Reklama-EduAu

Artykuły Archiwalne

W setną rocznicę urodzin Marii Antoniny Bonieckiej

Autor: Jurata Bogna Serafińska 7 stycznia 2011

 

Rozmowa z Magdą Budzynowską – córką pisarki Marii Antoniny Bonieckiej, które wyemigrowały do Australii w 1965 roku.


Pani Magdo, czy mogłaby Pani przybliżyć czytelnikom postać swojej matki jako pisarki? Jakiego rodzaju twórczość uprawiała, gdzie i kiedy publikowała?

– Pisała reportaże, felietony. Przede wszystkim jednak była prozaikiem, pisała powieści. Jeszcze przed wojną opublikowała kilka prac z dziedziny psychologii. Fascynowały ją zmiany które pod wpływem środowiska, zachodzą w dojrzewającym człowieku.

W 1950 roku wydała niewielką książkę pt. „Nad Wielkim Zalewem”. Tę książkę recenzował, znany dziś powszechnie Jacek Trznadel, autor „Hańby domowej”. „Nad Wielkim Zalewem” to nie tylko jej debiut, to także pierwsza po wojnie opublikowana w formie powieści książka o tematyce Ziemi Szczecińskiej.

Wśród innych powieści, wydanych nakładem Czytelnika, ostatnią, opublikowaną w PRL była książka najwcześniej napisana, a złożona w Czytelniku w 1947 roku. „Księga Miłości i Cierpienia” miała tragiczne dzieje. Przeleżała u cenzora ponad 10 lat aby, solidnie okrojona, ukazać się drukiem na fali odwilży w kulturze w 1958 roku. Tematem książki jest martyrologia Żydów i koszmar hitlerowskiej okupacji. Dzięki opisom Łowickiej wsi, gdzie matka, podobnie jak Maria Dąbrowska przebywała, książka znalazła wśród Łowiczan wiernych przyjaciół.

W 1975 roku wydała nakładem Polskiej Fundacji Kulturalnej w Londynie, ważną, rozliczeniową książkę „Ucieczka za druty”.

Czy są dostępne obecnie książki Marii Antoniny Bonieckiej? A jeśli tak, to w Polsce czy w Australii?

– Nie sądzę aby książki, poza ważniejszymi bibliotekami jak Książnica Pomorska w Szczecinie, Narodowa Biblioteka w Warszawie, State Library of NSW, University of Sydney Library i naturalnie National Library of Australia, były dostępne. „Ucieczka za druty” mimo wartości jaką przedstawia, nie znalazła w Polsce wydawcy a nakład PKF był jak wiemy, bardzo skromny.

W 1937 roku Maria Antonina Boniecka ukończyła studia filozoficzne, ale wkrótce w czasie okupacji została żołnierzem AK – była kopistką i archiwistką. Czy zachowały się jakieś jej prace z tego okresu?

– Poza tym, że „Księgę Miłości i Cierpienia” pisała pod koniec wojny w obozie w Małszycach oraz w Łowiczu, nic mi na temat innych prac nie wiadomo.

Jak wyglądały życie, praca i twórczość Marii Bonieckiej po wojnie? Czy napotykała przeszkody w związku z odmową wstąpienia do PZPR?

– Mimo zachęcania przez pisarzy takiej miary jak Andrzejewski czy Gałczyński, matka nigdy do partii nie wstąpiła. Poza krótkim okresem „Odwilży” kiedy wydano jej kilka pozycji i zaproponowano redagowanie tygodnika „Ziemia i Morze” jej życie i praca i twórczość były analogiczne do losów pisarzy represjonowanych w PRL. Te losy były wręcz tragiczne… Opisała je w książce „Obława” Joanna Siedlecka. Matka tak scharakteryzowała swoje życie w tamtym okresie; „moja dyskryminacja zaczęła się od 1945 roku i trwała dwadzieścia lat, z krótką przerwą rehabilitacji tuż w okresie „Października”.

W czasie Odwilży 1956 roku Maria Boniecka została redaktorem naczelnym, ukazującego się na Pomorzu tygodnika społeczno-literackiego „Ziemia i Morze”. Słyszałam, że w tygodniku tym publikowano teksty krytyczne wobec partii i systemu. Czy były tego skutki?

– Tak. 7 grudnia 1956 roku, wkrótce po dojściu Gomułki do władzy, matka pod swoją nieobecność, na interwencje władz KC, została jednogłośną decyzją zespołu, usunięta ze stanowiska redaktora naczelnego w trybie natychmiastowym. W archiwum matki ocalał protokół z zebrania zespołu redakcyjnego tygodnika „Ziemia i Morze” na którym podjęto tę decyzje.

Błędy polityczne wobec sprawy węgierskiej, cenzury, nie dość silne przeciwstawianie się błędnym tendencjom, niekonsultowanie się z Komitetem Wojewódzkim odnośnie polityki redakcyjnej, nie zbliżanie linii pisma do linii partii – to fragment z urzędowego pisma odwołującego ze stanowiska?

– Tak, to były oficjalne przyczyny odwołania, podane przez władze w Komitecie Wojewódzkim w Szczecinie. Ponadto stwierdzono między innymi że „brak jej walorów ideowych”.

Czy były jeszcze jakieś konsekwencje? Zakaz druku?

– Tak. Bezpośrednio po usunięciu z redakcji, wytoczono matce proces karny. Rozpoczął się 17 grudnia 1956 roku i trwał wiele miesięcy. Warto odnotować że był to pierwszy proces dziennikarski w powojennym Szczecinie. Odbywał się przy drzwiach zamkniętych. Straszono wtedy matkę że utopią jej dzieci w jeziorze… Matka ten proces wygrała. Dokumenty całego procesu zachowały się w archiwum matki, udostępniłam je na stronie internetowej Marii Bonieckiej. Od 1958 roku nie wydano w Polsce Ludowej ani jednej książki ale oficjalny zakaz druku nastąpił bodaj w 1962 lub 1963 roku.

Jak doszło do emigracji i dlaczego właśnie do Australii?

– Domyślam się że szykany doprowadziły do tego, że w matce zaczęła wcześnie dojrzewać desperacka decyzja emigracji. Jednak to władze a nie matka decydowały o tym czy, kiedy i na jakich warunkach dojdzie do wyjazdu. O tym opowiedziała w „Ucieczce za druty”.

W Australii mieszkał mój brat i siostra, więc Australia przyciągała nas nie tylko egzotyką…

Od 1965 roku mieszkała pani z mamą w Australii. Co było dalej?

– Przede wszystkim reunion rodzinny! To w Australii właśnie, napisała i wydała w Londynie w 1975 roku, ważną książkę „Ucieczka za druty”. To „utwór będący sumą przeżyć autorki, kwintesencją jej przemyśleń nad istotą odmiany stalinizmu i swojego w nim miejsca”. Tu pracowała nad inna książką, która miała nosić tytuł „Rzecz o emigracji”. Stąd pisała do wielu pism emigranckich rozsianych w wolnym świecie jak n.p. „Tygodnik Polski” w Melbourne, „Wiadomości” londyńskie czy nowojorski „Nasz Dziennik”.

Pani mama urodziła się w 1910 roku, a więc wywiad ten robimy w stulecie jej urodzin. Czy planuje Pani może wznowienie którejś z publikacji mamy dla uświetnienia tej rocznicy?

– Pani Jurato, pragnę Pani podziękować za przypomnienie mi tej znacznej rocznicy. To Pani zawdzięczam to, że napisałam szereg listów, między innymi do Zastępcy Prezydenta Miasta Szczecina, do Sekretarza Naukowego Biblioteki Głównej US, przypominając miastu o przypadającym stuleciu urodzin jego pisarki. Portal miłośników Starego Szczecina, Sedina.pl opublikował notkę biograficzną Marii Bonieckiej. Niezależnie od stulecia urodzin, Teatr Strefa Ciszy prezentował w czerwcu na ulicach Szczecina spektakl „Salto Mortale”. Pomysł tego poruszającego widowiska niezwykłej historii „porzuconych fortepianów w okolicach Jeziora Dąbskiego” miał się narodzić z „przejmującego opisu tegoż obrazu, przez Marię Boniecką w książce „Ucieczka za druty”.

Mam jeszcze jedno pytanie. Czy zwracała się Pani do IPN o zbadanie czy pani mama Maria Boniecka była rozpracowywana przez UB? Jeśli tak, to czy znalazły się dokumenty na ten temat?

– Tak. O tym że Maria Boniecka jest na indeksie katalogowym archiwalnych zasobów akt IPN dowiedziałam się z „Listy Wildsteina”, kiedy lista obiegła świat. Wniosek o udostępnienie wglądu, złożyłam w 2007 r. Kwerendę zakończono w 2009 r. Decyzję osobistego przeglądania dokumentów gromadzonych przeciw matce przez esbecję, uznałam za rodzaj hołdu wobec niej. Z wypisu z kartoteki b. Biura C na podstawie karty K-3 BU I-126010 – zwaną kwestionariuszem ewidencyjnym figuranta – dowiedziałam się że na “Boniecką Marię, Antoninę urodzoną 19.VI.1910, była założona sprawa na Wydziale III gr. IV, jej numer, powód rejestracji i przez kogo prowadzona”. Za powód rejestracji figurantki Bonieckiej Marii, Antoniny podano „wrogi stosunek do PRL i antypaństwowe wypowiedzi”. Sprawie matki, nadano kryptonim KULTURA. Dokumenty otrzymane z IPN będę w nieodległej przyszłości publikowała na stronie matki.

Bardzo dziękuję za rozmowę i cieszę się jeśli nasze rozmowy w sprawie wywiadu przyczyniły się do uświetnienia stulecia urodzin Pani mamy – Marii Antoniny Bonieckiej.


Jurata Bogna Serafińska

Komentarze

Autor

Jurata Bogna Serafińska

Jurata Bogna Serafińska...Po jakimś czasie okazało się, że złapałam australijskiego bakcyla. Napisałam kilka wierszy o kangurach, zrobiłam do nich ilustracje, a poza tym zaczęłam w jakiś instynktowny sposób odnajdywać osoby związane z Australią. To byli polscy pisarze, poeci, malarze… Więcej artykułów tego autora