugeniusz Majchrowski i Andrzej Napora z Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego w Adelajdzie. Od początku przedstawiciele tego Kościoła włączyli się w organizowanie Dożynek. Pastor Majchrowski był także członkiem trzech komitetów dożynkowych. – Podczas spotkań organizacyjnych dużo papierosów się wtedy wypalało i bardzo mi to przeszkadzało – śmieje się dziś na to wspomnienie. – Na Dożynkach stały nasze „autobusy zdrowia”, w których można było zmierzyć sobie ciśnienie. Występowały nasze chóry, dyrygowała Sławka Wianowska, grała nasza orkiestra...

– ... sprzedawaliśmy naszą literaturę, czasopisma i książki. Bywało, że my, Polacy, znaliśmy się tylko ze słyszenia, a na Dożynkach można się było poznać osobiście, porozmawiać o tym, czego udało się dokonać, co warto jeszcze zrobić – dodaje Andrzej Napora.

– Wielu Polaków wielce zasłużyło się w organizowaniu Dożynek – dodaje pastor Majchrowski. – Musimy pamiętać o zmarłym Jerzym Dudzińskim, który wodził prym. To był doskonały organizator!

– Pamiętam jak ogromne wrażenie robiły zawsze na mnie tłumy Polaków uczestniczących w Dożynkach. Te najlepsze tradycje przetrwały do dziś – kończy rozmowę Andrzej Napora.

* * *

Jak zwykle na Dożynkach swoje stoiska miały i mają polskie organizacje społeczne, charytatywne i kościelne. Oferują wyśmienite polskie ciasta i potrawy. Na widok tych ciast i ciasteczek, pierników i serników, pączków i makowców ślinka cieknie. Jak zwykle przed „mama's pierogi” - tłumy! I po polskie pączki i ciasta ustawiają się długaśne kolejki. I po parówki ze „Standoma” też.

I jak zwykle na Dożynkach nie brakuje obrazów namalowanych przez naszych artystów – członków Australijsko-Polskiego Stowarzyszenia Artystycznego. W tym roku nasi artyści oferowali zwiedzającym i kupującym obrazy także ciastka, kawę i herbatę.

Gośćmi tegorocznych Dożynek były wokalistki Asia Lunarzewska i Karolina Krol z Sydney. Śpiewała Nicola Grant z Adelajdy. Słuchaliśmy zespołu Marta & Andy, chóru „Dobra Nowina”... Dzieci korzystały z karuzeli, jeździły na wielbłądach i kucyku, podziwiały zgromadzone w kojcu owieczki, kury i kaczki... A nad tym wszystkim górował piękny dożynkowy wieniec i drabiniasty wóz sprowadzony niegdyś z Polski dziś napełniony sianem. I co z tego, że australijskim?!

I pośród tego wszystkiego kręciły się najpiękniejsze polskie dziewczyny, także uczestniczki konkursów piękności, na imprezie zatytułowanej „Miss Polonia Ball”.

* * *

Jak długo jeszcze „pociągniemy”? – zastanawiają się organizatorzy Polish Dozynki Festival. To – praktycznie rzecz biorąc – od lat wciąż te same osoby. W sumie Komitet jest niewielki. Następców nie widać. – Może ten Festiwal wezmą na swoje barki „Tatry”? – głośno myśli Lilia Żyźniewska. Związani z tym Zespołem – Ewa Gruszka, Paweł Zając, Ryszard Szkup – mają ogromne doświadczenie i talent organizacyjny.

– Wolontariuszom podziękowanie się należy – Jerzy Syrek nie ma żadnych wątpliwości.

My też ich nie mamy. Dziękujemy i prosimy o jeszcze, póki sił starczy.


Lidia Mikołajewska


Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011