Reklama-EduAu

Artykuły Archiwalne

Australia okiem amatora – zwierzęta w Australii

Autor: Piotr Włódarczak 26 września 2015

Zawsze uwielbiałem oglądać filmy przyrodnicze, zwłaszcza te nakręcone przez BBC, bo charakteryzują się bardzo dobrą jakością zdjęć. W Australii masz film przyrodniczy na okrągło i pełne ZOO w naturze. To raj dla osób szukających przygody, dla przyrodników i globtroterów … i dla tych, którzy wieją przed komornikiem i byłą żoną … bo Cię nie dopadną na australijskim outbacku. Wszystkie zwierzęta tutaj żyjące zalicza się do krainy zoogeograficznej nazywanej „krainą australijską” (poza Australią, zalicza się tutaj faunę Nowej Zelandii, Nowej Gwinei, Tasmanii i wysp Pacyfiku).

Lewitujący Koala, nie przeszkadzać - foto Piotr Włódarczak

Lewitujący Koala, nie przeszkadzać – foto Piotr Włódarczak

Fauna w Australii

Nie będę teraz pisać kolejnej książki o zwierzętach żyjących na Antypodach, ale zaznaczę tylko fakt, że świat australisjkich zwierząt bardzo różni się od fauny spotykanej na innych kontynentach. W każdej gromadzie zwierząt, czyli w obrębie ssaków, ptaków, płazów, gadów itp. w Krainie Oz mamy do czynienia z endemitami, czyli zwierzętami żyjącymi wyłącznie w Australii i nie występującymi na żadnym innym skrawku ziemi. Liczba endemicznych gatunków sięga 80-90% w każdym rodzaju tych boskich stworzeń, a zatem mamy tutaj do czynienia z kompletnie nieodkrytym przez Europejczyka światem zoologii. Taki stan rzeczy wynika z tego, że Australia jako kontynent była izolowana przez wiele okresów geologicznych i wykształciły się tutaj zupełnie inne organizmy. Duży wpływ na ich populacje miała ekspansja Aborygenów, którzy kiedyś (50.000 lat temu) dostali się do Australii z Azji i przywlekli między innymi psa Dingo, a przede wszystkim ogromny wpływ miał napór Europejczyków, którzy przywozili ze sobą dziwne stwory jak np. króliki.

Nowe gatunki zaczęły szybko plenić się na ogromnych obszarach Australii i konkurować z rodzimymi przedstawicielami fauny. Rolnictwo prowadzone przez osadników również przyczyniło się do głębokich przeobrażeń w faunie Australii i, żeby ocalić co się da, rząd na Antypodach zakłada Parki Narodowe i wprowadza politykę rolnictwa zrównoważonego, ale o tym innym razem.

Wspomnę jeszcze, że w AU (i tylko tutaj) żyją stekowce  (np. dziobak)– etap pośredni między gadami i ssakami, a są to po prostu ssaki, które składają jaja, a z nich młode przychodzą na świat, tak samo jak u gadów, jednak młode piją potem mleko matki i dlatego są ssakami.

Ale, ale … my tu gadu, gadu, a w Australii zmienił się premier! Jakoś tak niepostrzeżenie i cichutko…nie ma już Tony’ego Abbotta, a nowym premierem został … chwilka, bo muszę sprawdzić w Google (tak właśnie w Europie postrzegamy ten daleki kraj, że nic o nim nie wiemy! Wiemy tylko, że dołożyliśmy „kangurom” w siatkówkę 3:0, na pucharze świata w Japonii). A więc nowym australijskiem bossem jest multimilioner Malcolm Turnbull. Nie pytajcie mnie nawet z jakich oni są partii. W końcu ja nie aplikuję o obywatelstwo Australii.

Czas wyjaśnić jak zostałem zootechnikiem

Ostatnio ktoś z Was napisał do mnie z pretensją, że wcześniej obiecałem wyjaśnić dlaczego zostałem zootechnikiem i że miało to być śmieszne. Nadszedł czas nadrobić zaległości, a czy będzie zabawnie? To sami ocenicie. Żeby wyjaśnić tę kwestię musimy cofnąć się do wczesnych lat mojego dzieciństwa i do wsi Ligota leżącej niedaleko Raszkowa i Krotoszyna, w której spędzałem beztroskie i gorące lata w epoce komunizmu.

Zatem kiedyś, gdy byłem mały, myślałem, że zootechnik to gość, który pracuje w ZOO i ma tam do czynienia z jakąś bliżej nieokreśloną techniką. Takie dziwne słowo mówiło samo przez się, co ono oznacza. Ale jest też wiele innych podobnych i problematycznych słów i skojarzeń. Wiele lat temu mój wujek poszedł do urzędu stanu cywilnego zarejestrować narodziny córki.

– Zawód? – zapytała go groźnie pani urzędniczka, podnosząc brew do góry i wypatrując jakiejś czekolady w prezencie za sprawną obsługę.

– Hydrolog – odpowiedział wujek zgodnie z prawdą.

– Że co? Kto to u licha jest? – zdziwiła się pani za szybą

– Krysia, daj spokój! Wpisz hydraulik – skonstatowała jej przełożona siedząca nieopodal.

W końcu co za różnica, oboje zajmują się wodą, prawda? Tak samo zootechnik, okazało się że zajmuje się zwierzętami, ale niekoniecznie w ZOO.

Spodobały mi się żółte, malutkie kaczuszki, które babcia trzymała w kartonie przy piecu, żeby miały ciepło. Tak bardzo je kochałem i ściskałem, że po pewnym czasie tych czułości dwie kaczuszki wyzionęły ducha. Wraz z kuzynami postanowiliśmy zrobić im uroczysty pogrzeb. Kaczuszki były pochowane w puszkach po sardynkach wyściełanych sianem i uroczyście  wieźliśmy je na szypie do miejsca pochówku. Zabawa tak się nam spodobała, że chcieliśmy jeszcze, ale nie było kandydatek. Wpadliśmy na pomysł, żeby znów ukochać kilka biednych kaczuszek i kolejne trupki szybko się znalazły. Po kilku dniach tego niecnego procederu babcia stwierdziła wzmożoną śmiertelność w stadzie i nasadziła się na nas z miotłą, żeby uratować resztki populacji. A ja miałem dylemat: zostać grabarzem czy zootechnikiem? Wybrałem tę drugą profesję, bo nie lubię kopać w ziemi.

Kangury – symbol Australii

No, nie będę raczej ich kochać i ściskać, zwłaszcza, że one by na to nie pozwoliły. Kangury są symbolem Australii, widnieją na każdej urzędowej pieczęci, a miliony tych zwierząt żyją w stanie wolnym, a także na osiedlach. Warto jechać do Australii, aby zobaczyć same kangury pasące się stadami na pustkowiach, a to nie to samo co zobaczyć dwa torbacze żyjące w Europie, w ogrodzie zoologicznym.

Jednak spotkać kangura na żywo nie jest wcale takie proste. Mnie sie to udało dopiero po 4 dniach pobytu. Pomimo, że w Australii żyje 60 milionów tych zwierząt (trzy razy tyle co ludzi), umieją się jednak chować i maskować. Jednego z pierwszych torbaczy zobaczyłem na plaży nad oceanem, gdzie skakał sobie po wydmie. Trochę mnie to zdziwiło, ale te zwierzęta potrafią pływać i czasem stają się nawet pokarmem dla rekinów.

Kangur z bliska wygląda dziwnie, gdy się pasie, chodzi tak jak sarna po wypadku – na wózku inwalidzkim, jak totalna pokraka … dopiero przy szybszym biegu „włącza” opcję skakania i wtedy wygląda już jak kangur, a jego ruchy stają się majestatyczne. Torbacze wyglądają słodko i raczej ludziom nic złego nie zrobią, ale potrafią być bardzo złośliwe i człowiek nie ma wtedy z nimi żadnych szans. Mogą stanąć na ogonie i obiema tylnymi kończynami kopnąć w brzuch lub klatkę piersiową, zupełnie jak nasz pijany sąsiad awanturujący się pod sklepem GS o zachodzie słońca, który robi podobnie, tyle, że z mniejszą gracją. Na przednich krótkich łapach kangury mają ostre pazury i w porywie złości mogą nimi rozszarpać na kawałki. Tak więc jeśli wdasz się w spór z kangurem, zastosuj się do mojej strategii sprzed lat, jaką usiłowałem wdrożyć w walce z moim starszym o kilka lat bratem. Mianowicie najpierw ja nacierałem wściekle na niego i waliłem go czym popadnie w łeb, bo potem … było już pozamiatane, gdy on doszedł do głosu. Z reguły lądowałem na urazówce w pobliskiej przychodni.

Mięso kangurów wykorzystuje się również kulinarnie, a export kangurzego mięsa przynosi Australii niezłe profity. Gdy mieszkałem u moich gospodyń w Mandurah często narzekałem, że wciąż jemy mielone mięso wieprzowe, a nie zajadamy się wspaniałymi stekami z wołowiny, a przecież Australia jest jej czołowym producentem. Dziewczyny zmęczone moimi wymówkami zrobiły mi kawał i pewnego wieczoru zaserwowały smakowity stek, który okazał się być stekiem z kangura. Polecam !

Naćpaj się jak Koala

Miśki koala (choć nie są to żadne misie) z kolei śpią przez 18-20 godzin dziennie, zupełnie jak moje nażarte świnie. Budzą się na krótki czas i  l e n i w i e, bardzo l e n i w i e,  wsuwają liście eukaliptusa, w których są niezłe substancje odurzające i koale wyglądają jak naćpane. Eukaliptus nie ma większej wartości odżywczej, więc odurzanie się pomaga koalom spać i oszczędzać energię, żeby przetrwać. A może lepiej niech zmienią dietę? Bo prześpią całe życie, a poza tym mają tyle wspaniałych potraw do spróbowania.

Koale wyglądają słodko, ale też mają ostre szpony, jak haki, którymi przytrzymują się w wysokich koronach eukaliptusów. Na wolności żyją w zasadzie na wschodzie Australii, szczególnie w stanie Wiktoria, bo tylko tam znajdują się ich ulubione gatunki eukaliptusa. Takie rośliny są również w Australii zachodniej, ale akurat nie te, które trawią miśki. Koala je wyłącznie dojrzałe eukaliptusy – do 1 kg liści dziennie, a gdy podasz mu podczas imprezy młode pędy, to się zatruje i odwali kitę. Te słodziaki wydają tak nieprzyjemne odgłosy, jakieś mruczenia, pierdzenia, że aż byście się zdziwili, że tak cudowny zwierzak tak potrafi się odzywać. No, ale gdy jest naćpany, to co się dziwić? Swoją drogą może podawać im dopalacze cieszące się złą sławą w Polsce i w ten sposób zagospodarujemy nasze zapasy.

Koale nie lubią chodzić po ziemi, robią to bardzo niezdarnie, jakbyś mu nogi kijem bejzbolowym przetrącił, i tylko wtedy, gdy chce zmienić drzewo na którym bytuje. Koale nie piją wody … nie są wieśniakami! Wystarcza im to co znajdą w liściach eukaliptusa, ale gdy susza jest dość długotrwała, to nawet Koala przeprosi się z wodą i napije się z jakiejś kałuży. Te żywe pluszaki nie mają łatwego życia, często giną w pożarach buszu, a w 2014 r  australisjki rząd wytłukł po cichu około 700 miśków z tego powodu, że zwierzęta były nadmiernie zagęszczone, chorowały i brakowało im pokarmu. Uparły się na ten eukaliptus i co im zrobisz? Gdyby żarły bigos, albo flaki, to można by je dożywić, ale skąd im wziąć eukaliptusa?

Za to w tym samym roku były maskotką na szczycie państw G-20 w Brisbane, gdzie światowi przywódcy mogli je sobie potrzymać i poprzytulać. Nawet Putin ściskał misia.

Torbacze

Nie … to nie są polscy emeryci szturmujący supermarkety i wracający z pełnymi torbami zakupów do domu. To ssaki, które występują głównie w Australii, choć ich niedobitki można znaleźć w Ameryce Południowej. Ssaki zaliczane do torbaczy mają specjalną torbę lęgową, do której przedostają się nowo narodzone młode o własnych siłach i odnajdują w niej schronienie przez pierwszy okres życia. Torbacze podczas ciąży nie wykształcają właściwego łożyska jakie pojawia się u większości ssaków. Do kategorii torbaczy należą zarówno kangury jak i koala.

Wracając jeszcze do kangurów, jest ich w Australii kilkanaście gatunków, jest kangur szary, olbrzymi, mniejszy, rączy … antylopi … jaki tylko chcesz! Potrafią mierzyć do dwóch metrów wzrostu i ważyć do 90 kg – jak ja, a mam tylko 186 cm wzrostu. Ogonem młóci jak maczugą, więc nie wchodź mu w drogę. Są w pełni roślinożerne, często odwiedzają namioty, pola kempingowe w poszukiwaniu odpadków, a także robią najazd na chatę podczas organizowania grilla dla znajomych. W Perth kangury obserwują pogrzeby na miejskim cmentarzu…a gdy tylko goście rozejdą się do domów, natychmiast garną się na grób i wyjadają przyniesione przez żałobników świeże kwiaty.

A skąd wzięła się nazwa „kangur”?

Podobno James Cook, gdy przypłynął do Australii w XVIII wieku, ujrzał kangura i zapytał Aborygena: „co to u diabła jest za stwór?”. Tubylec odburknął mu: „Kangaroo …” i tak zostało, jednak później okazało się, że w języku Aborygenów to słowo oznaczało: „Ziomek, nie wiem co do mnie w ogóle mówisz”. Mam nadzieję, że Wy wiecie i w pełni rozumiecie to, co ja piszę dla Was.

Komentarze

Autor

Piotr Włódarczak

Piotr WłódarczakPiotr jest czynnym zawodowo zootechnikiem, który w miarę możliwości podróżuje po świecie. Ukończył Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu, gdzie mieszka na stałe. Oprócz Stanów Zjednoczonych interesuje się Australią, jej przyrodą, rolnictwem, stylem życia i uwielbia przygodę. Więcej artykułów tego autora