Reklama-EduAu

Artykuły Archiwalne

Dożynki 2014

Autor: Krzysztof Deja 17 listopada 2014

W ostatnią niedzielę października w Adelajdzie odbyły się tradycyjne dożynki.

Ten polonijny festyn pod nazwą “Dożynki” odbywa się w Adelajdzie od 1979 roku, czyli od 35 lat. Kiedyś były to coroczne, dwudniowe imprezy polonijne gdzie spotykało się wiele tysięcy Polonusów i ich rodzin. Od pewnego czasu, festyn nieco się “skurczył” i odbywa się co dwa lata, na boisku Klubu Sportowego “Polonia” w Adelajdzie. Jednymi z nielicznych którzy od początku działają przy organizacji tej imprezy są pp.Andreccy.
Dożynki jak zwykle rozpoczęły się Mszą św., a o godzinie 11 przy dźwiękach hejnału mariackiego dokonano oficjalnego otwarcia imprezy. Marysia Hock (przewodnicząca komitetu dożynkowego) i Paweł Zając prowadzili konferansjerkę.

Głos zabierali: Zoe Bettison – minister ds. multikulturalnych w Południowej Australii, David Pisoni – zajmujący tę samą pozycję w gabinecie cieni. Konsul Honorowy w SA p.Gosia Hill witając gości przeczytała list Ambasadora RP w Kanberze skierowany do uczestników festiwalu. A reprezentujący lokalny elektorat i jednocześnie Speaker of the South Australian House of Assembly, Michael Atkinson został powitany przez tancerzy Tatr chlebem i solą.
Festiwal również zaszczycił swoją obecnością Gubernator Południowej Australii p. Hiew Van Le.

Po części oficjalnej zapanowała typowa festynowa atmosfera. Pogoda była doskonała i humory dopisywały. Na sporym terenie lokalne biznesy rozłożyły swoje stoiska informacyjne, polskie potrawy i wypieki królowały na innych. Można było też kupić polskie wyroby artystyczne i biżuterię, no i oczywiście polskie książki i płytki.

Specjalne pomieszczenie do demonstracji przygotowania specjałów kulinarnych miały sławne z naszej telewizji polskie kucharki (mistrzynie) Sammy i Bella. Trzykrotnie pokazywały jak zaspokoić najbardziej wymagające podniebienia. Odbyły się też tradycyjne zawody w rzucaniu snopka na odległość i w jedzeniu pierogów.

Jak zwykle nie obyło się bez wystawy sztuki polskich artystów, głównie z Polish-Australian Art Society. Wiele ciekawych obrazów wykonanych różnymi technikami. Była sztuka użytkowa i rzemiosło artystyczne.

Na głównej scenie natomiast królowały tańce i muzyka. Rozpoczął rewelacyjny Police Band. Nie, nie orkiestra dęta, z czym nam się zwykle to kojarzy, ale kilkuosobowy zespół muzyczny grający swingujący pop. Bezpretensjonalnie wykonywany przez wokalistkę z doskonałym głosem i wyczuciem muzycznym jak i resztę członków zespołu. Były ulubione kawałki jazzowe, jak i przeboje muzyki popularnej.

Później na parkiecie pokazały się bajecznie kolorowe kostiumy najmłodszych członków folklorystycznego zespołu Tatry. Niedługo po tym występowali starsi członkowie tego zasłużownego zespołu. Z przyjemnością się ogląda doskonałe układy taneczne, profesjonalnie wykonane przez tancerzy w kostiumach, których i Teatr Wielki w stolicy pewnie by się nie powstydził. Przedstawili tańce z różnych regionów Polski. Nie sposób przecenić ogromu pracy jaki wkładają opiekunowie tego rozbudowanego zespołu.

Nadszedł czas na gościa z Polski czyli samego Andrzeja Sikorowskiego, tym razem bez grupy Pod Budą. Po prostu wszedł z gitarą na scenę i zaczął grać. I to było tak jakby oczarował nas czarodziejską różdżką. Rozpoczął sławną “Piosenka retro”, którą wciągnął nas do wspólnego śpiewu. A później ciągła magia. Nagle znaleźliśmy się wraz z nim na Piwnej 7, złożyliśmy wizytę u wróżki, przyglądaliśmy się ciotce Matyldzie, no i co najbardziej niezwykłe – spacerowaliśmy z nim po jego ukochanym Krakowie. W ten sposób dwukrotnie uczestniczyliśmy w mini recitalach mistrza ballady.

Kiedy zdarzyła się sposobność porozmawiałem chwilę z muzykiem i poetą, a także i felietonistą, bo przez wiele lat pisywał do gazet m.in. krakowskiego Dziennika Polskiego. Okazało się, że już sporadycznie występuje z zespołem Pod Budą, a artystycznie ukierunkował się na swoją zdolną córkę, dla której pisze piosenki, czasem z nią je wykonuje i nagrywa.

To był prawdziwy dzień z Gwiazdami. Mam teraz na myśli następną wykonawczynię Beatę Wald. Przemiła piosenkarka z Sydney, która już po raz drugi zawitała na festiwal Dożynki. Przed laty wygrała popularny w Polsce telewizyjny konkurs muzyczny “Szansa na sukces” i cały czas jest w doskonałej piosenkarskiej formie. Ma wspaniały głos i potrafi mistrzowsko zaśpiewać chyba wszystko. A repertuar ma finezyjnie dobrany. Słychać, że to co śpiewa doskonale czuje. Życzymy jej dalszych sukcesów.

Na festiwalu były też akcenty z innych krajów. Na scenie wystąpił zespół taneczny Molodychka. Jest to grupa młodych ludzi o korzeniach ukraińskich. Był też ukraiński występ “Ukraiyinska Vyshyvanka” a także węgierskie “Girls Dance” i ‘Transylvanian Couple Dance”.

Trzeba zaznaczyć, że nad dźwiękiem całej imprezy pracowali niestrudzenie Andrzej Strzelecki i Yacek Szocinski.

Impreza potrwała do wieczora, a że polskich smakołyków, piwa i innych alkoholi nie brakowało więc i zabawa była ‘jak w Polsce”.

Krzysztof Deja

IMG_2919.JPG
IMG_2937.JPG
IMG_2941.JPG
IMG_2938.JPG
IMG_2945.JPG
IMG_2936.JPG
IMG_2944.JPG
IMG_2943.JPG
IMG_2921.JPG
IMG_2924.JPG

Komentarze

Autor

Krzysztof Deja

Krzysztof DejaKrzysztof Deja mieszka w Adelaide od ponad 30 lat. Jego Dzienniki Poranne i felietony pisane są właśnie z tej "australijskiej perspektywy". W portalu zaczęliśmy je publikować w sierpniu 2003. Z zawodu inżynier, projektujący pojazdy pancerne i inne środki transportu. Z zamiłowania zajmuje się literaturą. Pisuje dla polonijnej prasy. Wiele jego wierszy zostało nagrodzonych. Jest również autorem opowiadań oraz powieści pt. "W kolejce do raju", traktującej o przygodach w trakcie emigracji z Polski.   Więcej jego utworów można znaleźć pod adresem www.australink.pl/krzysztof   http://www.youtube.com/watch?v=vYArdV1Bnoc http://www.youtube.com/watch?v=x-uQbTeD3aA Więcej artykułów tego autora