Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

Smakujemy Australię

Panorama w sieci, luty 2005

Po okresie pośpiechu i gorączki związanej ze sprawami bardzo przyziemnymi takimi jak mieszkanie, samochód itp. przyszedł czas, aby zasmakować prawdziwej Australii


Postanowiliśmy odwiedzić Cleland Wildlife Park na adelajdzkich wzgórzach. Namawiałam moją rodzinkę na tę wycieczkę, ponieważ koniecznie chciałam stanąć oko w oko z kangurem. Kangur jest dla mnie symbolem Australii. Gdy tylko wspomniałam o moich planach na następny dzień, ranek okazał się pochmurny a w południe padał deszcz... Przełożyliśmy więc naszą wyprawę na później.

Zawsze dzieje się tak, że gdy zaplanuję coś specjalnego i oczekuję pięknego, słonecznego dnia, pogoda płata mi psikusa! Znajomi śmiali się, że po moim przyjeździe do Adelajdy z pewnością spadnie tam zimą śnieg. Doskonale pamiętam naszą pierwszą zimę w Niemczech. Wszyscy wokół twierdzili, iż w tym regionie nie ma mroźnych zim. Jak się później okazało, nastąpiła najprawdziwsza zima, pierwsza taka w tej okolicy od 11 lat, ze śniegiem prawie po kolana!

Szczęśliwie następnego dnia wróciło słońce i z entuzjazmem wyruszyliśmy na naszą wycieczkę, gotowi na spotkanie z australijskimi zwierzętami. Cleland Wildlife Park usytuowany na adelajdzkich wzgórzach i punkt widokowy Mount Lofty to miejsca, które po prostu trzeba odwiedzić będąc w Adelajdzie!

Cleland Wildlife Park jest oddalony zaledwie 12 kilometrów od centrum miasta. Świetnie zorganizowany, z miejscami do barbecue, sklepikiem z pamiątkami, kioskiem i kafeterią, gdzie można napić się kawy i przekąsić co nieco. To idealne miejsce na rodzinny wypad za miasto. Ale przede wszystkim jest to miejsce, w którym mamy okazję obserwować życie zwierząt i podziwiać wiele różnorodnych gatunków ptaków.

Park powstał w 1967 roku i jest domem dla ponad 800 australijskich zwierząt. Zaliczany jest do najlepszych parków dzikiej przyrody w Południowej Australii. Doskonale oddaje atmosferę australijskiej natury.

Gdy kupowaliśmy bilety do parku okazało się, że możemy zaopatrzyć się w specjalną karmę dla zwierząt! Przewidując dobrą zabawę kupiłam od razu aż trzy torebki. I rzeczywiście większość czasu spędziłam karmiąc kangury, które dosłownie jadły mi z ręki. Wcześniej czytałam w internecie, iż warto wybrać się tam wcześnie rano, ponieważ kangury są jeszcze głodne i chętnie podchodzą po jedzenia. Pewnie siedziałabym z nimi dłużej, ale moi bliscy zaczęli się już trochę nudzić... A tu przecież tyle do oglądania! Znając jednak siebie na pewno wrócę tam choćby tylko po to, aby pokarmić te przesympatyczne zwierzęta.

Oprócz kangurów można tam zobaczyć inne, tak bardzo symboliczne dla Australii zwierzęta - misie Koala. Leniwie skubią liście eukaliptusa i nie przejmują się wcale podchodzącymi do ogrodzenia licznymi zwiedzającymi. Można było co prawda pogłaskać jednego z nich, ale ustawiła się spora kolejka chętnych do głaskania, a ponadto szkoda mi było ospałego misia, gdy tak każdy podchodził i wyciągał do niego ręce...

Za to przy wyjściu czekała mnie prawdziwa niespodzianka. Okazało się, że mogę zrobić sobie zdjęcie z pytonem australijskim na ramionach! Nie wiem gdzie uleciał mój strach, a może udzieliła mi się atmosfera parku? Bo z entuzjazmem, jako pierwsza, podeszłam do fotografa. Szczerze mówiąc minę miałam nieszczególną, gdy wąż znalazł się już na moim karku. Ale czego się nie robi dla przyjaciół w kraju? Nie mogłam przecież odmówić sobie takiego zdjęcia! Syn poszedł w moje ślady i tylko mąż siedział przy kawiarnianym stoliku i najspokojniej w świecie popijał kawkę.

Bardzo podobała nam się ta część parku, w której można było podziwiać życie ptaków odpoczywając na ławce lub spacerując wśród bujnej, jakże odmiennej od naszej polskiej, przyrody.

Tego samego dnia pojechaliśmy również na wzgórze Mount Lofty, które znajduje się blisko parku. Jest to wspaniały punkt widokowy, z którego widać całą Adelajdę. W pogodny, przejrzysty dzień panorama miasta zapiera dech w piersiach. Polecam odwiedzić to miejsce również późnym wieczorem, gdy zaczyna się ściemniać. Ilość świateł przyprawia o zawrót głowy. Nocna Adelajda, widziana z tej wysokości, kojarzy mi się z kryształowym żyrandolem błyskającym srebrem i złotem. Pod względem urody oświetlenia Adelajda zajmuje drugie miejsce w świecie. Całkiem zasłużenie.

Z wycieczki wróciliśmy pełni wrażeń, nasyceni przepięknymi widokami i zachwyceni różnorodnością gatunków wodnego ptactwa, kolorowych papug jak i możliwością bezpośredniego kontaktu ze zwierzętami. Nigdy nie byliśmy zwolennikami takich miejsc jak ZOO i trzymania zwierząt w klatkach, a po pobycie w Cleland Park jeszcze bardziej utwierdziliśmy się w słuszności naszych poglądów. Tym bardziej ucieszyło nas to, że pieniądze wydane na bilety do parku zostaną przeznaczone na ochronę australijskich gatunków zwierząt oraz promocję parku , który tak bardzo nam się spodobał.


Agnieszka Byzdra


Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011