Reklama-EduAu

Artykuły Archiwalne

60 lat Polskiego Teatru Starego w Adelaide – odcinek III

Autor: Zespół Teatru Starego w Adelaide 10 września 2015

Bo wszyscy na scenie to jedna rodzina

Pamiętając sukces spotkania z poezją Herberta oraz śledząc polskie media, które w związku z ogłoszeniem przez Sejm RP roku 2011 Rokiem Czesława Miłosza, poświęcały mu wiele miejsca – zrodził się pomysł zorganizowania wieczoru poetyckiego opartego na twórczości Miłosza. Jednak wśród wykonawców widać było zmęczenie wynikające z intensywnej pracy w poprzednim sezonie. Wiele osób postanowiło pojechać na zasłużone wakacje i wziąć też urlop od Teatru. Poza tym sama biografia Miłosza, wszelkie „artykuły literackie” pojawiające się w codziennej prasie, brak też znajomości jego twórczości spowodowało, że panowała atmosfera wyraźnej niechęci. W polonijnej Adelaide otwarcie mówiono, że tego polakożercy, karierowicza, zdrajcy nie należy czytać, a na pewno nie można uczestniczyć w żadnej prezentacji jego poezji. Nawet sami wykonawcy podchodzili do wierszy Miłosza nieufnie. Jednak po kilku próbach czytanych ich nastawienie powoli się zmieniało, choć może nie u wszystkich i do końca. Do premiery doszło na pograniczu bojkotu. Mimo to „Sobota z Miłoszem” była wzruszającym wydarzeniem kulturalnym. Aktorom „Starego” towarzyszył zespól muzyczny „Ad Libitum” i doskonale opracowane przez Andrzeja Munka slajdy . Wiersz „Campo di Fiori” przedstawiono po polsku (Małgorzata Szczepaniak), po angielsku (Piotr Utnicki) i francusku (Anna Rek). Kiedy po ostatnich brawach wykonawcy rozdawali kopie wierszy Miłosza na pamiątkę spotkania, to o ten wiersz pytano najczęściej. Dziś można by powiedzieć, ze Spotkanie z Miłoszem było sukcesem. Blisko 100 osób, które przyszły w sobotnie popołudnie do Centralnego Domu Polskiego chciało mieć choć trochę Miłoszowej poezji odbitej na kolorowej drukarce dla siebie po to, aby poczytać sobie samemu. A może i tym, którzy odmówili przyjścia w imię swoich przekonań.

„Miłosz” jednakże nie był finansowym sukcesem – coraz częściej pojawiały się głosy w zespole, że na następnej premierze Teatr powinien sporo zarobić, aby zespół mógł wyjechać na Festiwal Sztuki Polskiej Pol-Art do Perth planowanego na rok 2012 i w ogóle zaczął znowu wyjeżdżać z przedstawieniami poza Adelaide. Od dawna bowiem za kulisami teatru wspominano czas, gdy prezesował i reżyserował Henryk Krzymuski i teatr gościł wówczas w Melbourne, Geelong i Sydney. Prawdopodobnie główną przyczyną zaniechania gościnnych występów był fakt, że teraz brakowało kogoś, kto by się podjął zorganizowania takiego wyjazdu, a członkowie zespołu byliby skłonni skoordynować życia prywatne z teatralnym.

Zbliżający się Festiwal Pol Art zobowiązywał do przygotowania pełnej sztuki, a nie mozaiki słowno- muzycznej. Od dawna „Stary” nie przedstawił sztuki, która by powiedziała coś więcej o nas Polakach, o ludzkiej kondycji nie językiem komedii, satyry i kabaretowego skeczu. Mając na uwadze początki tego teatru, jego istotę, a także pracę Kazimierza Brauna o teatrach emigracyjnych, który nazywa sceny polskie powstałe poza granicami Polski „teatrami służby”, warto było przeczesać teatralne archiwum, gdzie od lat gromadzono roczniki „Dialogów” i polską dramaturgię. Według Brauna „teatr służby” „uprawiany jest nie w interesie pojedynczej jednostki, ale zbiorowości, nie w oparciu o motywacje finansowe, czy ambicjonalne, ale o altruistyczne i ideowe, nie z powodów artystycznych, ale w dążeniu do wyrażenia i przekazywania najwyższych wartości ludzkich, w tym duchowych.” Taki teatr ma związek – z ziemią, z której się pochodzi, krajobrazem, pamięcią, kulturą i historią.

Przy malejącym liczebnie zespole i jego określonych predyspozycjach podjęłam ryzyko zagrania dwóch krótkich sztuk. W każdej z nich miały wystąpić dwie osoby. Na scenie miał się toczyć dialog o polskiej historii, o odpowiedzialności szeroko pojętej, o strachu, o winie i karze. Temat „Pasażerki” Zofii Posmysz mógł być znany słuchaczom Polskiego Radia, bo najpierw było to słuchowisko radiowe, później pojawił się film Andrzeja Munka, aż wreszcie opera Mieczysława Wajnberga z głośną premierą w 2011 roku w Teatrze Wielkim w Warszawie. „Sztuka konwersacji” Kazimierza Brandysa miała skromniejszą historię. Jedynie Teatr Kameralny w Warszawie podjął się jej wystawienia w 1988 roku. Obsadzenie dwóch ról kobiecych i dwóch męskich było dość oczywiste, trzeba się było kierować wiekiem i możliwościami aktorskimi osób mających te role kreować. Kiedy Marek Kobyłecki i Jolanta Ratuszyńska niemal natychmiast zaakceptowali sztukę Brandysa, przedzierając się bohatersko przez trudny i obszerny tekst, to druga para obsadzona w „Pasażerce” zmagała się nie tylko z dialogiem, ale z niewiarą we własne możliwości. Po kilku próbach oznajmili, że ze względu na stan zdrowia i sprawy prywatne nie podejmują się grać dalej. Takie sytuacje się zdarzają i szuka się zastępców, ale w tym przypadku zespól teatralny nie dysponował nikim, kto mógłby zagrać bohaterów „Pasażerki”. Być może było to przedsięwzięcie na wyrost.

Cała uwaga była skupiona więc na „Sztuce konwersacji” – na utrzymaniu wagi słowa, dramatu, jaki rozgrywa się między dwojgiem ludzi, na szczegółach dekoracji, na muzyce, którą doskonale opracował Andrzej Strzelecki, na slajdach ilustrujących Warszawę zmontowanych przez Andrzeja Munka. Po premierze (1 grudnia 2012), Konsul Generalny RP Daniel Gromann, powiedział ze sceny m.in. tak: „Było to wspaniałe przeżycie. Gratuluję wyboru tak interesującej sztuki…opowieści o przemijającym czasie , o uczuciach, których się nigdy nie zapomina, o rozrachunkach z własnym sumieniem i o stawianiu czoła przeszłości, jak i teraźniejszości”. Sztuka doczekała się pięciu przedstawień. Jak na kameralną sztukę , która na dodatek nie miała wielu zwolenników w teatralnym zespole – to wyjątek. Grano w teatrze, Centralnym Domu Polskim, prywatnym domu oraz w Konsulacie RP w Sydney (13 kwietnia 2013), gdzie trzeba było dostawiać krzesła, aby sala mogła pomieścić wszystkich widzów.

Polski Teatr Stary Adelaide - spektakl "Sztuka konwersacji" 2013

Polski Teatr Stary Adelaide – spektakl „Sztuka konwersacji” 2013

„Szuka konwersacji” nie pojechala na Festiwal Pol Art 2012 do Perth. Najpierw zgłoszone zostały dwie sztuki, a ponieważ „Pasażerka” odpadła, to próbowano zrealizować komedię „Klik Klak” Jarosława Abramowa-Newerlego. Jednak tak, jak przed laty, wizja reżysera nie zgodziła się z wyobrażeniami aktorów. Mimo zaawansowanych prób, tekst Newerlego, z rozrysowaną scenografią i opracowaną muzyką, zawieszono na kołku. Do premiery nie doszło. Z wielu jeszcze innych powodów.

Przygotowania do następnej premiery zajęły nieco więcej czasu niż zwykle. Zmiany w teatralnym zarządzie, angażowanie nowych osób na scenę, szukanie odpowiedniego repertuaru zawsze opóźnia pracę nad przedstawieniem. Dopiero, kiedy zakończone zostaną działania administracyjne, można przystąpić do najbardziej fascynującej pracy w teatrze – do budowania przedstawienia, które rozpoczyna się od pierwszej próby czytanej. Tak to w sezonie 2013/2014 pojawiła się sztuka Izabeli Degórskej o zabawnym tytule „Mąż zmarł, ale już mu lepiej”.

Polski Teatr Stary Adelaide - spektakl "Mąż zmarł, ale już mu lepiej" 2014

Polski Teatr Stary Adelaide – spektakl „Mąż zmarł, ale już mu lepiej” 2014

Komedię nagrodzono kilkakrotnie na krajowych konkursach na współczesny materiał teatralny i doceniło ją kilkanaście teatrów amatorskich działających nad Wisłą od Pomorza aż po Beskidy i wszędzie bawiła widzów. Podobnie było w Adelaide. Niektórzy dostrzegali w niej elementy „czarnej komedii”, inni humor rodem ze sztuki „Zachciało się Wam Kalwarii” Ryszarda Latki granej w „Starym” w 2007 roku. Tylko, że w tym przedstawieniu Marek Kobyłecki (kalwaryjski Placek) i Jolanta Ratuszyńska (kalwaryjska Plackowa) zajęli się reżyserią. Dodatkową wartością tego przedstawienia był fakt, że na scenie pojawiło się kilka nowych twarzy. Dwie młode dziewczyny z zespołu Tatry, którym powierzono epizodyczne, ale ważne dla przedstawienia role. Zaangażowano Annę Stępień, która przebywając na wakacjach w Adelaide, zadebiutowała na scenie Starego prawdopodobnie za namową swojej córki Olimpii Niewiadomskiej, która miała pieczę nad całym szeregiem teatralnych działań. Oprócz grania córki, tego „męża, który zmarł” , należało do niej opracowanie muzyczne oraz dźwiękowe przedstawienia, opracowanie scenariusza, a także oprawa graficzna programu teatralnego, projekt plakatu, była też ona współautorką scenografii. Wracając jednak do wykorzystywania talentów rodzinnych w teatrze amatorskim, to taka praktyka zdarza się często. „Stary” w swojej historii ma wiele takich przykładów. Przed laty mówiło się o rodzinie Demczuków, którą można było obsadzić niejedną sztukę. Występowały też dzieci Mariana Gawędy, kiedy dzieci w obsadzie sztuki jak np. w „Ich czworo” Zapolskiej były potrzebne. Córka Elwiry Byrt, Daria, zadebiutowała jako 9-latka (Dobry adres), wyprzedzając debiut sceniczny swojej mamy o kilka lat. Podobnie było z córkami Joanny Stępniewskiej, ich role w „Domu Kobiet” Nałkowskiej, „Szczęśliwym wydarzeniu” Mrożka, czy „Żelaznej konstrukcji” Wojtyszki zapisały się w kronice teatru dużymi literami. Dziś Joanna Stępniewska jest prezesem Teatru, pojawia się na scenie, a jej córki siadają po drugiej stronie rampy, wśród publiczności.

Spotkanie poetyckie w reżyserii Małgorzaty Masiewicz i Marka Kobyłeckiego w małej Sali Centralnego Domu Polskiego (2014) zgromadziło garstkę miłośników poezji i sympatyków Teatru. Był wśród niż Krzysztof Deja, poeta i „etatowy” recenzent przedstawień „Starego”. Na tle wysmakowanej scenografii Alicji Noetzel–Pacan wysłuchano wierszy o uczuciach i krajobrazach, było trochę nostalgicznie i żartobliwie.

Biorąc zapewne pod uwagę reakcję publiczności, a także sondę na teatralnym portalu, zespół był skłonny wystawić kolejną komedię. Od lat Olimpia Niewiadomska namawiała na realizację „Szalonych nożyczek” Paula Pörtnera, które w Polsce zrobiły w ostatnich 15 latach szaloną karierę, bo sztuka zwierała elementy dobrej zabawy – żart sąsiadował z wątkiem kryminalnym i współudziałem publiczności. Pörtner był dramaturgiem niemieckim, ale dopiero amerykańska wersja jego sztuki stała się przebojem teatralnym. Komedia, wiec była tłumaczeniem. W 60-cio letniej historii „Starego” tylko dwukrotnie na scenie dochodziło do premier sztuk nie-polskich autorów. Tak było w przypadku Emila Zoli „Spadkobiercy pana Rozmieszki (1959) i Bernarda Shaw „Żołnierz i bohater” (1977). Nic nie stało na przeszkodzie, aby i ta sztuka została zrealizowana u „Starego” – tłumaczenie było sprawdzone na deskach polskich teatrów. Jednakże kłopoty obsadowe nie pozwoliły na premierę „Nożyczek”.

Tymczasem kartka w kalendarzu wskazywała na to, że oto już za chwilę Teatr skończy lat 60 i takich urodzin nie można zbyć kieliszkiem szampana za kulisami. To jest okazja do ogłoszenia światu, że teatr emigracyjny, który powstał dzięki kilku osobom jako Koło Przyjaciół Teatru w 1955 roku – wszedł w wiek dojrzały.

Ale to już zupełnie inna historia, której opisanie, w odpowiednim czasie przekazuję, sympatykom Teatru.

 

Ewa Leśniewska

Kierownik literacki – 1996-2012

Reżyser – 2006- 2012

 

Komentarze

Autor

Zespół Teatru Starego w Adelaide

Zespół Teatru Starego w Adelaide... Więcej artykułów tego autora