« Dalsze obserwacje | Strona główna | Wyspa Fraser »

10 maja 2004

Kasia w Sydney

Nadeszla środa i musialysmy wstac bardzo wczesnie. O 5.40 musialysmy stawic się na lotnisko krajowe aby o 6.00 odleciec na jeden dzien do Sydney...

Nadeszla środa i musialysmy wstac bardzo wczesnie. O 5.40 musialysmy stawic się na lotnisko krajowe aby o 6.00 odleciec na jeden dzien do Sydney. Bilety kupil nam Mark w promocji walentynkowej za jedyne 85$ kazdy. Na lotnisko stawilysmy się tylko z wydrukowana kartka dotyczaca zrobienia rezerwacji. Po zgloszeniu do przewoznika otrzymalysmy wydruk boarding card i poszlysmy do wyznaczonej bramki. Lecialysmy malym Boeing’iem linii Virgin Blue a lot trwal godzine i 20 minut. Wszystkie posilki przynoszone były na zyczenie pasazera za okreslona w cenniku oplata.

Wyladowalysmy w Sydney o 8.40 (w Sydney obowiazuje zmiana czasu na letni, tak wiec nalezalo dodac 1 godzine) i udalysmy się do kolejki w kierunku centrum. Bilet powrotny do stacji centrum i z powrotem kosztowal nas 16$. W ciagu 10 minut znalazlysmy się w centrum, gdzie udalysmy się w kierunku jaki wskazal nam mój przywieziony z Polski przewodnik po Australii.

Mniej wiecej zapoznalysmy się z Sydney’owskimi atrakcjami i wyznaczylysmy jako taki szlak wycieczki, lecz nie zaszkodzi nigdy zajrzec do miejscowego punktu informacyjnego i przejrzec ulotki. Nos nas nie zawiodl. W jednej z ulotek znalazlysmy kupony rabatowe do kilku waznych miejsc. W Sydney, w zasadzie oprocz kilku wazniejszych miejsc, które należy zobaczyc nie ma wielu atrakcji. Udalysmy się wzdluz centrum miasta w strone Opera House. Po drodze zajrzalysmy do kilku sklepow w Queen Victoria Building gdzie zrobilysmy sobie zdjecie na tle pomnika jej pieska. Potem idac do parku przy którym stoi najwieksza katedra na swiecie, minelysmy Sydney Tower. Wjazd na gore kosztuje ponad 25$. Dalej idac ogrodem botanicznym kolo Government House dotarlysmy do Opera House. Po zrobieniu kilku fotek udalysmy się nadbrzeze. W ulotce mialysmy kupony obnizajace cene na promy wycieczkowe Captain Cook o 20%. Jest kilka rodzajow przejazdzek poczawszy od godzinnego rejsu wokół portu, a skonczywszy na weekendowym rejsie wycieczkowym.

Sydney1.jpg

Niestety my mialysmy tylko jeden dzien na zwiedzenie wszystkiego. Kupilysmy wiec bilety na prom do Darling Harbour za 4,5$. Nie było zle. W czasie 20 minut podrozy zdazylysmy wypstrykac cale mnostwo fotek na tle samej Opera House i Harbour Bridge. Plynac blisko Harbour Bridge zauwazylysmy ludzi idacych po moscie, ale nie na wysokosci jezdni a znacznie wyzej. Pozniej dowiedzialysmy się ze jest to atrakcja miasta. Wejscie na most kosztuje kolo 110$ i trwa kolo 3 godzin.

Darling Harbour robi wrazenie. Wokół portu oprocz Sydney Aquarium i deptaku z restauracjami znajduje się tez Marine Museum i linia kolejki Monorail. W Sydney Aquarium (www.sydneyaquarium.com.au) nie bylysmy same. Dolaczyla do nas „Krowa z karabinem” ze swoja druga polowka. Razem ogladalismy rozne dziwne rybki oraz rekiny, te wieksze i te mniejsze. Za bilet 25$ zaplacilysmy z kuponami rabatowymi tylko 20$ i otrzymalysmy kolejne rabatowe kupony na kolejke monorail i wstep do IMAXU – trojwymiarowego kina polozonego również w Darling Harbour.

Ponieważ IMAX już mamy w Wawce, udalysmy się na przejazdzke kolejka wokół centrum. Kupujac 1 bilet za 4$ drugi dostalysmy za darmo. W zasadzie o bytnosci kolejki dowiedzialysmy się kiedy stojac na skrzyzowaniu, nagle cos przejechalo nad naszymi glowami. Monorail (www.metroligthrail.com.au) to otwarta w 1997 kolejka naziemna poruszajaca się na dwoch trasach: z centrum do Lilyfield oraz wokół centrum. Cala trasa wokół scislego centrum Sydney trwala kolo 15 minut. Niestety obklejone reklamami szyby uniemozliwiaja robienie fotografii.

Nastepnie udalysmy się do China i Spanish Town. No dobrze, oczywiście ze poszlysmy do market city na zakupy. Ale dobrze ze tak się stalo. W paru sklepach z pamiatkami była spora wyprzedaz i tak jakos wyszlo, ze do centrum wrocilysmy z dosyc wypchanymi torbami. Była już piata godzina, a my przegapilysmy mozliwosc skorzystanie z dwugodzinnego rejsu po porcie i okolicach. No coz, usiadlysmy sobie wiec na deptaku i zazywalysmy kapieli slonecznej. Tak doczekalysmy do godziny siodmej i udalysmy się powoli w strone dworca kolejowego.

Do Brisbane wrocilysmy po 21 troche wymeczone chodzeniem pieszo. Nastepnego dnia moglysmy sobie troche pospac aczkolwiek o godzinie 11.30 miala przyjsc wizazystka na probe makijazu.

Wstalysmy dokladnie na czas, troche niewyspane ale szczesliwe. Potem jeszcze tylko probna fryzura i nalezalo przymierzyc suknie slubna i sprawdzic czy wszystko jest jak należy. Oooooopppssss... suknia w talii.... mhmmm... jakby troche przyciasna L Trzeba wiec zaczac uwazac!


« Dalsze obserwacje | Strona główna | Wyspa Fraser »