Reklama-EduAu

Artykuły Archiwalne

Czy nie żałujesz decyzji o wyjeździe do Australii?

Autor: Stan Guzinski 28 grudnia 2004

 

Czy warto starac sie emigrowac do Australii (nie chodzi tylko o aspekt biznesu, czy pracy)? Czy warto zostawic swiat do jakiego jestes przyzwyczajony i podjac wyzwanie nowego, moze ciekawszego zycia? Droga do wyjazdu jest dluga… Odpowiedz prosze, z pozycji obserwatora i czlowieka znajacego australijska, a i polska, sytuacje.

To pytanie, mozna by okreslic jako zasadnicze, lub ciekawe, lub trudne, … lub takie, na ktore nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Zmuszasz mnie do filozofowania.

Z perspektywy czasu, twoj odbior Australii oraz ocena decyzji o osiedleniu sie tutaj, zalezec bedzie od tego:

  • jakim czlowiekiem jestes i
  • jak ci sie tu powiedzie.

Z perspektywy jednego roku zagadnienie bedzie wygladalo inaczej, niz z perspektywy lat pieciu, czy dwunastu. Oceny i nastroje beda zmienne i zalezne od biezacej sytuacji rodzinnej, zawodowej, towarzyskiej, finansowej …

„Swiat do jakiego jestes przyzwyczajony” zniknie. Nie bedzie go. Bedzie tak daleko, ze az nierealny. Jesli trudno byloby ci bez niego zyc, to twoja adaptacja tutaj moglaby byc proporcjonalnie nielatwa.

Wiele ze soba przywieziesz – tak zwane wartosci, zwyczaje (szczegolnie, gdy przyjezdza cala rodzina), kulture, ale to wszystko bedzie musialo zafunkcjonowac w innym kontekscie (obrazowo – spocony  Św. Mikołaj w krotkich spodenkach, w pelnym sloncu, w przydomowym ogrodku, przy temperaturze 35 st.C, a przed Pasterka jeszcze krotka kapiel w cieplym morzu).

Z drugiej strony, przeplyw informacji jest nieograniczony, a fizycznie przeniesc sie z powrotem, choc na pare dni, do starego, dobrego swiata, to kwestia decyzji, kilkudziesieciu godzin i pewnej kwoty dolarow. Nielatwe to (obowiazki, obowiazki), ale wykonalne.

Jak sam piszesz, jest to wyzwanie. Nie wiem tylko czy to zycie tutejsze jest tak nieustannie ciekawe? Przez pierwszy rok, moze dwa, na pewno. Ale potem … znój i mozół codziennego bytowania ;o)

Dzis ze znajomym plywalem po morzu zaglowka. Widzielismy rodzine delfinow, figlujacych w odleglosci kilku metrow od jachtu, i przelatujace nisko, tuż nad nami, wielkie pelikany. Bylo to piekne, ale teraz, obrazki takie nie sa dla nas niecodzienne.

To normalny kraj. Mozesz tu odniesc sukces zawodowy i jednoczesnie zawod w milosci, lub odwrotnie.

Zapytanie „czy warto” sugerowaloby twoje racjonalne podejscie do kwestii. Ja (tez racjonalista) w tym przypadku proponowalbym popuszczenie troche wodzy emocjom. Jesli slowo „Australia” wywoluje u ciebie dreszczyk, jesli pochlaniasz napotkane okruchy informacji o tym kraju, jesli wszystko to potwierdza i buduje u ciebie bardzo pozytywny obraz tego kraju, to chyba „warto”.

Jedno jest pewne – w Australii imigrant, szczegolnie ten z ostatnich lat, nie jest tania sila robocza, lecz raczej nalezy do bardzo dobrze wykwalifikowanych pracownikow lub pracodawcow – inwestorow. Srednia wyksztalcenia imigrantow w kategorii wykwalifikowanych pracownikow, jest o wiele wyzsza od tutejszej sredniej krajowej, a dzieci nowych imigrantow czesto w swych szkolach okupuja pozycje prymusow.

Jak sie w tym srodowisku sprawdzisz? To wlasnie jest wyzwanie i … ryzyko.

*          *          *

Nadal sie wahamy czy wyjechac, czy tez nie. Jestesmy przekonani w 90 %, a do takiej decyzji potrzeba 100% przekonania.

Nie jest moim zamiarem naklanianie Cie do niczego, a w szczegolnosci do podjecia decyzji o wyjezdzie z Polski do Australii, lub odwrotnie. Nie bede zatem przedstawial zadnych argumentow. Chcialbym tylko powiedziec, ze chyba bardzo trudno doprowadzic do sytuacji, w ktorej przekonanie o slusznosci decyzji siegnie 100%. Taki poziom satysfakcji chyba wogole nie istnieje, a jesli istnieje, to tylko tymczasowo.

Nawet po latach pobytu, szczegolnie w trudniejszych momentach, jakies watpliwosci beda obecne. Niedawno rozmawialem telefonicznie ze znajoma, przebywajaca w Australii od kilkunastu juz lat. Rowniez z tej naszej rozmowy wynikalo, ze wlasciwie wszystko jest w porzadku, ale …

Trzeba tez wziac pod uwage sytuacje odwrotna. Mysle, ze ten kto raz rozpoczal powazne rozwazania na ten temat, niezaleznie od ostatecznego rezultatu, nie zazna juz spokoju. Nawet jesli nie wyjedzie, to dlugo jeszcze bedzie rozmyslal jak by to bylo, gdyby jednak to zrobil.

*          *          *

Czy masz jakies informacje o Polakach, ktorzy podobnie jak Ty przybyli do Australii (pracownicy wykwalifikowani) i postanowili jednak wrocic do Polski, poniewaz nie potrafili sie odnalezc w nowej rzeczywistoci? 

Tak, to sie zdarza, ale sa to przypadki nieczeste. Wiekszosc, ktora szacuje na ponad 95%, adaptuje sie, lepiej lub gorzej, lecz na tyle, ze wiedzie tu normalne, codzienne zycie.

Polska rodzine, ktora po kilkunastu latach zycia w Australii, postanowila wrocic do Polski, poznalem osobiscie, lecz bardzo przelotnie. Widzielismy sie tylko raz i krotko, a bylo to na kilka tygodni przed ich powrotem do Kraju.

Bylo to jednoczesnie w 2-3 miesiace po naszym przyjezdzie do Australii i wszystkim bylismy tak zachwyceni, ze trudno bylo uwierzyc, ze ktos chce stad wyjezdzac. „Allah jest wielki i niezbadane sa wyroki”, pomyslalem sobie.

O ich dalszych losach dowiadywalem sie wyrywkowo, z rozmow ze wspolnymi znajomymi.

Przybyli do Australii na poczatku lat 80-tych, ale nie jako pracownicy wykwalifikowani, lecz z duza fala owczesnych uchodzcow politycznych. Po jakims czasie nauczyli sie jezyka i zaczeli pracowac, zdaje sie, ze na dosc srednich stanowiskach. Okresy pracy byly poprzedzielane okresami bezobocia. Na awans zawodowy i finansowy szanse mieli niewielkie lub zadne.

Wzieli kredyt na dom, w dosc odleglej dzielnicy, i splacali go latami, jak robi to wiekszosc mieszkancow Australii. Ich dzieci, tutaj chodzace do szkoly, zachowaly jezyk polski w formie niedoskonalej. Wolaly mowic po angielsku. Oni sami, jak wiekszosc imigrantow w pierwszym pokoleniu, w domu poslugiwali sie jezykiem ojczystym, a na zewnatrz, malo doskonalym angielskim.

Bawiac z wizyta w Polsce zaczeli omawiac, chyba w gronie rodziny i znajomych, jakies plany biznesowe, ktore szybko mialy ich wyrwac z australijskiej szarzyzny.

Po powrocie z wakacji niezwlocznie sprzedali dom w Oz i wyjechali w swoje strony, gdzies na poludniu Polski.

Na tym mozna by opowiesc skonczyc, gdyz odpowiedz na zadane pytanie zostala udzielona (nie dotyczyla, co prawda, pracownikow wykwalifikowanych, ale teoretycznie mogla dotyczyc kazdego), lecz zycie dopisalo ciekawy ciag dalszy.

Po pewnym czasie, moze 6-ciu, a moze 10-ciu miesiecy, dowiedzialem sie, ze owi ludzie znow sa w Australii. Gdzies wynajeli dom, powrocili na wydeptane sciezki, w poszukiwaniu pracy, a dzieci do swoich szkol.

Powodow bylo kilka:

  • biznes w Polsce nie wyszedl (cos mi sie wydaje, ze nie mieli zadnego biznes planu, a tylko duzo dobrych checi)
  • przywiezione do Polski pieniadze topnialy w oczach
  • rodzina przestala ich nosic na rekach, bo nie byli juz rzadkimi goscmi z dalekiej Australii
  • dzieci bardzo cierpialy w szkolach, gdzie rowiesnicy i nauczyciele starali sie, na wszystkie sposoby, wykazac im wyzszosc polskiego systemu edukacji i wychowania, nad innymi systemami.

Nie wiem, gdzie bohaterowie tej opowiastki znajduja sie obecnie, ani co robia.

Dobrze natomiast znalem, nieistniejaca juz dzis, rodzine, pochodzaca z jednego z krajow Europy Centralnej. Przyjechali do Australii jako pracownicy wykwalifikowani i przezyli tu okolo 3 lat, i nawet zaczeli sie juz stabilizowac. Oboje pracowali, ponizej swoich wczesniejszych osiagow, ale mieli stale posady. Starszy syn ukonczyl szkole srednia, z bardzo dobrym wynikiem, i rozpoczal studia na uniwersytecie.

Niestety, malzonek nie czul sie zaadaptowany i wraz z mlodszym synem wyjechal do kraju swego pochodzenia (obywatele tego kraju od lat uwazaja Polske za wzor gospodarnosci i cnot demokratycznych). Malzonka podazyla za nim, lecz po nieudanych negocjacjach, powrocila sama do Australii. Starszy syn kontynuuje tu studia, ale z rodzicami zerwal kontakty, gdyz ma do nich wielki zal, za to jak sprawe poprowadzili. Malzonek, jak donosi malzonka, cienko przedzie, ale do Australii wracac nie chce. Nie chce tez oddac mlodszego syna. Malzonka pracuje i prowadzi jednoosobowe gospodarstwo domowe w Australii, kraju ktory sobie wybrala, i w ktorym sie zaadaptowala.

Czy sa szczesliwi? Nie.

Wracajac do tematu, autora pytania najbardziej chyba interesuje proces adaptacyjny, jaki jest udzialem imigrantow, i szanse na jego pozytywny final.

Szanse, jak wspomnialem powyzej, sa duze, a opisane powyzej sytuacje, to raczej wyjatki. Trzeba jednak pamietac, ze jest to proces, ktory wymaga czasu, najczesciej lat.

W pare tygodni po przylocie do Australii, zapisalem sie na kurs dla nowoprzybylych, na ktorym omawiane zagadnienie przedstawiono nam w sposob nastepujacy:

Adaptacja do innej kultury przebiega, typowo, wedlug wykresu w ksztalcie litery W.

  1. miesiac miodowy (u mnie trwal prawie rok) – wszystko sie podoba
  2. spadek nastroju, przezywanie szoku kulturowego – juz zdajesz sobie sprawe z tego, ze tu nie tylko mowia innym jezykiem, ale maja tez inne podejscie do wielu spraw, inne zwyczaje, inaczej niz ty interpretuja wydarzenia i sytuacje, moga cenic cos, czego ty nawet nie zauwazasz, i na odwrot itd.
  3. dostosowanie mentalne – wzrost nastroju, wydaje ci sie, ze zrozumiales i dostosowales sie do nowego srodowiska
  4. izolacja mentalna – „a jednak to tak nie dziala!”
  5. akceptacja – nauczony przez zycie (i czas), juz mniej wiecej wiesz jak postepowac, czego sie spodziewac, znasz wielu ludzi i wiele miejsc. Znasz to srodowisko i akceptujesz je.

Ponoć, przez podobne stadia przechodzimy, adaptujac sie do warunkow w nowej pracy i w innych nowych srodowiskach. Moze to trwac dluzej lub krocej, przebiegac mniej lub bardziej lagodnie, ale wiekszosc z nas przechodzi przez wszystkie etapy.

Siegajac pamiecia wstecz, wydaje mi sie, ze po rocznym miodowym miesiacu (1), przeszedlem przez etapy 2, 3 i 4, z tym, ze glownie (lub wylacznie) byly to nastroje zwiazane z praca:

  • jej brakiem lub
  • satysfakcja, lub rozczarowaniem, praca i jej srodowiskiem.

Ale przeciez moglo byc i odwrotnie – moglem w pracy (lub bez niej) czuc sie wlasnie tak, a nie inaczej, gdyz bylem w okreslonym punkcie mojego wykresu W

*          *          *

Czego brakuje najbardziej z polskiej rzeczywistosci? Jakie byly pierwsze wrazenia po przybyciu do Australii?

Z polskiej rzeczywistosci najbardziej brakuje:

  • Mamy, rodziny, przyjaciol ze szkol i z „miasta”, czyli brakuje ludzi
  • srodowiska zawodowego, ktore juz cie zna i moze nawet ceni
  • mowy wieszczow (po dwoch latach pobytu w Australii pojechalem do Polski, a tam same cuda – w radio mowia po polsku, w telewizji polskie filmy, i nawet pyskaty sprzedawca … po polsku). Nigdy nie wyrazisz sie po angielsku z taka swada i dowcipem, jak w jezyku ojcow.

Wiele jest rowniez rzeczy, za ktorymi sie nie teskni.

Pierwsze wrazenia w Australii byly wysmienite:

  • ciagle, nieuzasadnione niczym szczegolnym, uczucie radosci (przez wiele, wiele pierwszych miesiecy)
  • nieustanne wchlanianie nowych porcji wiedzy – nowe slowa, nowe zwyczaje, miejsca, ludzie, zapachy, systemy, instytucje i cala reszta
  • poczucie, ze w tym momencie wszystko jest mozliwe do ociagniecia (startujesz co prawda od zera, ale … jak tu mawiaja, „sky is the limit”). Na tym etapie mozesz na przyklad podjac decyzje czy chcesz mieszkac w tropiku, czy w klimacie srodziemnomorskim, w duzym czy malym miescie, w przeslawnym Sydney, czy w uroczej Adelaide …
  • balasty, obciazenia, zadraznienia, zadrapania zostaly z tylu, daleko, daleko …
  • poczucie i swiadomosc, ze wchlaniasz sie w jedno z najlepiej zorganizowanych spoleczenstw na swiecie
  • swietna pogoda, przyjazni ludzie
  • porzadek, czysto, bezpiecznie na ulicach
  • kolorowe papugi latajace nad glowami

… i wyobraz sobie, to trwalo chyba przez rok.

 

Artykuł zostal przejrzany w styczniu 2014.

Komentarze

Autor

Stan Guzinski

Stan GuzinskiStan pisze o Australii od 2001 roku, początkowo na stronce Australia - Życie Biznes Emigracja, a obecnie w portalu AustraLink.pl - Przegląd Australijski, którego jest założycielem i współprowadzącym. Absolwent Politechniki Gdańskiej, związany z gospodarką morską. Ciekawość świata sprawiła, że od roku 1996 mieszka w Krainie Oz. Obecnie pracuje jako oficjalny Reprezentant australijskich szkół angielskiego, college'ów zawodowych i wyższych uczelni. Pomaga w wyborze kursów i studiów, oraz w całej procedurze zapisu do australijskich szkół i uczelni i w organizacji wyjazdu do Australii. Zobacz: www.EduAu.pl Zajrzyj na fejsbuka Stana Więcej artykułów tego autora