Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

Aktor bez tajemnic, czyli książka dla ciekawskich

marzec 2010

Andrzej Siedlecki: „Być aktorem. Podstawy techniki aktorskiej, Teatr, Film, Telewizja, Radio”


Minęły dwa lata od chwili ukazania się Pana pierwszej książki (wrzesień 2007) zatytułowanej „Sekrety Techniki Aktorskiej. Jak uczyć”. Tempo, jakie sobie Pan narzucił, jest imponujące, bo oto do rąk czytelnika trafiła kolejna: „Być aktorem. Podstawy techniki aktorskiej, Teatr, Film, Telewizja, Radio”

– Tata mówił – „Nie odkładaj na jutro tego, co masz zrobić dziś” – więc przyszedł pomysł i książka była już gotowa w sierpniu 2009 roku, ale musiałem poczekać na druk.

Na pierwszy rzut oka obie te pozycje niewiele się różnią...

– Rzeczywiście, może się tak wydawać, ale to złudzenie jak w... teatrze. Pierwsza książka jest dla instruktorów, którzy muszą znać „Sekrety Techniki Aktorskiej”, by wiedzieć JAK UCZYĆ. Mogą nawet zorganizować jednoroczny kurs gry aktorskiej i być może założyć zespół złożony właśnie ze swoich studentów. I to jest jej głównym tematem, rzekłbym „pedagogicznym”.

Natomiast druga jest przeznaczona dla kandydatów na aktorów i wszystkich, którzy interesują się nie tylko grą aktorską, ale także sprawami związanymi z tym zawodem. Natomiast to co piszę o mechanizmie pracy aktora w obu, w jakiś sposób pozostaje niezmienne, bo esencja pozostaje ta sama.

Ale oczywiście, odsłaniam, i nie tylko ja, bo także wspaniali aktorzy, więcej zawodowych tajemnic, i poświęcam więcej miejsca temu, co może ciekawić niewtajemniczonego czytelnika.

No właśnie. Maciej Wojtyszko w swojej recenzji mówi między innymi, że każdy kto zamierza poważnie zajmować się sztuką aktorską przeczyta tę książkę z ciekawością i uwagą. Pan dopowiada, że jest adresowana do wszystkich interesujących się techniką i mechanizmem gry aktora, a szczególnie do kandydatów i kandydatek na aktorki/ aktorów, debiutantów w zawodzie i aktorów amatorów, chcących powiększyć swą wiedzę. Książka może okazać się także przydatna dla studentów reżyserii i wiedzy o teatrze, którzy powinni posiadać podstawowe wiadomości na temat procesu pracy aktora. Jeśli jednak książka trafi w „niepowołane ręce”, to – moim zdaniem – odziera Pan aktora z jego zawodowych tajemnic... Czy to w porządku, że odkrywa Pan „miłośnikom teatru najważniejsze tajemnice warsztatu aktora”? Bo do tego Pan również w „Od Autora” się przyznaje.

– Czasami trzeba odkryć coś, co ukryte... Ponosi się wtedy ryzyko niespodzianki. Że nie „Tak jest, jak się Państwu zdaje” (Pirandello).

No cóż, przyznaję się i nie czuję się wcale winny. Nie ma powodu żeby nie wiedzieć jak pracuje kompozytor, pisarz, aktor... Myślę, że to jest bardzo interesujące dla ciekawskich. Poza tym uważam, że wypada współczesnemu miłośnikowi teatru wiedzieć więcej i być świadomym procesu. Wielu z nas się wydaje na przykład, że to tak łatwo wejść na scenę i być naturalnym, albo że to takie łatwe przeczytać w radio jakiś wiersz, bo przecież każdy umie czytać itd. Oczywiście, każdy umie czytać, ale nie przeczyta tego tak, jak przeczyta dobry aktor... A z tą świadomością wiąże się ściśle szacunek dla pracy aktora i jego ogromnego wysiłku psychicznego i... właściwe wynagrodzenie.

Poza tym widz, świadomy procesu, staje się wyrafinowany i jest w stanie łatwiej ocenić grę aktora. Truizmem będzie, jeśli powiem, że świadomość rzeczy podnosi poziom, w tym wypadku widza. A jeśli widz jest wymagający, to i aktor musi podnieść swoje kwalifikacje, by uniknąć rzucanych pomidorów z widowni. I to też pośrednio było dla mnie ważne.

Czy Pańskie książki mają szansę stać się podręcznikiem dla studentów – adeptów zawodu aktorskiego?

– Myślę, że tak. Jestem przekonany, że zawierają potrzebną, podstawową ilość wiedzy, którą jak w każdym zawodzie, w miarę jego uprawiania, należy pogłębiać. Na rynku polskim, z tego co wiem, takich książek nie ma, oprócz jednej pisanej dla czytelnika amerykańskiego. Można znaleźć wspominki, tu i ówdzie rozproszone uwagi o sztuce aktorskiej, ale w moich książkach jest zebrana podstawowa wiedza i przedstawiona w skondensowany, nawet myślę, popularny sposób.

Rzadko kto teraz czyta kilka tomów Stanisławskiego, zresztą za moich czasów, też było podobnie. A szkoda!

Udało się Panu porozmawiać z wybitnymi polskimi aktorami. Z Magdaleną Zawadzką, Bogusławem Lindą, Olgierdem Łukaszewiczem, Janem Machulskim, Andrzejem Sewerynem. Czy te spotkania i rozmowy kosztowały Pana wiele zabiegów i trudów?

– Żadnych trudności, i za te wywiady jestem bardzo im wdzięczny, bardzo mi na nich zależało... Po tej dozie teorii należało oddać głos praktykom. Wypowiedzi moich kolegów po fachu pokazują różnorodność dróg w budowaniu postaci scenicznych. I ogólnie, uzasadniają i podkreślają aspekty procesu aktorskiego.

Rozmawiał Pan również z aktorami brytyjskimi?

– Nie, korzystałem z Internetu.

Czego współczesny kandydat na aktora może się od nich dowiedzieć? Czego nauczyć?

– Wszystkiego, co na inicjację potrzebuje, a może i trochę więcej. Ale gdybym chciał to tu opisać, to by przekroczyło ramy tego wywiadu, więc ośmielam się zaproponować kupno książki, bo warto. Takie serio zwierzenia zawodowe zdarzają się bardzo rzadko i są bardzo cenne.

Czy współczesny młody człowiek – Pana zdaniem – zechce przyjąć te piękne zawodowe idee do wiadomości? Pytam o to, bo zauważyłam „konflikt pokoleń”. Bardzo często wybitnym polskim aktorom trudno pogodzić się z tym, co obserwują na obecnej scenie filmowej, telewizyjnej czy teatralnej. A może się mylę?

– Wie Pani, każdy miał i ma wybór, jakie idee wybierze. Pozostawmy to mądrości wyborcy. Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć, bo zawsze rodzice mają pretensje do dzieci, starzy do młodych, bo przecież już przyglądają się życiu z innej pozycji, ale mam wrażenie, że w społeczeństwie niemiotanym sprzecznościami, wstrząsami systemowymi, ten niby „konflikt pokoleń” nie jest tak dramatyczny i przechodzenie od „starego” do „nowego” odbywa się łagodnie, organicznie – naturalnie, więc bardziej harmonijnie. Jedni budują na tradycji, drudzy chcą ją burzyć i tworzyć nowe, to naturalne. Ale może bez uznania i szacunku dla przeszłości trudno jest to „nowe” zbudować, bo człowiek jednak cały czas coś dodawał do myśli poprzedników, coś kontynuował i rozwijał, nawet jak był w opozycji.

Przynajmniej tak było w Europie. Ameryka jest wyjątkiem. Tam tradycja nie hamowała rozwoju, wprost przeciwnie. Ale Washington przed śmiercią żalił się do Niemcewicza, że duchowość społeczeństwa, którą tradycja podtrzymywała upada, że technokraci i duch pieniądza zwyciężają. Rezultaty są widoczne dzisiaj.

Tradycja na nowo odczytywana wydaje mi się ważna. Z niczego nie powstanie coś. Na czymś trzeba budować. A konflikt „młode”–„stare” jest oczywisty, z tym że „młode” nie powinno brnąć w ignoranctwo, chamstwo i brak poszanowania dla „starego”. A to się niestety, zdarza, jak czytam o oburzającym zachowaniu się niektórych polskich reżyserów. Takie zachowanie nie powinno mieć miejsca, bo stosunki międzyludzkie powinny się opierać na poszanowaniu i wzajemnej tolerancji. A wtedy będzie przyjemnie. A poza tym to jest sprawa kultury.

Uczciwość w zawodzie, w podejściu do tworzywa, w stosunku do autora, profesjonalizm zawsze będą w cenie, a chłam, chamstwo, zła edukacja, brak przygotowania, lojalności, ignorancja zawodowa na pewno nie pomogą w uprawianiu żadnego zawodu. Mam wrażenie, że wartości wypracowane przez pokolenia będą istnieć, mimo, że formy mogą się zmieniać. Przepraszam, troszkę się rozgadałem!

Maciej Wojtyszko: Recenzja książki Pana Andrzeja Siedleckiego
„Być aktorem”

Książka ta, to jeden z tego typu podręczników, które w prosty i przejrzysty sposób opisują drogę jaką musi przebyć ktoś marzący o uprawianiu zawodu aktora.

Rzetelnie, systematycznie, krok po kroku zostaje opisana nie tylko pozornie łatwa do zdobycia wiedza o fundamentach tej sztuki, ale i pomysłowe ćwiczenia mogące doskonalić rozwój adepta.

Przez kolejne etapy ćwiczące rzemiosło autor prowadzi nas pewnie i z doświadczeniem kogoś, kto wielokrotnie podejmował ten rodzaj trudu. Jego wiedza, zrodzona na pograniczu teorii i praktyki jest rozległa, czerpana z wielu źródeł i ugruntowana poprzez wnikliwą autoanalizę i precyzyjną obserwację innych.

Patronują tej książce- Konstanty Stanisławski, Peter Brook, Michaił Czechow, Jerzy Grotowski - czyli najwięksi i najbardziej odkrywczy jeśli chodzi o technikę aktorską nauczyciele i twórcy teatru.

Nie obciążając tekstu zbytnią ilością przypisów jest Siedlecki równocześnie kimś, kto nie ukrywa źródeł inspiracji i swój jasny, i logiczny wywód podpiera koniecznymi cytatami, i odnośnikami, trafnymi i wspomagającymi jego niezwykle czytelny zamysł.

Jest jednak nie tylko rzemieślnikiem próbującym przekazać proste recepty „dobrej roboty” ale i człowiekiem świadomym tajemnicy tej sztuki, jaką w ostatecznym rezultacie okazuje się aktorstwo. Dlatego dołącza wywiady z kilku znakomitymi kolegami- wywiady które stają się czymś innym, niż tradycyjne rozmówki zamieszczane w pismach o profilu rozrywkowym.

To próba wspólnego namysłu nad ukrytymi źródłami- talentu, sukcesu, efektywności. Mimo, że pracowałem z każdą z tych osób, to pozostaję pod wrażeniem jak wiele udało się Panu Andrzejowi „wyciągnąć” ze swoich rozmówców.

Sądzę, że każdy kto zamierza poważnie zajmować się sztuką aktorską przeczyta tę książkę z ciekawością i uwagą.

Na polskim rynku nie ma właściwie obecnie żadnego równie syntetycznego i przyjaznego czytelnikowi podręcznika

Maciej Wojtyszko

Reżyser teatralny, filmowy i telewizyjny, dramaturg, pisarz, scenarzysta, wykładowca reżyserii w Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza w Warszawie.

Pańska książka jest ilustrowana przez Vitka Skoniecznego z Sydney. Jak doszło do waszej współpracy?

– W agencji turystycznej zobaczyłem humorystyczny rysunek i bardzo mi się spodobał. Coś podobnego chciałem w książce mieć. Autorem okazał się miły człowiek, którego kiedyś poznałem. Zaproponowałem współpracę – „Dla Ciebie wszystko, tylko przyślij tekst”– powiedział.

Czy był Pan wobec p. Skoniecznego bardzo wymagającym?

– Nie musiałem, to profesjonalista z poczuciem humoru, więc zostawiłem Vitkowi wolną rękę, wskazując tylko na niektóre tematy, do których chciałbym mieć rysunki. Wkrótce je otrzymałem, inteligentnie skojarzone z moim tekstem, pięknie oprawione w specjalnym folderze. Przyjemna współpraca i pożądany efekt. Już się mówi, że rysunki Vitka podobają się i wzbogacają książkę. I bardzo się z tego i z książki cieszę!

Dziękuję za rozmowę i życzę kolejnych wydawniczych sukcesów.

Rozmawiała Lidia Mikołajewska


Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011