Reklama-EduAu

Artykuły Archiwalne

Caddie

Autor: Krzysztof Deja 7 listopada 2008

Od paru tygodni Zenek zanudzał nas nową pasją, którą zaraził się od swojego bossa z pracy. Ten zapalony golfista-amator, postanowił wyuczyć Zenka na osobistego tragarza, zwanego caddie. Caddie zwykle dźwiga, czyści i opiekuje się ekwipunkiem golfisty, jak również doradza mu w trakcie gry. Zenek bardzo się przejął swoją nową rolą i całymi dniami studiował filozofię golfa. Przeczytał kilka książeczek, wgłębiając się w tajniki terminów golfowych, zagrywek, sytuacji, regulaminu i zapisu. Jest tego tak dużo że głowa pęka.

Maggi wręcz unikała Zenka ostatnio, jak przykrego zapachu. Ja wpadałem kurtuazyjnie na godzinkę i cierpliwie go słuchałem. Jego: 3 par, birdie, putter, wedge, 3-wood, 5-iron, double-bogey, i tym podobne… że ti to nie herbata, tylko pierwsze uderzenie do poszczególnych dołków z małego plastykowego bolca. A eagle to nie drapieżne ptaszysko przelatujące właśnie nad polem golfowym, ale zrobienie dołka o dwa uderzenia mniej niż przewidziano, natomiast albatross, to o trzy mniej itp. A na przykład, zrobienie w par3 eagle, to już hole-in-one, a za to często są wyznaczane dodatkowe nagrody pieniężne. Przyznaję, jest to czarna magia. Chyba tylko Anglicy mogli coś tak skomplikowanego wymyślić.

Zen na dobre zaczął się przygotowywać do swojej nowej roli. Boss opowiadał mu że zagra w zawodach, gdzie wystąpią również zawodnicy profesjonalni, tak że poziom będzie bardzo wysoki.

Ja i Maggi, naśmiewaliśmy się na początku z Zenka że wystąpi w roli wielbłąda, o co ten się nawet na nas obraził, ale później próbował nam ignorantom wyjaśnić, że kadi to poważna i odpowiedzialna rola doradcy golfisty. A taki na przykład caddie Tigera Woodsa, to kupę pieniędzy zarabia i często z nim robią wywiady. Co więcej, tak pochłonęła Zenka ta zabawa, że zaczął nas egzaminować:

  – Jakiego kija należy użyć kiedy piłka wpadnie w bunker?

 – Co to znaczy five-under?

 – Jak wygląda chipping, a co to drop shot?

Pytania przyprawiające nas o ból głowy, bo pojęcia nie mieliśmy jak z tego wybrnąć. Maggi zaczynała już poważnie rozważać, rozstanie z małżonkiem. Mieszały nam się pojęcia: fairway z fairplay, putting z pettingiem. A Zen nas ciągle dręczył.

Nadszedł wreszcie czas zawodów.

Zaopatrzeni przez Zenka w karty wstępu, pojechaliśmy z Maggi na pole golfowe.

Zen udał się tam znacznie wcześniej, aby dobrze przygotować sprzęt bossa. Przed wyjściem doradził nam abyśmy nie stali przy jednym dołku, czy siedzieli przy finałowym green, tylko towarzyszyli Zenkowi który wraz z bossem przeprawi się przez 18 dołków. W ten sposób będziemy mieli full picture, jak to się wyraził Zenek.

Muszę przyznać, że szczerze mu współczułem. To prawie 7 kilometrów marszu. Ja z Maggi ledwie wyrabialiśmy, a Zen z tym tobołkiem wypełnionym żelastwem (samych irons miał dziewięć). Ciągle czyścił białym ręcznikiem (po kryjomu wyciągniętym z szafy), brudne kije golfowe, za każdym razem przecierając też piłeczkę; ledwie dyszał podążając za swym energicznym bossem.

Wszystko szło względnie dobrze do czwartego dołka, kiedy to Zen doradził bossowi aby ten zamiast pitching-wedge, użył 7-iron ze względu na przeciwny wiatr. Piłka z kosmiczną prędkością minęła chorągiewkę na green, i wpadła w tzw. water hazard, czyli po prostu do małego stawu.

Na dziewiątym Zen popełnił następny błąd, myląc puttera z driverem. Na dziesiątym, też się nie popisał wyrywając kilka małych krzewów, tarasujących prostą drogę do celu. Za ten wyczyn, boss został ukarany dwoma karnymi punktami (two-shots penalty). A furię złości wywołał u swojego szefa chęcią rekompensaty za poprzednie uchybienia. A mianowicie, wepchnął drzewcem chorągiewki piłkę do dołka, uważając chyba że nikt jego ruchu nie zauważy. I upierał się do końca że sama wpadła.

Oczywiście, boss został zdyskwalifikowany, a Zen wyleciał na zbitą … (czymkolwiek by się to nie nazywało) z funkcji kadiego.

Po tym incydencie Zenek już nigdy nie wspominał o golfie.

Teraz, tylko częściej wraca z pracy z bólem głowy.

Wasz Chris

Komentarze

Autor

Krzysztof Deja

Krzysztof DejaKrzysztof Deja mieszka w Adelaide od ponad 30 lat. Jego Dzienniki Poranne i felietony pisane są właśnie z tej "australijskiej perspektywy". W portalu zaczęliśmy je publikować w sierpniu 2003. Z zawodu inżynier, projektujący pojazdy pancerne i inne środki transportu. Z zamiłowania zajmuje się literaturą. Pisuje dla polonijnej prasy. Wiele jego wierszy zostało nagrodzonych. Jest również autorem opowiadań oraz powieści pt. "W kolejce do raju", traktującej o przygodach w trakcie emigracji z Polski.   Więcej jego utworów można znaleźć pod adresem www.australink.pl/krzysztof   http://www.youtube.com/watch?v=vYArdV1Bnoc http://www.youtube.com/watch?v=x-uQbTeD3aA Więcej artykułów tego autora